Legnica. Na kolejkę przed końcem rozgrywek piłkarze I-ligowej Miedzi przechodzą standardowe badania. Choć nie zaplanowano do południa zajęć, Yannick Kakoko udał się na indywidualny trening. Spotkaliśmy go wychodzącego z siłowni. – Gdybym mógł cofnąć czas o kilka lat, przede wszystkim próbowałbym wzmacniać się fizycznie. Pod względem taktyki i techniki byłem na takim samym poziomie, co reszta chłopaków z Bayernu. Powinienem poświęcić więcej czasu na budowanie tężyzny – zaczyna swoją historię była nadzieja niemieckiej piłki.
Do pewnego momentu wszystko rozgrywane było, jak w podręczniku. 16 lat, Kakoko trafia do zespołu juniorskiego Bayernu Monachium, a jego kumplami z internatu są David Alaba, Toni Kroos, Thomas Mueller, czy Diego Contento. W 2006 roku tylko jeden z tych gości przykuwał większą uwagę. – Kroosa nie można było stawiać na równi z resztą. Nam naprawdę wydawało się, że on nie jest normalnym człowiekiem. Wszystko potrafił! Przyjaźniłem się z Davidem Alabą, ale po moim wyjeździe kontakt się urwał. On z kolei bardzo późno zaczął robić postępy, ale gdy już podnosił umiejętności, to w piorunującym tempie. Podam przykład: David w ogóle nie zostawał po treningach, by ćwiczyć stałe fragmenty gry. Do 19 roku życia nawet nie miał okazji, by w trakcie meczu podejść do rzutu wolnego. Wszystkie piłki zgarniał Mehmet Ekici – mówi Kakoko, dla którego największym pozytywnym zaskoczeniem z grona byłych kolegów wydaje się Thomas Mueller: – Fussball-Arbeiter, to idealne określenie w stosunku do Thomasa. To gość, który czegoś chce od życia i nigdy się nie podda. Nie pamiętam treningu, w którym drużyna Muellera przegrała gierkę wewnętrzną. Końcowy wynik był uzależniony tylko od tego, do której grupy pośle go trener. W juniorach także nie wyróżniał się fantastycznymi zagraniami. Wszystkich innych zawodników przewyższa swoją wolą walki.
Za selekcję młodzieży w Bayernie do którego aspirował Kakoko, odpowiadali Hermann Gerland, Kurt Niedermayer i syn Franza Beckenabuera, Stefan. – Gerland wychowywał już między innymi pokolenie Philippa Lahma, ale jako trenera jakoś szczególnie bym go nie wyróżniał. On zwracał głównie uwagę na to, by efektywnie biegać przez cały mecz – opowiada Kakoko. Czarnoskóry piłkarz na swój najpiękniejszy dzień w Bayernie czekał do 30 czerwca 2007 roku. Przy okazji finału mistrzostw Niemiec do lat 17 na trybunach w Dortmundzie zjawili się między innymi Matthias Sammer, czy Thomas Doll. Młodzież Bayernu wygrała z Borussią 1:0, a decydującą bramkę zdobył obecny gracz Miedzi Legnica.
Kakoko, bohater Czarnego Lądu
W Niemczech o nazwisku Kakoko zrobiło się głośno już w 1974 roku. Reprezentacja Zairu, czyli obecnej Demokratycznej Republiki Konga, zakwalifikowała się na mundial w RFN, a główną rolę w zespole odgrywał ojciec Yannicka, Etepe. – Tej drużynie kibicowała cała czarnoskóra Afryka. W Internecie oglądałem urywki ich meczów – dodaje gracz Miedzi. Zair przegrał wszystkie mecze fazy grupowej, a o los zawodników drżeli nawet organizatorzy turnieju. Piłkarzami miał się zająć dyktator Mobutu Sese Seko. Już samo jego nazwisko powodowało u rodziny Kakoko ciarki na ciele. Sese Seko Kuku Ngbendu wa za Banga tłumaczono jako Wszechpotężny wojownik, który nie zaznał porażki swej niezwykłej wytrzymałości i niezłomnej woli i który, krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa, pozostawia za sobą zgliszcza.
Piłkarze do zwycięstwa kroczyli tylko na Czarnym Lądzie i – jak się okazało – dyktator docenił ich zaangażowanie. Etepe Kakoko w ramach nagrody za zwycięstwo w Pucharze Narodów Afryki i występ na mundialu otrzymał od prezydenta dom. Oprócz tego, otworzył sobie furtkę do wyjazdu za granicę. Przez kilka lat grał w 1. Bundeslidze, a rodzina na stałe osiedliła się w Saarbrucken. – Czy jestem zadowolony, że nie musiałem wychowywać się w Kongo? Zadowolony to złe słowo. Cieszę się, że dorastałem w Niemczech, bo ten kraj daje człowiekowi więcej możliwości. To też powód, dla którego moi rodzice zdecydowali się tu zostać z pięciorgiem dzieci. Możliwości w Afryce były bardzo ograniczone. Mój ojciec pochodził z biednej rodziny, a marzenia o godnym życiu spełnił poprzez piłkę nożną. Choć wychowałem się w Niemczech, nie odmówiłbym grze dla reprezentacji Konga. Jeśli będę robił postępy na polskich boiskach, to może ktoś się w końcu odezwie – dodaje Kakoko.
Przejechał się na Stawowym
Dorosły futbol brutalnie zweryfikował umiejętności Yannicka. Dla juniorskiego zespołu Bayernu rozegrał 47 meczów, w których strzelił 17 bramek, co jak na środkowego pomocnika wydawało się bardzo dobrym wynikiem. W nagrodę dostał trzy spotkania w zespole rezerw i po ukończeniu 19 roku życia trafił do II-ligowego Greuther Furth. A póżniej? Kompletny zjazd po trzecich i czwartych ligach niemieckich. Miedź wyciągnęła go po przeciętnym sezonie na zapleczu szwajcarskiej ekstraklasy (2 gole i 7 asyst w FC Wohlen): – Polski w ogóle nie znałem jako kraju. Byłem bardzo oddalony mentalnie i fizycznie od gry w tej lidze. Jednym z głównych powodów przenosin do Legnicy była osoba Wojciecha Stawowego. Spodobała mi się jego wizja gry, jednak po kilku tygodniach nie rozumiałem sytuacji, w jakiej się znalazłem. Z mojego punktu widzenia, każdy miesiąc spędzony w Miedzi był dla mnie coraz lepszy. Niestety, od trenera nie dostawałem za wielu szans.
Tiki taka a’la Stawowy sprowadziła Miedź tuż nad strefę spadkową. Do Kakoko na dobre przekonał się dopiero Janusz Kudyba. Po 33 latach przerwy legniczanie w końcu zagrali o punkty z Zagłębiem, a między innymi dzięki bardzo dobrej grze Yannicka, udało się wygrać 2:0.
W Legnicy znów sezon kończy się jednak wielkim rozczarowaniem i zamiast awansu do ekstraklasy, bałagan po Stawowym musiał sprzątać Janusz Kudyba. Widmo spadku zamieniono na miejsce w środku tabeli, a dobra wiosna pozwoli Kakoko zastanowić się nad kilkoma ofertami z ekstraklasy. 25 lat to ostatni dzwonek, by gość kształtowany przez szkółkę Bayernu w końcu zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej. – W I lidze rywale grają bardzo fizycznie, dlatego staram się, jak najszybciej rozgrywać piłkę. Dorosłością taktyczną staram się przewyższać walory fizyczne rywali. A wracając do Bayernu, zostałem tam tylko ukształtowany jako piłkarz. Z Monachium poszedłem w świat i mam nadzieję, że wkrótce pokażę się kibicom w ekstraklasie.
MICHAŁ WYRWA