Reklama

Jagiellonia nie do zarżnięcia. Oni dalej walczą o wicemistrzostwo!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 czerwca 2015, 22:52 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pogoń w grupie mistrzowskiej robi za dostarczyciela punktów. Tak było w zeszłym sezonie – ledwie trzy remisy w siedmiu meczach – tak jest i w tym. Choć trener Michał Probierz o rywalu wypowiadał się przed meczem z dużym respektem, boisko nie pozostawiło wątpliwości, która z drużyn bije się o wicemistrzostwo. Szanse na nie może i są niewielkie – ciężko sobie wyobrazić Legia nie wygra u siebie z Górnikiem – ale Jaga broni nie złoży. O tym jesteśmy święcie przekonany. 

Jagiellonia nie do zarżnięcia. Oni dalej walczą o wicemistrzostwo!

Drużyna z Białegostoku ostatnio imponowała przede wszystkim skutecznością. W meczu z Wisłą Kraków dwa celne strzały wystarczyły do zdobycia dwóch bramek, z Górnikiem dwa uderzenia w światło bramki udało zamienić się – z pomocą Grendela – na trzy gole. Dziś, tak dla odmiany, Jaga trochę postrzelała.

Początek meczu to niemal tradycyjne wyczekiwanie na przejęcie inicjatywy przez jedną ze stron. Trochę to trwało. Zaczynaliśmy się już nawet nudzić, lecz na szczęście wynik otworzył Tarasovs. No i Jaga poczuła się bardzo pewnie. Nawet Maciej Gajos, który ostatnio notorycznie zawodził, czuł się na murawie swobodnie jak – nie przymierzając – inny Gajos przed kamerą. Jeszcze przed przerwą goście dorzucili drugą bramkę, a szczecińska młodzież wyglądała jakby przygotowywała się na solidny wpierdol. Zresztą o tamtejszej starszyźnie należałoby napisać to samo.

Nieprzypadkowo Michniewicz już w przerwie wystrzelał się ze wszystkich zmian…

I dość niespodziewanie Pogoń spróbowała wrócić do gry. Być może to efekt nonszalancji Jagiellonii, ale wydaje nam się, że ważniejszą rolę odegrała chęć godnego pożegnania się ze szczecińską publicznością. Nie udało się, zabrakło pary, ale żaden z Portowców nie położył się przed przyszłym pucharowiczem.

Reklama

Generalnie znęcanie się nad Pogonią nie ma większego sensu. Być może na początku fazy finałowej w Szczecinie mieli jeszcze apetyty, by troszeczkę namieszać, ale z meczu na mecz coraz bardziej było widać, że ta ekipa odstaje. Krawiec kraje, jak mu materii staje, a Czesławowi Michniewiczowi nie wystarcza jej nawet na przykrycie największych braków. Mówimy m.in. o dziurze na środku obrony. Wystawianie tam Matrasa to jak łatanie dziury w ścianie kartką papieru. Niby można zasłonić w ten sposób ubytek, ale próba ta zostanie zdemaskowana przy pierwszej lepszej okazji.

Jednak nawet w takim meczu można doszukać się pozytywów. Na przykład selekcja negatywna. Dziś upewniliśmy się na przykład, że Vladimirs Kamess nadaje się co najwyżej do rywalizacji na treningach. I to tylko wtedy gdy brakuje kogoś do gierki i potrzebna jest tzw. „sztuka”.

Wracając do Jagi. Drągowski znów pewny, Gajos w końcu w formie reprezentacyjnej, Tuszyński dogonił właśnie Piątkowskiego w klasyfikacji strzelców. Tylko ten uraz Michała Pazdana może lekko martwić przed finiszem ligi. Poza tym, w tej drużynie wszystko gra i buczy.

jaga gornik

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...