Reklama

Orlando Sa: Gdyby nie kibice, już chyba by mnie w Warszawie nie było

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 czerwca 2015, 10:34 • 14 min czytania 0 komentarzy

– Nie czuję się liderem, ale szkoda, że wcześniej niektórzy nie rozumieli, że mogę dużo pomóc. Wcześniej nie pojawiałem się na boisku, a teraz mamy sytuację “jak trwoga, to do Orlando”. Nie mogę zapewnić, że gdybym grał dwa razy więcej, strzeliłbym dwa razy więcej goli. Ale na pewno mógłbym bardziej pomóc Legii – mówi dziś w rozmowie z Super Expressem Orlando Sa. Przyznaje też, że gdyby nie kibice Legii, to w stolicy już by go raczej nie było…

Orlando Sa: Gdyby nie kibice, już chyba by mnie w Warszawie nie było

FAKT

Na dzień dobry ostatnia nadzieja Legii. Czyli Orlando Sa.

Image and video hosting by TinyPic

To mecz „o być albo nie być” dla Legii. Szansa na wyprzedzenie Lecha w tabeli kurczy się z każdym spotkaniem. Jeśli mistrz Polski chce zachować szanse na obronę tytułu, to musi pokonać w Gdańsku Lechię. (…) Napastnik stołecznego zespołu jest przeciwnikiem obecnego systemu gry w ekstraklasie. – W każdym innym europejskim kraju Legia już dawno byłaby mistrzem, a Orlando odpoczywał na wakacjach z rodziną. Niestety podział punktów powoduje, że dopiero w maju zaczęliśmy grać mecze o wszystko – przekonuje legionista.

Reklama

Informacja z Poznania: Skorża już jest najlepszy.

Wystarczyło kilka miesięcy pracy Macieja Skorży (43 l.) w roli trenera Lecha, żeby osiągnąć najlepszą średnia punktów na mecz spośród wszystkich szkoleniowców Kolejorza od 2002 roku. Skorża do tej pory prowadził zespół w 28 meczach, w których zdobył 56 punktów. Daje to średnią dwa punkty na jedno spotkanie. Na to samo liczy teraz Skorża, który złożył ciekawą deklarację zaraz po przejęciu Lecha. – Moim celem jest mistrzostwo Polski już w tym sezonie. każde inne miejsce będzie porażką – stwierdził w sierpniu.

Poza tym:
– GKS spadł z ligi
– Szansa Danielewicza
– Jan Pawłowski zerwał więzadła
– Szczęsny w najgorszej jedenastce Premier League
– Koniec ery Mr. Blattera

Image and video hosting by TinyPic

Błaszczykowski chciał się zabić po stracie mamy. Biografia Kuby odbija się szerokim echem.

Bawił się w domu klockami, gdy usłyszał kłótnię rodziców. Najpierw wrzeszczał ojciec: „A masz, ty kur…!”, a później krzyczała matka: „Aaaa!”. Z bólu, bo właśnie przez swojego męża została ugodzona nożem. Cios przeciął tętnicę i kilka minut później umarła na oczach syna, 10-letniego Kuby Błaszczykowskiego. Były kapitan reprezentacji Polski postanowił opowiedzieć o wszystkim ze szczegółami. Już dziś ukazuje się jego szczera biografia „Kuba”, napisana we współpracy z Małgorzatą Domagalik (58 l.), w której Błaszczykowski opowiada o swoich najbardziej bolesnych przeżyciach.

Reklama

Więcej na ten temat będzie jeszcze w Super Expressie, tak jak i o Blatterze w Wyborczej. Tutaj jeszcze: Baron odsunięty na 10 lat.

Członkowie Komisji Dyscyplinarnej PZPN zdyskwalifikowali Kazimierza Grenia (53 l.) na 10 lat z działania w związkowych strukturach. Prezes Podkarpackiego ZPN 29 marca przed meczem Irlandia – Polska (1:1) w Dublinie sprzedawał pod stadionem bilety pochodzące z puli przeznaczonej dla związku, któremu szefuje. Greń żądał za wejściówki ceny znacznie przewyższającej ich nominalną wartość. Został zatrzymany przez policję. Przed sądem przyznał się do winy. – Moje życie zostało zniszczone – grzmiał Greń na konferencji prasowej po powrocie do Polski. Działacz utrzymywał, że jest niewinny, chociaż w Dublinie przyznał się do zarzutów.

RZECZPOSPOLITA

Beniteza taniec z gwiazdami. Zaczynamy zagranicą.

Real z chwilowej zapaści ma wyciągać trener, który ostatni wielki sukces odniósł dziesięć lat temu, wygrywając z Liverpoolem Ligę Mistrzów. Doprawdy dziwna to, ale symboliczna zmiana. Carlo Ancelottiego zastępuje w Madrycie człowiek, który przez długi czas był dla Włocha sennym koszmarem. Człowiek, który zabrał mu sprzed nosa puchar, pisząc z Liverpoolem w Stambule najbardziej niewiarygodny scenariusz w historii finałów Ligi Mistrzów – od 0:3 do 3:3 z Milanem i zwycięstwo w rzutach karnych z Jerzym Dudkiem w roli głównej. „To bez wątpienia piłkarski pracoholik. I myśliciel. Bez przerwy rozmawiał z nami o futbolu, starał się wszystko dopracowywać do perfekcji. Za jego kadencji każdy zrobił krok do przodu. Pracowaliśmy bardzo mocno nad taktyką. Benitez dostrzegł w tej dziedzinie największe braki. Wydawało mu się dziwne, że takich rzeczy nie znaliśmy. Dotąd graliśmy intuicyjnie, bazując na swoich najlepszych cechach – wspominał w swojej pierwszej biografii „Uwierzyć w siebie. Do przerwy 0:3″ polski bramkarz, odstawiony później przez Hiszpana na boczny tor. Benitez, którego inspiracją był Arrigo Sacchi, przychodził na Anfield jako zdobywca Pucharu UEFA oraz dwukrotny mistrz Hiszpanii z Valencią. Ale do dziś to jego jedyne tytuły ligowe. W Liverpoolu wywalczył Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty oraz Superpuchar Europy, ale potem bardziej kojarzył się jako telewizyjny ekspert niż specjalista od trofeów.

A teraz ekstraklasa. Demony przeszłości ścigają Legię.

Legia, by pozostać w grze o mistrzostwo, musi modlić się o wpadkę Lecha, który jedzie do Zabrza, ale przede wszystkim piłkarze Henninga Berga muszą pokonać w Gdańsku Lechię. A to oznacza zmierzenie się z demonami z przeszłości. W sezonie 2011/2012 Legia też wydawała się murowanym kandydatem do mistrzostwa Polski. Ofensywny duet warszawian Miroslav Radović – Danijel Ljuboja na tle reszty zawodników ligi wyglądał, jakby przybył z innej planety, i nie było chyba szkoleniowca w ekstraklasie, który nie patrzyłby na Serbów z zazdrością. Wówczas, dokładnie tak jak w tym sezonie, Legia też miała za sobą udaną jesień w Lidze Europejskiej. Wyszła z grupy, w której oprócz niej grało PSV Eindhoven, Rapid Bukareszt oraz Hapoel Tel Awiw, dokładnie jednak jak w tegorocznej edycji nie dała rady już pierwszemu przeciwnikowi w fazie pucharowej. Wówczas zbyt mocny okazał się Sporting Lizbona, w tym Ajax Amsterdam. To jednak wcale nie koniec analogii – zajmująca pierwsze miejsce w lidze Legia, jeszcze zanim sezon się skończył, wystąpiła w finale Pucharu Polski, który wygrała. W 2012 roku było to trzy kolejki przed finiszem ligi, a przeciwnikiem był Ruch Chorzów, w obecnym sześć serii zostawało jeszcze do końca sezonu ekstraklasy, gdy Legia pokonała Lecha. I wtedy, i dziś w przedostatniej kolejce Legia jechała do Gdańska. Wówczas mecz przegrała i tym samym straciła pierwsze miejsce w tabeli, a co za tym idzie, oczywiście tytuł na rzecz Śląska Wrocław. Żeby było jeszcze ciekawiej, wtedy trenerem warszawskiego klubu był obecnie pracujący w Lechu Poznań Maciej Skorża. Po tym, gdy dał się wyślizgnąć mistrzostwu, musiał z Legii oczywiście odejść.

GAZETA WYBORCZA

W Fakcie i Rzepie celowo pominęliśmy cytowanie tekstu o prezesie FIFA. Tutaj Michał Szadkowski pisze: Lawina zmiotła Blattera.

Image and video hosting by TinyPic

– Lawina nigdy nie zatrzymuje się na pierwszej skale. To dopiero początek – powiedział we wtorek prezes PZPN Zbigniew Boniek. Chwilę wcześniej 79-letni Sepp Blatter ogłosił, że odchodzi, a kongres wyborczy zwoła najszybciej jak się da. – Kocham FIFA bardziej niż cokolwiek, chcę jej dobra. I dla dobra futbolu nie będę kandydował – powiedział Szwajcar. W FIFA pracował od 40 lat, zaczynał jako dyrektor techniczny, później był sekretarzem generalnym, by w 1998 r. zostać prezesem. Lawina zaczęła się staczać kilka dni temu. W przededniu wyborów szwajcarska policja wszczęła śledztwo w sprawie wyborów gospodarzy mundiali w 2018 i 2022 r., a amerykańscy funkcjonariusze oskarżyli o korupcję 14 osób, w tym dziewięciu działaczy FIFA, m.in. dwóch wiceprezydentów światowego futbolu. W sumie mieli oni przyjąć 150 mln dol. łapówki. Mimo to Blatter piątkowe wybory wygrał zdecydowanie – uzyskał poparcie 133 szefów związków zrzeszonych w FIFA (każdy miał jeden głos, do zwycięstwa wystarczy 105), a jego rywal Ali ibn Husajn – 73. Ale lawiny powstrzymać się już nie dało. Do śledztwa FBI chcą dołączyć Brytyjczycy, brazylijski senat powoła komisję śledczą, Interpol przeszukuje siedziby firm związanych z argentyńskim futbolem, Paragwaj nałożył areszt domowy na Nicolása Leoza, jednego z najbardziej skorumpowanych działaczy FIFA. Zmian domagali się sponsorzy, Anglicy zaczęli zaś nawoływać do bojkotu mundialu bądź wyjścia UEFA z FIFA. Aż w końcu wczoraj “New York Times” podał, że sekretarz generalny FIFA Jéreme Valcke zlecił przelanie 10 mln dol. na konta CONCACAF. Zarządzająca futbolem w Ameryce Północnej i Środkowej konfederacja była wówczas kierowana przez wielokrotnie oskarżanego o korupcję Jacka Warnera oraz dzisiejszego informatora FBI Chucka Blazera. Według FBI była to łapówka za poparcie dla RPA w wyborach gospodarza mundialu 2010. Valcke to jeden z najbardziej zaufanych współpracowników Blattera, sekretarzem generalnym został osiem lat temu.

Tym razem Lech nie chce być drugi.

Już dziś Lech może zostać mistrzem Polski – jeśli w przedostatniej kolejce wygra w Zabrzu z Górnikiem, a Lechia Gdańsk pokona Legię. W stolicy Wielkopolski na tytuł czekają pięć lat, kibice mówią: Basta! (…) To oznacza, że w ostatnim pojedynku na szczycie w Warszawie Ivica Vrdoljak, trzykrotny mistrz Chorwacji z Dinamem Zagrzeb i dwukrotny z Legią, miał na koncie więcej tytułów niż cała jedenastka lechitów. Bo poznaniacy w ostatnich latach byli jak Adaś Miauczyński, który w filmie “Nic śmiesznego” mówi: “Znowu drugi. Całe życie drugi. Nawet jak gdzieś pierwszy byłem, czułem się jak drugi”. W ostatnich tygodniach Lech ze swojej wady uczynił atut. Po przegranym finale Pucharu Polski (1:2 z Legią) poznaniacy są inną drużyną. – Brak doświadczenia w walce o trofea przestał być problemem – mówi Arajuuri. – Głód sukcesu jest wielki, jesteśmy gotowi na wyrzeczenia. Pracujemy ciężej i jesteśmy jeszcze bardziej skupieni na celu – tłumaczy Fin. Jak to się stało, że faworytem ekstraklasy stał się klub, który rozpoczął sezon kompromitacją w europejskich pucharach z półamatorskim zespołem Stjarnan Gardabaer z Islandii? Oczywiście nie byłoby Lecha na pozycji lidera, gdyby broniąca tytułu Legia nie przegrała aż dziewięć razy. Ale błędy potentata trzeba było umieć wykorzystać. Skorża motywację ma szczególną. W 2008 i 2009 r. zdobywał mistrzostwa z Wisłą Kraków i tego samego oczekiwano od niego w stolicy. W Legii zawiódł dwukrotnie. Szczególnie w sezonie 2011/12 przegrał rywalizację w ostatnich kolejkach, choć wydawało się, że Legia jest pewna tytułu. Kiedy więc po powrocie z pracy w Arabii Saudyjskiej i ponadrocznym odpoczynku od zawodu objął we wrześniu Lecha, chciał oderwać łatkę trenera przegranego. W bezpośrednich starciach Lech udowadniał wyższość nad Legią. Wygrał dwa z trzech meczów ligowych, jedyny remis rywale uratowali w doliczonym czasie gry. Mimo to po pierwszym meczu rundy rewanżowej Lech tracił dziewięć punktów do lidera i zajmował ósme miejsce. Po porażce 2:3 z Piastem Gliwice Skorża mówił: – Mało mam zawodników, którzy chcą za wszelką cenę wygrać. To największy problem.

SUPER EXPRESS

Ronaldo dostał mandat za sikanie? No, niebywałe. Spójrzmy w coś odrobinę poważniejszego – rozmowa ze Smudą. Lech będzie mistrzem.

Image and video hosting by TinyPic

Dlaczego stawia pan na Lecha?
– Bo Legię czeka trudniejsze zadanie w Gdańsku niż Lecha w Zabrzu. Lech jest bardzo zmobilizowany. Maciek Skorża objął drużynę, gdy jej nie szło, ale pobudził piłkarzy i coś zaskoczyło w dobrym momencie. Kędziora, Linetty, Kownacki, Jevtić mają duży potencjał, są na fali. Ale jeśli Wisła wygra dzisiaj we Wrocławiu, to w ostatnim meczu w Poznaniu może pokrzyżować plany Lecha, bo będzie zdeterminowana w walce o puchary.

(…)

Uczy się pan hiszpańskiego?
– Troszkę znam ten język, bo miałem w Lechu i Wiśle wielu piłkarzy mówiących po hiszpańsku. Ale jeśli ma pan na myśli to, że miałbym pracować z reprezentacją Peru, to sprawa jest nieaktualna. Jak szybko pojawił się taki pomysł, tak samo szybko zniknął.

Ojciec nie okazał skruchy, czyli ciąg dalszy historii Jakuba Błaszczykowskiego na podstawie jego biografii.

Zygmunt Błaszczykowski został skazany na 15 lat więzienia. Zarówno w trakcie odsiadywania wyroku, jak i po wyjściu zza krat szukał kontaktu z synami, Kubą i Dawidem.”To było chyba czternaście lat po tragedii. Zadzwonił, odebrałem, a on mówi: tata dzwoni. Odłożyłem słuchawkę. Jedyna rzecz, jaka mnie wtedy dręczyła, to, że łudziłem się, że może on ma jakieś wyrzuty sumienia, że w pewnym sensie posypie głowę popiołem, ale tak się nie stało. Mogłoby to zmienić pewne rzeczy. być może” – pisze Kuba, który twarzą w twarz spotkał się z ojcem tylko raz po jego wyjściu z więzienia. “Byłem akurat na hali sportowej w Kłobucku. Podszedł do Dawida, a brat mu powiedział, że idę przed nim. Podszedł i zaczął rozmawiać. Zapytałem, czy wie, co zrobił. A on: Ty znowu o tym. Mówię: a o czym mamy rozmawiać, jak nigdy jeszcze na ten temat nie rozmawialiśmy? Wtedy powiedział, że to nie jest tak, jak myślę. Później zmienił temat i utwierdził mnie w przekonaniu, że przez ten czas, kiedy nie miałem z nim kontaktu, nic nie straciłem” – przyznaje Kuba. Obaj synowie, mimo że ojciec zmienił ich życie w koszmar, i tak starali się mu pomóc. Dawid: “Wiele razy myślałem o tym, że nie mam ojca od momentu, w którym zabił mamę. To był dla mnie szok. Ale wtedy, gdy potrzebował pomocy, to uważałem, że jako syn powinienem mu jej udzielić. Po rozmowie z Kubą zdecydowaliśmy, że mu pomożemy. Miał marskość wątroby i leżał na oddziale intensywnej terapii. Zacząłem działać, załatwiłem lekarza, pojechałem tam z nim.”. Zygmunt Błaszczykowski zmarł 23 maja 2015 roku. Synowie zdecydowali się przyjechać na pogrzeb. Jeszcze raz Dawid: “W momencie, kiedy go pochowaliśmy, to mu wybaczyłem. To jednak mój ojciec. A Kuba? Myślę, że w jakimś stopniu też mu wybaczył.

Image and video hosting by TinyPic

Jak trwoga to do Orlando – słusznie zauważa tabloid. Dynamiczna, konkretna rozmowa z Portugalczykiem.

Kiedy trener sadzał cię na ławce, kibice ujmowali się za tobą. Jak to odbierasz?
– Poparcie kibiców czułem przez cały sezon, za co bardzo dziękuję. Gdyby nie oni, już chyba by mnie w Warszawie nie było.

Było wsparcie od kibiców, a brakowało od trenera Berga?
– Podkreślę – czułem wsparcie kibiców. Nie chcę teraz rozwijać tematu trenera Berga.

Ostatnio strzeliłeś kilka ważnych goli. Poczułeś się liderem tej drużyny?
– Nie czuję się liderem, ale szkoda, że wcześniej niektórzy nie rozumieli, że mogę dużo pomóc. Wcześniej nie pojawiałem się na boisku, a teraz mamy sytuację “jak trwoga, to do Orlando”. Nie mogę zapewnić, że gdybym grał dwa razy więcej, strzeliłbym dwa razy więcej goli. Ale na pewno mógłbym bardziej pomóc Legii. Nie ja jednak rządzę, nie jestem trenerem.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Lech mistrzem już dziś?

Image and video hosting by TinyPic

Sądny wieczór w Gdańsku. Przed Legią ważna próba. Szersza wersja tekstu, który cytowaliśmy z Faktu.

Brak mistrzostwa będzie wielką porażką murowanego faworyta, który oddał tytuł na własne życzenie. Na razie przy Łazienkowskiej czekają, co się wydarzy w Gdańsku i w niedzielę. Dwa zwycięstwa, nawet jeśli nie zapewnią tytułu, zwiększą szanse Berga na pozostanie w klubie, które i tak nie są wcale małe. Norweg musi przekonać właścicieli, że ma pomysł, co zrobić, by w przyszłym sezonie pogodzić sukcesy w pucharach ze skuteczniejszą grą w ekstraklasie. Jesienne zwycięstwa w Lidze Europy powodują, że jeśli Legia nie awansuje do eliminacji Champions League, latem będzie rozstawiona we wszystkich rundach kwalifikacyjnych LE co zwiększy szanse na trzeci rok z rzędu w fazie grupowej rozgrywek. Na razie jednak nikt w klubie nie traci nadziei na mistrzostwo. W Gdańsku Legia zagra bez pauzującego za kartki Jakuba Rzeźniczaka oraz kontuzjowanego Dudy. Stopera zastąpi Dossa Junior, ofensywnego pomocnika – Michał Masłowski. – Gdybyśmy nie wierzyli w tytuł, do Gdańska pojechaliby juniorzy – kończy Sa.

Image and video hosting by TinyPic

Bełchatów już spadł, kto będzie następny? Antoni Bugajski pisze o dramatycznym rozstaniu z ekstraklasą.

Arkadiusz Piech, Michał Mak, Kamil Poźniak, Kamil Wacławczyk, Łukasz Wroński – ofensywni piłkarze Bełchatowa, którzy mają mocne papiery na grę w ekstraklasie i to w drużynie lepszej niż ostatnia w tabeli. Wszyscy jednak wylatują z ligi z tym klubem już drugi raz. Z wyjątkiem Piecha, bo on spadał w poprzednim sezonie z Zagłębiem Lubin. Upiory wróciły. We wtorek mijały dokładnie dwa lata od tej poprzedniej degradacji bełchatowian. Wtedy wszystko w klubie się sypało. Nie było pieniędzy i perspektyw. Nikt by się nie założył, że pierwszoligowa banicja potrwa jeden sezon. Był jednak promyk nadziei, na którym udało się zbudować przyszłość – drużyna spadła z ekstraklasy, ale nie musiała się wstydzić, bo rundę rewanżową miała znakomitą. Punktowała, odrabiała przepastne straty z jesieni, ale nie zdążyła. Przegrała o włos. Oba zespoły łączy trener Kamil Kiereś. Wtedy też stracił stanowisko, ale wrócił w roli strażaka, zastępując Michała Probierza. Tym razem zluzował Marka Zuba. Kiereś to trener idealnie skrojony na bełchatowski rozmiar, zna specyfikę tej drużyny jak nikt, wie, jak dotrzeć do piłkarzy i przekonać ich, że nie są tak słabi, jak cała Polska im wmawia. (…) Wieści z Bełchatowa niekoniecznie musiały cieszyć uczestników meczu Podbeskidzie – Górnik Łęczna. Bo gol Korony oznaczał, że to ona przynajmniej na chwilę ucieka spod topora, a przecież ze strefy spadkowej wyzierał Zawisza, który w każdej chwili mógł strzelić gola Piastowi. W Bielsku-Białej nikogo więc nie urządzał remis, ale też nikt nie miał odwagi, by z pasją zaatakować – bezpieczniej było myśleć o jednym punkcie niż o porażce, która mogła zepchnąć do strefy spadkowej. Ta świadomość paraliżowała. Wyrównujący gol w Bełchatowie zmienił sytuację o tyle, że Korona dla innych rywali wciąż była na wyciągnięcie ręki.

Image and video hosting by TinyPic

Tymczasem Legię straszy Wojtkowiak.

– W każdym meczu staramy się grać bezkompromisowo i nie inaczej będzie z Legią. Lech zapewne nam kibicuje, ale my mamy swój cel w postaci awansu na czwarte miejsce. I tylko to się liczy – przekonuje przed środowym spotkaniem z wiceliderem tabeli prawy obrońca Lechii Gdańsk Grzegorz Wojtkowiak. (…) Zapewniam, że bez względu na kadrowe problemy, będziemy walczyć o udział w europejskich pucharach do ostatniej minuty. Zarówno podczas najbliższego meczu z Legią jak i niedzielnego z Jagiellonią w Białymstoku. Na razie myślimy jednak przede wszystkim o środzie. Legia niby uchodzi za faworyta, ale ja się z tym twierdzeniem nie zgodzę. Rywale na pewno z tyłu głowy mają ostatnią porażkę w Gdańsku. Czeka ich u nas trudna przeprawa – podkreśla Wojtkowiak.

Image and video hosting by TinyPic

No, już bez przesady z tym straszeniem… A na koniec informacja z kadry. Broź na lewą obronę.

Adam Nawałka jako jeden ze swoich największych problemów od początku pracy z kadrą musi traktować obsadzenie lewej obrony. Jak już znalazł odpowiednich wykonawców, to odebrał mu ich los. Z Gruzją duże szanse na pierwszy skład ma Łukasz Broź, który w reprezentacji Nawałki zagrał do tej pory 38 minut. Od lat biało-czerwoni największe kłopoty mieli na lewej flance. Wielu szukało i próbowało zmieniać, a i tak etatowym obrońcą był Jakub Wawrzyniak. W przeszłości spadała na niego lawina krytyki, ale trzeba uczciwie przyznać, że u obecnego selekcjonera obrońca Lechii Gdańsk grał bardzo dobrze. Po wielu eksperymentach w meczach towarzyskich Nawałka w el. EURO 2016 postawił na doświadczonego 31 – latka i ten go nie zawiódł. W historycznym, wygranym 2:0 meczu z Niemcami był jednym z najlepszych na boisku, ale nie dokończył spotkania z powodu kontuzji. (…) Jeśli nie Broź to kto? Sztab szkoleniowy analizuje różne warianty. Opcjami rezerwowymi są chociażby piłkarze Tereka Grozny: Marcin Komorowski i Maciej Rybus. „Ryba” w ostatnim spotkaniu sezonu z Uralem, przegranym 1:3, grał na lewej obronie, ale dla niego trener przewiduje też inne pozycje na boisku. 25 – latek może grać z Gruzją na lewym skrzydle lub na nowej dla siebie pozycji nr 8. Obaj pojawią się w Warszawie już dziś i wezmą udział w kilku dodatkowych treningach zorganizowanych przez sztab reprezentacji.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...