Marcin Robak z powodu kontuzji kostki nie zagra do końca sezonu. Jakkolwiek patrzeć, brak ciągle urzędującego króla strzelców dla każdej drużyny w Ekstraklasie byłby wielkim osłabieniem. I nie inaczej będzie w Pogoni, bo nie mamy żadnych wątpliwości, że w każdych okolicznościach lepiej takiego Robaka mieć do dyspozycji, niż nie mieć.
Z drugiej strony Pogoń, jak mało która drużyna, ma duży komfort w doborze napastników. Wypada Robak, który w całym sezonie zdobył jedenaście goli, ale Czesław Michniewicz wciąż może skorzystać z Łukasza Zwolińskiego, który ma o jedno trafienie więcej. Trudno też nie zauważyć, że regularne granie 22-latkiem to zdecydowanie lepsza inwestycja w przyszłość dla szczecińskiego klubu. Gdyby prezesi i trenerzy mogli wybrać, którego z napastników woleliby stracić do końca sezonu, prawdopodobnie wskazaliby 32-letniego Robaka.
Tym bardziej, że według statystyk drużyna lepiej się czuje z popularnym „Zorro” w ataku. W tym sezonie Robak dziewięciokrotnie zaczynał w pierwszym składzie bez Zwolińskiego u boku, a Pogoń zdobywała w tych spotkaniach średnio jeden punkt na mecz. Kiedy obaj napastnicy razem znajdowali się w wyjściowej jedenastce – co w obecnych rozgrywkach zdarzyło się sześć razy – wynik był dokładnie taki sam. Natomiast w piętnastu spotkaniach, w których Zwoliński wybiegał na boisko od początku, a Robak był poza składem, średnia podskakiwała o ponad 50 procent, czyli do przeszło półtora punktu na mecz.
W tym sezonie Pogoń odniosła jedenaście zwycięstw. Osiem z nich miało miejsce, kiedy w pierwszym składzie wybiegał Zwoliński, a tylko trzy, kiedy to Robak grał od początku. W tym kontekście strata i tak nękanego przez kontuzje króla strzelców nie wydaje się dla „Portowców” aż tak bolesna.
Inna sprawa, że ze statystyką jest jak z kostiumem kąpielowym – pokazuje wiele, ale najważniejsze wciąż pozostaje w ukryciu. Trudno negować, że Zwoliński jest w świetnej formie, strzelił sześć goli w sześciu ostatnich meczach i ma bardzo dobry wpływ na drużynę. Nie zmienia to jednak faktu, że kontuzja Robaka to wciąż ogromna strata i od dziś Czesław Michniewicz będzie miał zdecydowanie większy ból głowy z ustaleniem składu i taktyki.
Fot. FotoPyk