– Będę walczył. Niedawno John Terry uszczypliwie powiedział o jednym z trenerów, że ciągle tu stoi i walczy. Więc i ja mam taki plan na ten ostatni rok. (…) Czuję, że dochodzę do ściany i tak będzie lepiej dla wszystkich. Chciałbym grać do czterdziestki, do pięćdziesiątki. Ale powoli czuję, że ten czas nadchodzi. Tak naprawdę, jeśli mój kontrakt wygasałby teraz, mógłbym się zastanowić, czy nie kończyć – mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Arkadiusz Głowacki, piłkarz Wisły.
FAKT
Lewandowski dostanie kumpli za 200 milionów – uderza tabloid. W skrócie: Di Maria, De Bruyne, Griezmann i Gundogan na liście życzeń Bayernu. I tyle.
Nakręca mnie Dudek – mówi Katarzyna Kiedrzynek.
PSG awansu do finału Ligi Mistrzyń nie mogło być pewne do końca drugiego półfinału, a pani interwencja z 88. minuty uchroniła od straty decydującej bramki. Ile razy oglądała pani tę sytuację?
– Tysiące. Nawet zaraz po meczu, bo wiedziałam, że wyciągnęłam drużynę z opałów. W zasadzie mało co pamiętam z tej sytuacji. Zrobiłam to automatycznie, tak mnie zaprogramowano. Nie myślałam o tym wiele. Cieszę się, że się udało, dotknęłam tę piłkę i jesteśmy w finale.
(…)
Dziesięć lat temu Ligę Mistrzów zdobył z Liverpoolem Jerzy Dudek. Będzie pani do niego dzwonić przed finałem?
– Nie, ale nie ukrywam, że obejrzę ten mecz. Przed ważnymi spotkaniami nakręcam się interwencjami Jurka Dudka z tego spotkania. Ten finał pokazał piękno futbolu. Mimo tego, że przegrywali do przerwy trzema bramkami, to się nie poddali. Zawsze trzeba walczyć do końca.
Majewskij do Legii czy Lecha? Duże zainteresowanie piłkarzem Zawiszy.
Wszystko wskazuje na to, że Ivan Majewskij (27 l.) zbyt długo nie pogra sobie w Zawiszy. O Białorusina walczą działacze Legii i Lecha. Szef Zawiszy Radosław Osuch (46 l.) zimą ściągnął zawodnika do Bydgoszczy z FK Mińsk. Majewskij doszedł do znakomitej formy pod okiem trenera Mariusza Rumaka (38 l.) i zadebiutował w reprezentacji Białorusi.
Poza tym:
– Babiarz się zastanawia nad nową ofertą Ruchu
– Armand Ella z Sandecji będzie pauzował pół roku
– Pietrasiak znów w kadrze Podbeskidzia
– Skorża musi postawić na Tamasa Kadara
107 meczów czeka na gola. Kto? Adrian Klepczyński.
Adrian Klepczyński (34 l.) 107 meczów czeka na zdobycie bramki w ekstraklasie. Pod tym względem obrońcy Piasta nie dorównuje żaden ligowiec. – Nie jestem od zdobywania bramek, bo gram na obronie, ale nie powiem, fajnie byłoby wreszcie pokonać bramkarza. Nawet syn co jakiś czas mnie pyta, kiedy strzelę gola – przyznaje Klepczyński. (…) – Liczę, że przydam się drużynie w ostatnich meczach sezonu. Kto wie, może znowu uda się coś strzelić? – zastanawia się doświadczony obrońca. W liderującym Lechu niechlubnym rekordzistą jest Łukasz Trałka (32 l.), który przez 54 spotkań nei zdobył bramki. – Dlaczego nie strzelam? Dlatego, że nawet nie próbuję. Nie wchodzę w pole karne przy stałych fragmentach, nie strzelam z dystansu – tłumaczy defensywny pomocnik.
W Fakcie dziś nudno.
RZECZPOSPOLITA
Budowa i rozsypka. Piotr Żelazny pisze o lidze.
Lech jest liderem dzięki słabości Legii, która miała rządzić ligą, bo pieniędzy ma najwięcej. – Pozycja Lecha w głównej mierze wynika z tego, że Legia gra źle – bez chwili wahania mówi były bramkarz obu tych klubów Piotr Mowlik. – Warszawianie sami sobie są winni, gdyby Legia była w formie z jesieni, nie mówilibyśmy dziś o Lechu w kontekście mistrzostwa Polski. Kolejorz jest liderem i po zwycięstwie w Warszawie w ostatniej kolejce ma dwa punkty przewagi nad broniącą tytułu Legią. Kilka dni wcześniej zawodnicy Macieja Skorży dali sobie jednak wyjąć z rąk Puchar Polski. W pierwszej połowie finału byli zespołem zdecydowanie lepszym od Legii, ale jednak przegrali i musieli przyglądać się fecie rywali. Dobra wiosna z poważnymi widokami na tytuł w dużym stopniu rekompensuje kibicom z Poznania jesienny wstyd. Prowadzony wówczas jeszcze przez Mariusza Rumaka zespół odpadł z eliminacji Ligi Europejskiej, przegrywając z półamatorskim klubikiem z Islandii – Stjarnan. W ogóle Lech upodobał sobie wpadki z amatorami – w półfinale PP przegrał w Stargardzie Szczecińskim 1:3 z II-ligowymi Błękitnymi, ale w rewanżu udało mu się straty odrobić. To jednak Skorża i jego piłkarze mają na sześć kolejek przed końcem sezonu wszystkie atuty po swojej stronie. Cztery mecze u siebie na stadionie przy Bułgarskiej – w tym ze Śląskiem i Jagiellonią – no i wspomniane, kluczowe, dwa punkty przewagi. – Nie wierzę, że Lech wygra wszystkie mecze do końca sezonu. Na pewno zgubi po drodze punkty – mówi były reprezentant Polski Tomasz Łapiński, po czym jednak dodaje: – Ale nie wierzę też, że komplet punktów zdobędzie Legia. Układ pierwszej trójki będzie się jeszcze zmieniał.
SUPER EXPRESS
Polska bramkarka zagra w finale żeńskiej Ligi Mistrzów. Czy Kiedrzynek będzie jak Dudek?
Po odpadnięciu Bayernu Monachium Roberta Lewandowskiego (27 l.) z męskiej Ligi Mistrzów Katarzyna Kiedrzynek (24 l.) to jedyny reprezentant Polski z szansami na wygranie Champions League. Dziś w finale żeńskiej LM zespół polskiej bramkarki, PSG, zmierzy się z 1. FFC Frankfurt. – Marzy mi się, by Polka wzorem Jerzego Dudka sprzed 10 lat stała się bohaterką konkursu “jedenastek” – mówi Tomasz Lach, komentator Eurosportu (ta stacja pokaże na żywo berliński finał). (…) – Uważam, że to finał z podobnymi do siebie drużynami. Trzeba pamiętać o tym, że PSG wyeliminował dwie najlepsze drużyny ostatnich lat, Wolfsburg i Lyon. Kiedrzynek z zawodniczki, która przyszła do PSG i na początku nie mieściła się nawet na ławce, po kilkunastu miesiącach stała się pierwszą bramkarką. Do tego już w swoim drugim sezonie została wybrana przez “France Football” do najlepszej jedenastki rozgrywek – podkreśla Joanna Tokarska, była reprezentantka Polski, obecnie ekspert Eurosportu.
Superak prezentuje dużą rozmowę z Emmanuelem Olisadebe, który wchodzi w świat biznesu. Sam wywiad nie porywa.
Z tego, co słyszałem, masz też inne plany.
– Jesienią zapisuję się do szkoły trenerskiej. Nie wiem, czy w przyszłości będę trenerem młodzieży, czy dorosłych i czy w ogóle, ale papiery warto mieć. Kusi mnie też praca komentatora sportowego. Mamy w Nigerii telewizję Supersport, odpowiednik polskiego Canal+. Czuję, że odnalazłbym się w roli eksperta.
Próbowałeś też robić biznesy z Chińczykami.
– Byłem w kontakcie z chińskim klubem, w którym wcześniej grałem, i zaproponowałem im kilku piłkarzy. Nie dogadaliśmy się, bo po pierwsze spadli z ligi, a po drugie w Chinach od razu chcą piłkarzy z reprezentacji. Talenty nie bardzo ich interesują, a ja właśnie takich polecałem. Młodych, perspektywicznych.
Co do Chin, to ostatnio w polskiej lidze ten kierunek stał się dobry. Warto?
– Gdy masz 16 lat, to grasz dla przyjemności. W wieku 20-21 lat zaczynasz myśleć o sobie, a jak dobijasz do trzydziestki, to starasz się zabezpieczyć przyszłość rodziny. Jeśli ktoś gdzieś idzie i mówi, że tam poszedł, bo był kibicem tego klubu od dzieciństwa, to nie mówi prawdy. Idzie tam, bo dostaje lepszy kontrakt. Skoro zawsze był fanem tej drużyny, to czemu nie godzi się w niej grać za mniej? Nie godzi się, bo na końcu dnia są rachunki do zapłacenia, a ludzie są tacy, że pieniędzy nigdy im za wiele. Również dlatego wybierają Chiny. Ja też tak zrobiłem pod koniec kariery. Bo potem wszystko się kończy, a nazwiskiem już nie zapłacę. Jeśli wejdę do sklepu i powiem, że jestem Olisadebe i żeby mi dali za to chleb, to właściciel albo wezwie policję, albo mnie pogoni. Dlatego warto mądrze zarządzać tym, co się zarobiło.
A te biznesy? Olisadebe chce wejść w rynek nieruchomości.
GAZETA WYBORCZA
Juve: reaktywacja. GW porusza temat Ligi Mistrzów.
I znów nie będzie El Clasico w finale, dla mnóstwa fanów kulminacji Ligi Mistrzów wyśnionej. Barcelona awansowała, ale Real Madryt uległ Juventusowi. Potędze, która wstała z martwych. Real, firma pielęgnująca kult indywidualności, to bogata historia skupowanych za dziesiątki milionów megagwiazd. Ale także bogata historia piłkarzy niewystarczająco medialnych i zdolnych – czasem także wychowanków – którzy musieli odejść, by sławnym solistom ustąpić. A potem się na Madrycie mścili. Przed dekadą przeżył to Fernando Morientes. Wydalony do AS Monaco, wrócił z tym klubem, by wyrzucić Real z Ligi Mistrzów w ćwierćfinale. Zdobył bramkę w obu meczach, został królem strzelców rozgrywek. Alvaro Morata korony dla snajpera nad snajperami nie weźmie, ale też śni na jawie. W Madrycie spędził sześć lat, przed tym sezonem został sprzedany, by Real ugodzić w półfinale. I przed tygodniem w Turynie, i w środę w Madrycie. I ostał się jako jedyny uczestnik rozgrywek, który może obronić trofeum. Real po środowym remisie 1:1 na szczycie się nie utrzyma. Podobnie jak wszyscy obrońcy tytułu od 1990 roku. Znów nie obejrzymy finału, który zdawał się naturalną, wręcz nieuniknioną kulminacją epoki, w której jeden mecz spotężniał do meczu nad meczami. (…) Turyńczycy na wspaniały kwartet pomocników – Andrea Pirlo, Paul Pogba, Claudio Marchisio, Arturo Vidal – wydali tyle pieniędzy, ile wystarczyłoby na ćwiartkę lśniącego pod madryckimi jupiterami Jamesa Rodrigueza. A na wszystkich piłkarzy z pola mniej niż Real na jednego Cristiano Ronaldo. Oni wstali z martwych. Na finał czekają od 12 lat również dlatego, że po aferze Calciopoli z europejskich aren znienacka zniknęli.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Oto okładka PS.
Na początek Liga Mistrzów i planowane transfery Bayernu – odpuszczamy. Lewy zawiódł? Cud, że w ogóle zagrał – pisze Przemysław Rudzki.
Nie uważam, że Lewandowski zawiódł w dwumeczu z Barceloną. Mało tego – sądzę, że zagrał więcej niż przyzwoicie jak na kogoś, kto w ogóle nie powinien wystąpić w tych dwóch spotkaniach. Mój druh, Krzysiek Stanowski, napisał na Twitterze tak: „Nie wypada tego pisać, więc… ja zacznę: gdyby RL był w optym. formie i był w maju killerem, ten dwumecz mógłby być na styku. Jednak zawiódł”. Kluczowy jest zwrot „gdyby był w optymalnej formie”. Ale trudno być w optymalnej formie, kiedy w tle pojawiają się takie terminy jak „zrosty kostne”, „ropień”, „upośledzenia drożności” i „kuracja antybiotykowa”. Facet miał złamaną szczękę i nos. Normalnie ludzie dochodzą do siebie po czymś takim ze dwa tygodnie, 99 proc. z nich nie wykonuje żadnych czynności, a już na pewno lekarza zabraniają jakichkolwiek aktywności fizycznych.
Rozmowę z Kiedrzynek przytaczaliśmy już dwukrotnie, zainteresowanie Lecha Majewskijem – również już znane. Tymczasem Orlando Sa wraca do łask.
Tak gorąco, jak to się dzieje od minionej soboty, przy Łazienkowskiej nie bylo już dawno. Dni wypełniają rozmowy w gronie drużyny, dyskusje z trenerem Henningiem Bergiem, szukanie recepty na wyjście z kryzysu, bo nikt nie ma wątpliwości, że zespół się w takowym znalazł. Tajemnicą poliszynela jest to, że nie wszystkie decyzje Norwega podobają się jego pracodawcom. Przede wszystkim chodzi o Orlando Sa, notorycznie rezerwowego. Wprawdzie do meczu ze Śląskiem we Wrocławiu zostały jeszcze trzy dni, ale dziś wszystko wskazuje na to, że Portugalczyk zagra od pierwszej minuty zamiast Marka Saganowskiego.
Gerson z Lechii zdziwiony podziałem punktów.
Pierwszy raz w życiu spotykam się z takim systemem rozgrywek, jaki obowiązuje w Polsce. Gdybym grał w Legii, pewnie byłbym wściekły. Ale jako piłkarz Lechii cieszę się, że tak jest – przyznaje Gerson. (…) Tak naprawdę tylko w jednym z dziesięciu dotychczasowych meczów spisał się słabiej. To było we Wrocławiu, gdy wyszedł na plac gry mimo silnego przeziębienia. Wówczas nie był sobą, ale cały zespół spisał się poniżej możliwości, przegrywając z kretesem 0:3. W pozostałych spotkaniach błyszczał, choć popełniał czasem drobne błędy, które najczęściej umiał sam naprawiać lub korzystał z dobrej asekuracji kolegów. – Świetnie mi się gra z Rafałem Janickim, ale także z Kubą Wawrzyniakiem i Grześkiem Wojtkowiakiem. Nasza linia defensywna jest bardzo mocna, dobrze ze sobą współpracuje na boisku, nikt chyba nie ma co do tego wątpliwości – chwali potencjał biało-zielonej obrony Gerson. Potrafi także pokazać się w ataku. W 30. kolejce w Kielcach przeprowadził akcję niczym rasowy ofensywny gracz. Zakończył ją soczystym uderzeniem, lecz trafił w słupek, z czego skorzystał Maciej Makuszewski, posyłając piłkę do siatki. Ostatnio Gerson zdobył swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Na stadionie Pogoni Szczecin (3:1 dla Lechii) dokładnym podaniem obsłużył go Bruno Nazario. – To chyba najłatwiejszy gol w mojej karierze, bo Bruno tak wystawił mi piłkę, że wystarczyło jej dotknąć, by wtoczyła się do pustej bramki. Zwycięstwo nad Pogonią podbudowało naszą wiarę w to, że możemy osiągnąć w tym sezonie coś dużego. Wszystko jest jeszcze możliwe, łącznie z wywalczeniem mistrzostwa. Przecież jeśli wygramy kolejny mecz z Wisłą, w co wierzę, wskoczymy na trzecie miejsce. A do prowadzącego Lecha Poznań tracimy dziś sześć punktów. To dużo i mało zarazem. Na pewno trzeba się z nami liczyć, zresztą myślę, że dzisiaj rywale podchodzą do nas ze sporym respektem – podkreśla Gerson.
Pawłowski chce w Śląsku więcej Polaków.
Jedna z rzeczy, z których jestem najbardziej zadowolony, to fakt, że przez rok drużyna mocno nam się spolonizowała. Pamiętam jeden z pierwszych wyjazdów, do Zagłębia Lubin, kiedy w podstawowej jedenastce miałem siedmiu obcokrajowców. Ostatnio w Białymstoku było ośmiu Polaków – mówi trener Tadeusz Pawłowski, który na jednym z pierwszych treningów na początku swojej pracy rzucił: „Przepraszam, czy ktoś tu mówi po polsku?”. Dziś Śląsk ma w kadrze dziewięciu cudzoziemców, a lista może się jeszcze skrócić. Niejasny jest los Słowaka Petera Grajciara, jeszcze bardziej niepewna przyszłość Portugalczyka Marco Paixao i kolejnego Słowaka Milosa Lecnego. Ich kontrakty wygasają latem. Na dodatek do wrocławskich realiów, w których na każdym kroku szuka się oszczędności, coraz mniej pasuje Dudu Paraiba.
Za rok koniec i uciekam do lasu – mówi w wywiadzie Arkadiusz Głowacki.
Pańska umowa z Wisłą obowiązuje do czerwca 2016 roku. Wypełni ją pan?
– Będę walczył. Niedawno John Terry uszczypliwie powiedział o jednym z trenerów, że ciągle tu stoi i walczy. Więc i ja mam taki plan na ten ostatni rok.
To już definitywnie? W 2016 koniec?
– Tak. Czuję, że dochodzę do ściany i tak będzie lepiej dla wszystkich.
Ma pan też przekonanie, że to trochę niepoważne, by w takim wieku zarabiać w krótkich spodenkach?
– Nie o to chodzi. Chciałbym grać do czterdziestki, do pięćdziesiątki. Ale powoli czuję, że ten czas nadchodzi. Tak naprawdę, jeśli mój kontrakt wygasałby teraz, mógłbym się zastanowić, czy nie kończyć. Skoro jednak kontrakt nadal obowiązuje, zrobię wszystko, by być w najwyższej dyspozycji.
I jeszcze: Włosi myślą o Koronie.
Jeśli Korona utrzyma się w ekstraklasie, prawdopodobnie od nowego sezonu będzie miała nowego inwestora – właścicieli AS Roma. To efekt rozmów prowadzonych przez prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego, który od ponad roku szuka chętnych do kupienia akcji klubu. Pod koniec kwietnia jeden z ligowych meczów zespołu Ryszarda Tarasiewicza oglądał Walter Sabatini, dyrektor sportowy AS Roma. – Jego wizyta była podsumowaniem pewnego etapu dwustronnych rozmów – informuje Lubawski.