Dokładnie osiem lat temu Radosław Matusiak zdobył debiutancką bramkę dla US Palermo w przegranym 2:3 spotkaniu z Ascoli Calcio. Było to zarazem jego pierwsze i ostatnie trafienie na włoskich boiskach. Poprzedniego gola w Serie A strzelił Marek Koźmiński, osiem lat wcześniej. Niestety, nie było nam dane oglądać więcej popisów RadoMatu, bo po zaledwie kilku miesiącach na Sycylii – podkreślmy – z zyskiem sprzedano go do holenderskiego Heerenveen.
– Największym był chyba wyjazd. Nie da się grać dobrze w zagranicznym klubie, jak jest się w nim tak krótko. We Włoszech po angielsku nikt nie mówi, więc siedziałem sam w kącie w szatni. Nie wiedziałem, czy się śmieją do mnie, czy ze mnie. Dopiero po trzech miesiącach byłem w stanie jakoś się dogadać. W czerwcu zaczynałem się czuć już trochę pewniej, a w sierpniu odszedłem. Gdybym został rok czy dwa, wyglądałoby to lepiej – mówił w udzielonym nam kilka lat temu wywiadzie.
We Włoszech spalił się kompletnie, ale miał też bardzo solidnych konkurentów, a Palermo było jedną z rewelacji tamtego sezonu. Jednym z rywali o wyjściowy skład był chociażby Edinson Cavani. Wtedy Matusiak uważał, że wcale nie jest od niego gorszy, ale innego zdania był sztab szkoleniowy.
Na początku jednak trener Francesco Guidolin stawiał ich na równi. Mówił, że zarówno jeden, jak i drugi, nie są jeszcze gotowi na grę w Serie A i tak naprawdę przydatni okażą się dopiero w kolejnym sezonie. Z tym, że dla Matusiaka kolejnego sezonu już nie było. Palermo odrzucało oferty z Anglii, ale w pewnym momencie Heerenveen zaoferowało 3 miliony euro, dzięki którym zarobiliby milion na czysto. A Cavani najpierw odpalił na Sycylii, a potem, za grube pieniądze, kupiło go Napoli.
– Postawiłem sprawę jasno: nie ma dla mnie miejsca w Palermo, więc chcę odejść. Wcześniej były oferty na piśmie z Osasuny i Fulham, ale włoscy działacze nie chcieli słyszeć o transferze. Teraz się uparłem. Byłem wręcz zdeterminowany, żeby odejść. Zgłosiło się Heerenveen. Skonsultowałem się z trenerem Beenhakkerem i uznałem, że to dobry dla mnie kierunek – mówił w wywiadzie udzielonym “Gazecie Wyborczej”.
Niestety, w Heerenveen też zdobył ledwie jedną bramkę. A w Palermo do dziś wspominają go jako jeden z największych niewypałów zimowego okna transferowego.