Przegląd Sportowy przeprowadza dziś ciekawą ankietę z Michałem Probierzem. Krótkie pytania i krótkie odpowiedzi. Ulubiony mebel? Ulubione miasto w Polsce? Najbardziej przykra opinia? Wpadka w roli trenera? – Prowadząc Aris w meczu z Kerkyrą, pękły mi spodnie na tyłku. Mówię do swojego asystenta Bartka Zalewskiego: Bartek, to znak, że musimy wyjeżdżać z Grecji. – odpowiada Probierz. Zapraszamy na piątkowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w prasie codziennej.
FAKT
Messi to czysty talent, CR7 to maszyna – mówi Zbigniew Boniek.
– Messi to piłkarz o klasę przewyższający pozostałych zawodników. Jest najwyższa światowa półka, a nad nią on. Ma wszystko. Artysta futbolu. Jedyny, który może mu dorównać to Cristiano Ronaldo. Nie chcę oceniać czy to najlepsi zawodnicy w historii futbolu. Każda epoka ma swoich geniuszy. Co wielu o Di Stefano, Cruyffie czy Maradonie? Messi nie ma mistrzostwa świata, choć był blisko, a Diego podczas mundialu 1986 był nieuchwytny, chociaż kryło go indywidualnie po dwóch piłkarzy. To były takie czasy, że hasającemu po boisku urwano by nogi i przeciwnik dostałby za to tylko żółtą kartkę.
Messi nie jest lepszy od CR7?
– Obecnie pewnie kroczy po piątą Złotą Piłkę. Pod względem talentu Leo przewyższa Portugalczyka. To czyste źródło futbolu. Krystaliczna klasa. Ronaldo jest maszyną – praca, upór, koncentracja. Obaj fantastyczni. W skrócie można powiedzieć, że Messi to Federer, a Ronaldo Nadal futbolu.
Na tej samej stronie już tylko ramki:
– Lewandowski w masce nie był sobą
– Krychowiak blisko finału Ligi Europy
– Pirlo myśli o zakończeniu kariery
Na kolejnej stronie piłkarz miesiąca Łukasz Zwoliński, malutka ramka. W czterech ostatnich meczach strzelił pięć goli. Jako że występuje w masce, to koledzy wołają na niego „Zorro”. Nic ciekawego.
Warto za to rzucić okiem na szybką ankietę zrobioną Michałowi Probierzowi.
Najgorsza opinia?
To że za mojej kadencji Wisła Kraków grała bez ładu i składu. „Na treningach piłkarze grali tylko w dziadka, a nie wiedzieli, jak grać w meczu” – usłyszałem. „Judasz, jak się masz?” – śpiewali na mnie kibice Widzewa.
Wpadka w roli trenera?
Prowadząc Aris w meczu z Kerkyrą, pękły mi spodnie na tyłku. Mówię do swojego asystenta Bartka Zalewskiego: Bartek, to znak, że musimy wyjeżdżać z Grecji.
Ulubiony mebel w domu?
Biurko i fotel. Zrobione na moje zamówienie, takie w starym stylu.
Na ostatniej stronie o swojej chorobie i przeszczepie wątroby opowiada Mariusz Jop.
Na co pan chorował?
– Ta choroba nie jest do końca rozpoznana. Fachowo nazywa się PSC. Doprowadza do przewlekłego zapalenia dróg żółciowych i degradacji wątroby (…) W pewnym momencie trzeba się liczyć z marskością wątroby albo nowotworem. Dlatego często przeszczep bywa jedynym sposobem uratowania życia.
Kiedy usłyszał pan, że przeszczep jest konieczny?
– W 2007 roku. Żyłem ze świadomością, że w końcu muszę mieć przeszczep. To w pewnym sensie pomaga, bo jest czas, żeby się z tą informacją oswoić. Przeszczepu dokonali dwa lata temu specjaliści z warszawskiego szpitala przy ul. Banacha.
GAZETA WYBORCZA
Dariusz Wołowski o „boskim dotyku dziesiątki”.
Kontakty Leo Messiego z niemiecką piłką były bolesne. W półfinale Ligi Mistrzów nastał czas zemsty. Dwa gole i asysta Argentyńczyka dały Barcelonie spektakularny triumf nad Bayernem 3:0. To była piłkarska wersja walki stulecia. Porywające starcie na Camp Nou okazało się w jakimś stopniu szokiem dla Europy. Po raz pierwszy od 101 spotkań w LM Barcelona nie wygrała walki o posiadanie piłki (ostatnio lepszy od niej pod tym względem był Milan w 2006 r.). Osłabiony plagą kontuzji Bayern utrzymywał się przy niej przez 53 proc. czasu, wymienił więcej podań (556:448), a jednak padł jak rażony piorunem po serii finezyjnych ciosów najmniejszego gracza na boisku. Klęski gości 0:3 nie zapowiadało nic aż do 77. minuty. “Gdy mecz przechylał się na stronę Bayernu, piłkarz z numerem 10 pojawił się jak bóstwo” – napisał “El Pais”. 13 minut przed końcem Messi strzałem w krótki róg pokonał Neuera pierwszy raz w karierze. Mierzyli się w półfinale M dwa lata temu na Allianz Arena, ale obolały, zmagający się z urazem Argentyńczyk nie oddał nawet celnego strzału, a rewanż oglądał z ławki. Barça padła w dwumeczu 0:7. 10 miesięcy temu w finale mundialu Messi strzelał cztery razy, ale niemiecki fenomen…
Ekstraklasa zalękniona – z powodu podziału punktów.
Dziś rozpoczyna się runda mistrzowska i spadkowa ekstraklasy. Po raz drugi – eksperyment rozpoczęto rok temu – ale nie ostatni. Wiemy już, że następny sezon będzie identyczny. W skrócie – prezesi klubów dali się przekonać szefom Ekstraklasy SA, by po 30 kolejkach podzielić na pół ligę i zdobyte punkty, a potem grać dodatkowe siedem meczów. Teraz mamy grupę mistrzowską i spadkową, w których różnice punktowe są niewielkie. Kilku drużynom dało to drugie życie – wciąż mają szansę przedrzeć się do pucharów albo uniknąć spadku. Ale zmiany przeorały ligową rzeczywistość, wyraźnie wpływając na zachowania trenerów i piłkarzy. Nie zawsze są to zmiany pozytywne. W ekstraklasie pada więcej goli – to jeden z najczęściej przytaczanych argumentów zwolenników formuły. I faktycznie, w skali całego sezonu to prawda. Od czasu “normalnej” ekstraklasy z sezonu 2012/13 oglądamy średnio o ćwierć bramki na mecz więcej (średnia 2,7). W zagranicznych ligach nie notuje się takiego wzrostu. Ale strzelanina trwa tylko jesienią, gdy drużyny nie czują presji. Wiosną trenerzy nakazują grać ostrożniej i czar pryska. W tym czasie średnia goli spada do poziomu z poprzednich lat.
W piłkę grają najlepiej na świecie, ale organizacyjnie przypominają kraje trzeciego świata. W proteście przeciwko decyzjom rządu piłkarska federacja chce odwołać dwie ostatnie kolejki ligowe i finał Pucharu Króla. Ma wsparcie Leo Messiego – o tym na koniec.
Jest czterech bohaterów tego dramatu.
1| Hiszpański rząd. Kilka dni temu uchwalił dekret, który obliguje kluby do wspólnego handlowania prawami telewizyjnymi. W Anglii, Francji czy Niemczech jest tak od lat, w Hiszpanii dotąd każdy sprzedawał je samodzielnie. Efekt był taki, że z wartego 650 mln euro tortu 280 mln zagarniały Real i Barcelona. Ubiegłoroczny mistrz – Atlético – dostał tylko 42 mln, a Almeria – ostatnia drużyna, która się utrzymała – tylko 18 mln.
2| Liga de Futbol Profesional (LFP). Władze ligi hiszpańskiej od dawna naciskały na rząd, by uchwalił nowe prawo, i groziły strajkiem. Same kluby nigdy by się nie dogadały, Real i Barcelona obawiały się bowiem, że po zamianach zarobią mniej i nie zachowają statusu najbogatszych na świecie. – Jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat Primera División spadnie na piąte albo szóste miejsce w Europie – ostrzegał szef LFP Javier Tebas. Naciskał na rząd, bo się bał, że konkurencja z Wysp Brytyjskich wydrenuje drużyny średnie i słabe. Premier League sprzedała bowiem niedawno prawa do transmisji na trzy lata za 10,7 mld euro. Tebas liczył na to, że dzięki centralizacji telewizje zapłacą lidze hiszpańskiej więcej niż obecnie. Co za tym idzie, najlepsi wiele by nie stracili, a pozostali stanęliby na nogi i łatwiej byłoby im się bronić przed bogaczami z Wysp.
SUPER EXPRESS
Na początek Superak powiela historię, która została już wcześniej opowiedziana. Patryk Tuszyński – kiedyś harował na polu, dziś tyra na boisku. Cytujemy kawałek:
Moi rodzice mają gospodarstwo, 40 sztuk bydła, zajmują się sprzedażą mleka. W dzieciństwie im pomagałem, trzeba było dzielić czas pomiędzy szkołę, grę w piłkę i pracę na roli. Nie żałuję, bo to ukształtowało mnie jako człowieka. Mógłbym teraz pracować razem z rodzicami. Tak samo jak mój kolega z zespołu Mateusz Piątkowski, z którym często rozmawiamy o rolnictwie – mówi Tuszyński. Napastnik Jagiellonii do dziś lubi wrócić na wieś i popracować. – Myślę, że mógłbym zostać na gospodarstwie i wszystko ogarnąć. Jak mamy dzień czy dwa wolnego, lubię pojechać na wieś, siąść sobie na traktor i pojeździć. Jeśli jest coś do zrobienia, to pomagam. To dla mnie najlepszy odpoczynek. Nie miałem w życiu żadnej poważnej kontuzji, uważam, że to następstwo ciężkiej pracy na roli w dzieciństwie.
Mateusz Wdowiak z Cracovii opowiada jak zdawał maturę.
Mateusz Wdowiak (19 l.), największa nadzieja Cracovii (9 meczów w Ekstraklasie i 4 asysty), to tegoroczny maturzysta. Utalentowany skrzydłowy zdecydował się na trzy rozszerzone egzaminy. – Zdaje się, że z matematyki otrzymam zaledwie… ponad 90 procent. Na Polskim byłem tak zestresowany, że nie napisałem nic przez pierwsze pół godziny. Czerwonej bielizny, która podobno przynosi szczęście, nie założyłem – mówi. Wdowiak z powodzeniem łączy naukę ze sportem. Nie uczęszcza jak większość piłkarzy do szkoły sportowej, tylko do jednego z lepszych liceów w Krakowie – 2 LO im. Króla Jana III Sobieskiego, którego absolwentem jest m.in. słynny aktor Maciej Stuhr. Na łatwiznę nie poszedł także na maturach, wybierając rozszerzone egzaminy z matematyki, angielskiego i geografii. Chciałby pójść śladami rodziców ekonomistów i studiować ten kierunek na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.
Na koniec dostajemy z kolei rozmowę z Dariuszem Szpakowskim, który komentował ostatni szlagier Barcelony z Bayernem. „Nie ma teraz lepszego od Messiego”.
Co mówi się w Barcelonie? Pewnie miasto nie spało w nocy z środy na czwartek.
– Fiesta zaczęła się jeszcze na stadionie, kiedy po drugim golu Messiego ludzie wstali i podnosząc ręce w górę, a następnie opuszczając je w dół, oddawali mu hołd. A potem, na mieście, i rano w prasie, temat był tylko jeden: Messi, Messi, Messi. Hiszpańskie media nazywają jego drugą bramkę “dziełem sztuki” i ja się z tym zgadzam. Dyskutowaliśmy o tym długo z Marcinem Żewłakowem, moim współkomentatorem. U Messiego genialne jest to, że on wiedział, co zrobi, zanim jeszcze zaczął pojedynek z Boatengiem. Miał projekt tej akcji. A tego biednego Boatenga to szkoda. Słyszałem, jak się tłumaczył. Na zasadzie: “No co miałem zrobić, skoro zostałem sam na sam z Messim? W takiej sytuacji niewiele można poradzić”.
PRZEGLĄD SPORTOWY
PS znów musi zapowiadać mecz Legia – Lech.
Na początek Boniek, cytowany już przez nas z Faktu. No to jeszcze kawałek – generalnie, to forma recenzji wszystkich półfinalistów Ligi Mistrzów.
Szkoda, że Guardiola nie nakazał swoim piłkarzom pilnować wyniku 0:1. Bayern ruszył do przodu, dążył do wyrównania i to się zemściło, bo Barcelona karciła do samego końca. Zostały obnażone słabości Niemców: szybkość i zwrotność – patrz Boateng. Goście walczyli, jak mogli, ale jakość piłkarska była po stronie rywali. Bayern to był kolektyw. Barcelona gwiazdy i kolektyw. Potencjał czysto piłkarski stronie Katalończyków.
Sevilla ma już całkiem blisko na Stadion Narodowy.
Tuż przed przerwą Polak próbował strzelać z linii szesnastu metrów. Nie trafił czysto w piłkę, chciał naprawić błąd, ale w polu karnym został kopnięty przez jednego z obrońców. Padł na ziemię, ale zamiast „jedenastki”, arbiter odgwizdał koniec pierwszej połowy. Połowy, w której więcej okazji stworzyli sobie goście – sześć przy trzech Sevilli. Świetnie w hiszpańskiej bramce spisywał się do niedawna trzeci golkiper, Sergio Rico, który naprawiał wszystkie błędy obrońców. Po ostatnim gwizdku z najniżej zwieszoną głową schodził z kolei bramkarz Fiorentiny Neto. Brazylijczyk nie miał większych szans przy pierwszym golu, ale przy drugim zachował się niezrozumiale – całkowicie odsłonił bliższy róg.
Piotr Zieliński deklaruje tymczasem, że chce zostać w Empoli. Ostatnio zagrał w pierwszym składzie, bo trener chciał dać odpocząć innym zawodnikom. Chciałby grać więcej, ale uważa, że tragedii nie ma, bo często jest pierwszym zmiennikiem. W Udinese wciąż nie wiedzą, co z nim zrobić, ale myślą o wypożyczeniu na jeszcze jeden sezon. Tak można streścić całą rozmowę.
Pora przejść do tematów ligowych. Króciutka cisza medialna w Legii nie okazała się szczególnie skuteczna, dziś w PS duży wywiad z Kubą Rzeźniczakiem.
Maciej Skorża raczej nie jest pańskim ulubionym trenerem?
– Powiem tak… Za jego kadencji w Legii miałem i świetny czas, i ten najgorszy. W pierwszym sezonie wszedłem na wysoki poziom, dostawałem powołania do reprezentacji. Wszyscy w klubie byli zadowoleni, przedłużyłem kontrakt. W następnym trener odstawił mnie na boczny tor. Różne chodziły słuchy, dlaczego.
Jakie?
– Że za bardzo kumpluję się z dziennikarzami i za bardzo udzielam w internecie. Dziecinne zarzuty. Może gdybym usłyszał je od trenera, mógłbym to wyjaśnić. Nigdy mi tego nie wytłumaczył. To jedyna rzecz, jaką mi miałem za złe.
Jakie są dziś wasze relacje?
– Zwyczajne. Jestem nawet zaskoczony niektórymi zachowaniami trenera. W Cafe Futbol powiedział, że gram na europejskim poziomie, a kiedy się widzimy, jest dla mnie bardzo miły. Też się z nim przywitam…
Później trochę ligowej drobnicy – Przesmycki nazwał Skorżę chamem.
W sobotę na Stadionie Narodowym w Warszawie Legia pokonała Lecha 2:1 w finale Pucharu Polski. Emocje były ogromne, nawet na pomeczowej konferencji prasowej trener Maciej Skorża zwracał uwagę na to, że gole dla warszawskiego zespołu padły w kontrowersyjnych okolicznościach. Nie miał jednak zamiaru w ten sposób tłumaczyć porażki swojej drużyny. Tymczasem w czwartek portal „Wirtualna Polska” opublikował wywiad ze Zbigniewem Przesmyckim, w którym zarzuca on trenerowi Kolejorza, że zachował się fatalnie po zakończeniu spotkania. – Wydaje się, że jest to inteligentny facet, a tuż po meczu „subtelnie” dziękując sędziom, zachował się jak cham! Jak spotkam pana Skorżę, to powiem mu to prosto w twarz – mówi szef polskich sędziów. I zdecydowanie staje w obronie prowadzącego mecz.
Jest tego dziś w PS naprawdę sporo, ale niektóre rzeczy od razu pomijamy. Mariusz Stępiński, zgodnie z przewidywaniami, odejdzie z Wisły.
Stępiński trafił do Wisły na początku sezonu z FC Nurnberg. W niemieckim klubie grał tylko w rezerwach, do Krakowa przyjechał, aby nabrać ogrania i doświadczenia. Wyszło tak sobie, bo choć w Wiśle rozegrał 21 spotkań ligowych, ani raz nie przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minuty. Tylko 6 razy pojawił się w podstawowym składzie. Czy nie popełnił błędu wybierając Wisłę? – Gdy w Norymberdze zapadła decyzja, że mam iść na wypożyczenie, w Polsce trwał już sezon i trudno było znaleźć coś innego. Jesienią grałem więcej niż teraz, za trenera Moskala. Mimo wszystko uważam, że Wisła to fajne doświadczenie, dużo się nauczyłem i poznałem fajnych ludzi – mówi.
Jacek Zieliński odmienił Cracovię?
– Trener powiedział, że Cracovia potrafi dobrze grać w piłkę, dlatego mamy robić swoje, nie zważając na buczenie trybun – powiedział Dariusz Zjawiński, który przez Zielińskiego został wprowadzony do zespołu z… trybun. Stamtąd bowiem oglądał tegoroczne mecze. – Przybył nam kolejny piłkarz, który wzmocnił atak – trener chwalił Zjawińskiego, po tym jak ten wreszcie strzelił gola. Kolejnym piłkarzem odkurzonym przez Zielińskiego jest Deleu. Brazylijczyk u Podolińskiego był ustawiany jako wahadłowy skrzydłowy. Kiedy na tej pozycji sobie nie radził, stracił miejsce w meczowej osiemnastce.
Umówmy się, że zacytujemy jeszcze tylko dwa większe materiały. Probierza:
Pierwsza szkolna bójka?
Oj, dużo ich było. Najczęściej na boisku. Raz ja dostałem, innym razem komuś przyłożyłem. Do starszych też potrafiłem wyskoczyć.
Pierwszy pocałunek?
W przedszkolu. Nazywano mnie Całuśny.
Ulubione miasto w Polsce?
Od strony sportowej – Białystok. A do zwiedzania bardzo podobał mi się Sandomierz.
Na koniec Mariusz Jop i jego nowe życie.
W piłkę już pan zawodowo nie gra, ale wciąż ma z nią wiele wspólnego.
– Prowadzę w Krakowie zajęcia w Akademii Piłkarskiej 21, którą założyli Marek Konieczny i moi dwaj koledzy z Wisły Mirek Szymkowiak i Tomek Frankowski. Robię też uprawnienia UEFA A Elite Youth w Szkole Trenerów.
Chce się pan wyspecjalizować w pracy z młodzieżą?
– Na razie tak, zależy mi na najwyższych uprawnieniach. To nieprawda, że wystarczy być solidnym piłkarzem, by później zostać dobrym trenerem. Niezbędne jest szkoleniowe doświadczenie i wiedza teoretyczna. Nie jest to proste, bo tylko w niewielu miejscach bywa wystarczającym źródłem utrzymania. Na razie traktuję to jako inwestycję, która kiedyś będzie procentować. W przyszłości chciałbym też spróbować sił z seniorami jako trener ligowej drużyny.