Reklama

“Słabą kadrę to ma Wisła Kraków, a nie Podbeskidzie… “

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 maja 2015, 09:57 • 3 min czytania 0 komentarzy

Trudno w to uwierzyć, ale on naprawdę to zrobił… Wojciech Borecki naprawdę uwierzył, że szefuje klubowi, który w Ekstraklasie powinien mieć dziś bardzo poważne aspiracje, odzwierciedlające siłę szerokiej, mocnej, 29-osobowej kadry. Przy okazji demaskuje też osobiste aspiracje. Wygląda na to, że zamiast prezesem, chciałby być trenerem. A najlepiej wszechwładnym trenero-prezesem.

“Słabą kadrę to ma Wisła Kraków, a nie Podbeskidzie… “

Wywiad, którego Borecki udzielił dziennikarzowi „Sportu”, brzmi miejscami tak, jakby był redagowany przez Janusza Filipiaka, i to w dużych nerwach. Ale ok, spokojnie, rzeczowo – lećmy po kolei.

Borecki i Ojrzyński zgadzają się dziś w tylko jednej kwestii – początki ich współpracy były bez zarzutu, po czym zeszłej zimy sprawy zaczęły się komplikować. Zdaniem Ojrzyńskiego, poszło między innymi o transfery. Trener chciał defensywnego pomocnika i stopera, a zamiast typowej „szóstki”, dostał drogiego lewego obrońcę, którego nie chciał i w efekcie w ogóle z niego nie korzystał. Twierdzi, że w klubie mieli o to żal, że kontakty się popsuły i że później była to już dosyć szorstka przyjaźń.

Z wypowiedzi obu panów wprost wynika, że w kwestii wzmocnień nie mogli się dogadać. Każdy miał inne oczekiwania. Ale to Borecki załatwiał kasę z Murapolu i stawiał na swoim.

Dziś uważa, że Ojrzyński krzywdzi Podbeskidzie wieloma opiniami, które wypowiada, tymczasem sam wprowadził do klubu autokratyczne rządy, zrobił z niego własny folwark, w którym trudno było funkcjonować. Popełnił grzech pychy. Ojrzyński miał być tak bardzo zadufany w sobie, że nie dało się z nim wymieniać jakichkolwiek poglądów – a Borecki jako niegdyś trener, a obecnie prezes, chciał przecież, żeby wspólnie analizowali mecze i bieżącą sytuację.

Reklama

On miał wszystkie lejce w swoich rękach. W pewnym momencie przestałem z nim rozmawiać na temat spraw sportowych, bo to nie miało sensu. On i tak wszystko wiedział najlepiej i jakichkolwiek uwag nie przyjmował do wiadomości.

Borecki generalnie bez ceregieli wylewa na Ojrzyńskiego wiadro pomyj i ma sto różnych zastrzeżeń odnośnie funkcjonowania zespołu. Tak na szybko licząc, nie podobało mu się…

– jaki skład Ojrzyński wystawił na Legię w Pucharze Polski
– jaki skład wystawił na Lecha w lidze
– jak często dokonywał zmian w wyjściowej jedenastce
– jak źle zaopiniował Roberta Mazana
– że chciał odpalić Piotra Tomasika, uznając, że ten się nie nadaje
– że taktycznie i stylowo grał nie tak, jak widział to Borecki
– nie pozwalał Chmielowi, Iwańskiemu, Demjanowi grać „ich piłki”
– że w szatni miał swoich faworytów

I wiadomo – Borecki powie jedno, zaraz Ojrzyński odpowie czymś zupełnie przeciwnym, ale widzimy tu jedną istotną patologię: PREZESA, KTÓRY CHCIAŁBY BYĆ TRENEREM. Prezesa, który chciałby udzielać uwag, analizować mecze i który oczekuje, że trener pozbędzie się części niezależności. Widzimy prezesa, który chciałby trzymać i rozdysponowywać kasę, a przy okazji trzymać w rękach także szatnię.

To jest niestety patologia i faktycznie – znając Ojrzyńskiego układ nie do wykonania.

Jakaś niebywała zmiana zaszła w ostatnim czasie w myśleniu Boreckiego. Trudno zgadnąć, co takiego właściwie się stało, że jeszcze parę miesięcy temu utrzymanie Ekstraklasy przez Michniewicza uważał za sukces na miarę mistrzostwa Polski, a dziś jest już taki mocny w uszach. Szczyci się, że zagwarantował drużynie 1,4 miliona złotych premii za awans do grupy mistrzowskiej, dzięki temu, że w klubie nastąpił „niesamowity postęp organizacyjno – finansowy”. Aż Dariusz Kubicki jest tym faktem zaskoczony!

Reklama

Przeczytajcie tylko uważnie jeden fragment…

Prezes Podbeskidzia Bielsko-Biała, mającego w kadrze m.in. Zajaca, Peskovicia, Adu Kwame, Górkiewicza, Koniecznego, Pazio, Deję, Kołodzieja, Lenartowskiego, Malinowskiego, Tomasika, Patejuka, Chrapka, Cisse, Śpiączkę… – i to tylko z grubsza wyliczając – mówi: BYŁY TRENER MIAŁ 29 KLASOWYCH ZAWODNIKÓW. TO NIE JEST WCALE SŁABA DRUŻYNA. SŁABĄ KADRĘ TO MA WISŁA KRAKÓW, A NIE PODBESKIDZIE.

Nie wierzymy, że doczekaliśmy takich czasów. Aż musimy wybrać się do Bielska i na własne oczy przekonać się, jak powstaje ta “mała Barcelona”. Z naszym obecnym stanem świadomości, na miejscu Ojrzyńskiego chyba też uznalibyśmy jednak, że nie ma o czym gadać…

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...