Druga w tabeli Wisła stawia kolejny krok w kierunku Ekstraklasy, ostatni Widzew – w stronę drugiej ligi. Po obejrzeniu tego meczu i spojrzeniu w pozostałe wyniki aż chce się rzec: na zapleczu wszystko idzie zgodnie z planem.
GKS Tychy oczywiście nie był w stanie zanotować zrywu i traci pięć punktów do strefy barażowej. GKS Katowice po zwolnieniu Artura Skowronka oczywiście się obudził. A Zagłębie, jak na lidera przystało, oczywiście wygrało po raz kolejny i nie straciło gola. Dla podtrzymania tej tendencji wicelider też musiał pokonać ostatnią w tabeli drużynę.
Wbrew pozorom, to nie był jednostronny mecz. Widzew wyszedł na boisku wicelidera i grał tak, jakby był u siebie. Niezliczona liczba podań, chęć kontroli, spokojne wyprowadzanie piłki spod własnej bramki. Łodzianie nic nie robili sobie nawet z tego, gdy pięciu piłkarzy Wisły stało na wysokości ich pola karnego, bo i tak wymieniali kilka podań przed nosem bramkarza. I raz, tuż przed szesnastką, się pomylili: Bernhardt stracił piłkę, a Ilijew nie wykorzystał sytuacji sam na sam.
Żeby być sprawiedliwym – Widzew spod pressingu wychodził bez wielkiego problemu, łatwo się dostawał na wysokość pola karnego Wisły i po podaniu Lisowskiego świetną okazję zmarnował Wrzesiński. Problem jednak w tym, że łodzianie po raz kolejny mieli pomysł na grę tylko do 16. metra. Kiedy trzeba było szukać strzału czy wykończenia akcji, pomocnicy mogli rozłożyć bezradnie ręce. Grający na szpicy Kwiek, również pomocnik, nie ma zachowań typowych dla napastnika.
Wystarczyło kilkanaście minut przerwy, by Widzew z przeciwnika równorzędnego i dominującego stał się zespołem spychanym do defensywy. Wisła wyprowadzała jedną akcję za drugą, aż Janus dobrze podał Góralskiemu i otworzył się mecz. Mecz, który wciąż toczył się pod dyktando gospodarzy, a i tak przyniósł dość niespodziewanego gola łodzianom: po wrzutce Lisowskiego trafił Wrzesiński. Sęk jednak w tym, że Widzew po przerwie nie był sobą, nie wyglądał nawet na zespół, który wierzy dziś w sukces. No to pięć minut przed końcem świetną robotę w środku pola wykonał Wlazło, co wykończył rezerwowy Jabłoński. Nie było w tym przypadku, bo druga połowa to naprawdę dobra gra gospodarzy.
Wisła, mimo niemałych problemów, była w stanie zrobić swoje. Kolejny test w kierunku Ekstraklasy uznajemy za zdany. Jutro okaże się, czy Termalica (mecz z Flotą w Świnoujściu) wciąż utrzymuje bliski kontakt z wiceliderem. A Widzewowi pozostaje tylko wiara w cuda.