Reklama

Jeden gol w dwa lata, czyli zatrzymana kariera Mariusza Stępińskiego

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

30 kwietnia 2015, 18:48 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj na mecz do Wrocławia z powodu anginy nie pojechał Paweł Brożek. Wydawałoby się, że brak podstawowego napastnika to jedyna w swoim rodzaju szansa dla Mariusza Stępińskiego. Co prawda Kazimierz Moskal dotychczas wolał wystawiać go na skrzydle, ale wobec braku innych nominalnych snajperów spokojnie mógł przesunąć 20-latka na nową-starą pozycję. Mógł, ale nie skorzystał z tej opcji, a na szpicy wolał postawić na Rafała Boguskiego.

Jeden gol w dwa lata, czyli zatrzymana kariera Mariusza Stępińskiego

Jak można było przewidzieć, Boguski zupełnie nie poradził sobie w roli dziewiątki i wczorajszego wieczoru był najsłabszy na boisku. W trakcie meczu Moskal wymienił go więc na Stjepanovicia i przemieszał cały zespół, byle tylko nie musieć opierać ataku na Stępińskim. Mariusz wszedł na plac gry dopiero na ostatnie dziesięć minut i niczym specjalnym się nie wyróżnił. Swoją postawą nie dał Moskalowi najmniejszego powodu, by ten mógł pożałować swojej decyzji.

Trenerowi Wisły specjalnie się nie dziwimy, bo wiele wskazuje, że po zakończeniu sezonu Stępiński wróci do Norymbergi, gdzie zostało mu jeszcze dwa lata kontraktu. Nikt raczej nie będzie próbował zatrzymać młodego napastnika w Krakowie, bo ani nie bardzo jest z czego zapłacić, ani Stępiński nie dał żadnych argumentów, by o niego zabiegać. Najprawdopodobniej skończy się więc na 10-miesięcznym i niezbyt optymistycznym epizodzie w barwach „Białej Gwiazdy”.

Jak dotąd Stępiński rozegrał w Wiśle 21 spotkań, ale ledwie sześć razy wybiegł w podstawowym składzie. Tylko raz udało mu się trafić do siatki i zrobił to już w swoim drugim meczu, we wrześniu przeciwko Zawiszy. Od tego czasu przez ponad 600 minut bezskutecznie próbuje znaleźć drogę do siatki. Liczby wydają się więc dla młodego napastnika bezlitosne. Dość napisać, że gol przeciwko Zawiszy był jedynym, jaki Stępiński zdobył na przestrzeni dwóch ostatnich lat. Wybaczcie, ale trafień z meczów rezerw oraz z treningów liczyć nie będziemy.

Jak widzimy przyszłość Mariusza? Pobyt w Wiśle z pewnością nie poprawi jego sytuacji w Norymberdze, więc zapewne czeka go kolejne wypożyczenie. Pytanie tylko, gdzie musiałby trafić, by zacząć regularnie grać i odbudowywać formę. Skoro Wisła z jednym nominalnym napastnikiem okazała się zbyt dużym rozmiarem kapelusza, to chyba najwyższa pora poszukać pracodawcy z troszeczkę niższej półki.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...