Reklama

Wasyl nie zdołał zatrzymać rozpędzonej Chelsea, Mourinho o krok od mistrzostwa

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2015, 23:22 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kibice Arsenalu śpiewali ostatnio, że Chelsea jest nudna – i jest w tym odrobina prawdy. Bo jak tu ekscytować się meczami drużyny, która… ciągle wygrywa. Po raz ostatni w lidze The Blues przegrali pierwszego stycznia, od tamtej pory są po prostu niezniszczalni. Dziesięć zwycięstw, cztery remisy i już praktycznie pewne mistrzostwo – drużyna Jose Mourinho osiągnęła w tym roku kosmiczny poziom i nic dziwnego, że już tylko mały krok dzieli ją od mistrzostwa.

Wasyl nie zdołał zatrzymać rozpędzonej Chelsea, Mourinho o krok od mistrzostwa

Jasne, można im wypominać, że czasem zabijają mecze i grają na remis. Pytanie tylko, czy jest w tym coś złego – w końcu cel uświęca środki, a nigdzie nie jest napisane, że w piłkę nożną trzeba grać ofensywnie.

Inna sprawa, że niewiele brakowało, a Chelsea padłaby dzisiaj ofiarą własnej broni. Piłkarze Leicester momentami bronili się w dziesiątkę i tworzyli takie zasieki, że nie mogła się przez nie przebić sama piłka, a co dopiero rywale. Do zasieków dorzucili ostry pressing w środku pola po stracie piłek i bardzo groźne kontry – w pierwszej połowie wymiatał zwłaszcza Esteban Cambiasso. Odbiory, przerzuty, prostopadłe – Argentyńczyk grał dzisiaj jak za swoich najlepszych lat i Jose Mourinho musiały przypomnieć się czasy, gdy trenował go w Interze Mediolan. Zresztą cała ekipa Leicester radziła sobie bardzo dobrze, co zresztą nie powinno dziwić – w końcu wygrali oni cztery ostatnie mecze, a jedną z ofiar Lisów stały się łabędzie ze Swansea. Dzisiaj zupełnie nie przypominali drużyny, która walczy o utrzymanie w Premier League.

Gdy jedna z kontr zakończyła się w samej końcówce pierwszej połowy bramką Marka Albrightona, na King Power Stadium zapachniało sensacją. Chelsea nie grała źle, momentami nawet bardzo przyjemnie dla oka klepała piłką… tyle tylko, że niewiele z tego wynikało. Kibice Leicester z pewnością liczyli na sprawienie niespodzianki, jednak ich nadzieja trwała tylko przez przerwę w meczu. Po wznowieniu gry The Blues podkręcili tempo, a pierwszy efekt przyszedł już po trzech minutach – Ivanović świetnie zastawił się na skraju pola karnego i dograł do Drogby, któremu pozostało tylko wcisnąć piłkę do siatki. I choć na tablicy świetlnej długo utrzymywał się remis, to Chelsea osiągnęła pełną dominację na boisku, a kolejne gole były tylko kwestią czasu. I w końcu padły – na prowadzenie wyprowadził londyńczyków John Terry, a dzieła zniszczenia dopełnił genialnym strzałem z dystansu Ramires.

Od pierwszych minut na boisku pojawił się Marcin Wasilewski i trzeba przyznać, że radził sobie naprawdę nieźle. Przydarzyły mu się ze dwie głupie straty, a jego celność podań była daleka od imponującej, jednak to akurat jest to zrozumiałe – zazwyczaj decydował się na długie podania, próbując rozpocząć kontratak od razu po przejęciu piłki. W pierwszej połowie świetnie wywiązywał się ze swoich obowiązków w defensywie. W drugiej miał już znacznie więcej problemów z piłkarzami Chelsea, jednak to dotyczyło całej defensywy Lisów, a Polak nie zawalił dzisiaj żadnej z trzech straconych bramek.

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Casemiro nad Bosforem? Tureckie media donoszą, że to możliwe

Antoni Figlewicz
0
Casemiro nad Bosforem? Tureckie media donoszą, że to możliwe
Anglia

Tom Lockyer czeka na decyzję lekarzy. Nadal może wrócić na boisko

Antoni Figlewicz
1
Tom Lockyer czeka na decyzję lekarzy. Nadal może wrócić na boisko

Komentarze

0 komentarzy

Loading...