Jedenastka. Prezent, gol podany na tacy. Cel napastników i skrzydłowych, którzy nierzadko zamiast uderzać, wolą efektownie się położyć, bo a nuż sędzia się nabierze i pozwoli strzelać z najczystszej z czystych pozycji. Ta mało etyczna zasada z pewnością nie obowiązuje jednak w Nowym Sączu, nie dlatego jednak, że tak hołduje się tam fair play, ale dlatego, że Sandecja ostro pracuje na order Martina Palermo: – Nie wiem, jak to skomentować. To jest wręcz niemożliwe, że aż tyle razy nie strzeliliśmy gola z jedenastego metra – powiedział SportowymFaktom.pl pomocnik Matej Nather, i trudno Słowakowi nie przyklasnąć, bo pewnie znaleźlibyśmy drużyny, które skuteczniej biją kornery albo wolne z 30 metra, niż Sandecja jedenastki.
Przyjrzyjmy się ich bilansowi wstydu. Otwarcie sezonu prorocze:
1 kolejka, GKS Tychy u siebie. Dwa niestrzelone karne – Grzeszczyk, Nather. 1:1
10 kolejka, Bytovia na wyjeździe. Nie strzelił Traore, 1:6.
11 kolejka, Pogoń Siedlce u siebie. Nie strzelił Nather, 0:1.
23 kolejka, Flota u siebie. Nie strzelił Fałowski, 1:0.
27 kolejka, Bytovia u siebie. Nie strzelił Bębenek, 0:1.
Łącznie z jedenastu karnych trafili pięć. Niespotykana, mniej niż pięćdziesięcioprocentowa skuteczność. Tylko raz Sandecji udało się wygrać mimo zmarnowanej jedenastki. Nawet z Bytovią poprawnie wykonane uderzenie z wapna mogło coś zmienić, bo byłby to gol na 1:1. A przecież punkty potrzebne jak cholera, bo Sandecja po czterech porażkach z rzędu flirtuje ze strefą spadkową, aktualnie równając się oczkami z okupującym pozycję barażową Głogowem.
Oczywiście żeby było absurdalniej, w samych meczach nie skuteczność jest problemem tej ekipy, bo tylko siedem drużyn strzela więcej bramek, a defensywa, bo więcej – i to zaledwie o jednego gola – stracił wyłącznie Widzew. Ot, nie ma to jak pierwszoligowy folklor.
Fot. FotoPyK