Reklama

Miroslav “Air” Covilo. Da się w ogóle lepiej grać głową?

redakcja

Autor:redakcja

24 kwietnia 2015, 19:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

Żarło, żarło, aż żreć przestało i wszystko wróciło do normy. Bramkarz przestał bronić, obrońcy powstrzymywać ataki, pomoc kreować akcje, strzały z rzutów wolnych przestały wpadać do siatki i tylko niezawodny Iwan Majewskij w miarę trzymał poziom. Prędzej czy później to się musiało stać. Zawisza złapał zadyszkę, przegrał dwa mecze z rzędu, ale tym razem – w przeciwieństwie do poprzedniej kolejki – problemem jest nie tylko wynik, ale i gra. O ile z Legią zespół Rumaka spisywał się naprawdę porządnie, o tyle dzisiaj kompletnie nie potrafił sforsować najgorszej defensywy na kuli ziemskiej. I to już jest alarm ostrzegawczy. Nie strzelasz Cracovii – tracisz rację bytu w Ekstraklasie.

Miroslav “Air” Covilo. Da się w ogóle lepiej grać głową?

O ile trudno uwierzyć, by trener w tydzień potrafił odmienić zespół, o tyle dziś wynik mówi wszystko. 3:0, nokaut. Pełna solidność w obronie, bezkompromisowość w ataku. I maksymalne wykorzystanie swoich atutów. Do pewnego momentu gra „Pasów” wyglądała dość niemrawo, Rakels i Jendrisek nie mogli się przebić, a Budziński tylko człapał na tętnie 110-120, ale wystarczył jeden rzut wolny. Wrzuca Budziński, w górę wychodzi Miroslav „Air” Covilo i uderza z niebywałą precyzją. Sandomierski jest oczywiście spóźniony, ale dokładność strzału Słoweńca – porażająca. Nikt w ostatnich latach nie grał głową tak wybitnie. Zaryzykujemy stwierdzenie, że facet – w optymalnej dyspozycji – załapałby się do pierwszej jedenastki każdej drużyny ligi, bo dziś posługuje się głową lepiej niż większość ligowców nogą.

– Głowa Covilo to najbardziej chroniona głowa w Krakowie? – zagadnęła Budzińskiego Sonia Śledź.

– Nie wiem.

– Co byście bez niej zrobili?

Reklama

– Nie wiem.

– ?

– Nie wiem.

Z pierwszej części meczu najbardziej zapamiętaliśmy jednak dialog z “Budzikiem” – erudytą.

Zawisza do straty drugiej bramki próbował jeszcze się odgryźć. Alvarinho nie mógł się jednak wstrzelić z wolnego, a że Barisić był kompletnie niewidoczny, to i Mica nie miał z kim pograć. Całą sprawę zawalili natomiast Sandomierski z Mariciem, którzy asystowali Dialibie i Dąbrowskiemu dokładniej niż wcześniej Budziński zagrywający do Covilo. Wszystko posypało się jak domek z kart. Skoro tak rozklekotały się najsolidniejsze postaci wiosny, to i ofensywie z zażenowania opadły ręce. Od 65. minuty cały Zawisza – może nie licząc Świerczoka, który miał dziś sporo do udowodnienia – był już myślami przy kolejnym meczu.

Cracovia odskakuje od bydgoszczan na pięć punktów, Jacek Zieliński wraca do ligi z buta i to zaczyna od razu od wyważenia drzwi, a za tydzień Bełchatów, czyli – przy takiej grze jak dzisiaj – pewne trzy punkty. Słońce znów zaczyna świecić przy Kałuży, Cracovia jednak coś potrafi, a z naszej strony, panie Jacku, taka prośba: bez żadnych Rymaniaków, 3-5-2, Żytek i tym podobnych eksperymentów. To już się przejadło każdemu.

Reklama

bCO5gXm

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...