Kosztował około 450 tysięcy euro i miał być największym zimowym wzmocnieniem Lecha. – To nasz najdroższy transfer tej zimy i w ogóle jeden z najdroższych transferów w ostatnich latach. – deklarował przed rundą Piotr Rutkowski na łamach Gazety Wyborczej. Mowa oczywiście o Tamasie Kadarze, reprezentancie Węgier i byłym zawodniku Newcastle. W przyszłym tygodniu miną trzy miesiące, odkąd defensor podpisał kontrakt z „Kolejorzem”. Póki co trudno o pozytywy.
Początkowy bilans Kadara nie może napawać optymizmem. W dziewięciu ligowych meczach zaliczył ledwie 118 minut i ani razu nie wybiegł w podstawowej jedenastce. Tylko dwa razy pojawił się na boisku dłużej niż na kilkanaście minut i za każdym razem był zdecydowanie najsłabszym ogniwem formacji obronnej swojego zespołu. Więcej szans otrzymał w Pucharze Polski, ale i tam – po kompromitującej wtopie z Błękitnymi – usiadł na ławce rezerwowych. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że po Kadarze spodziewano się lepszego wejścia w rundę.
Wróćmy jeszcze do słów Rutkowskiego z wywiadu dla „GW”:
– Szukaliśmy zawodnika, który da nam stabilizację i doda pewności w grze tej formacji. Zawodnika, który ma doświadczenie międzynarodowe, który występował na wielkich stadionach. I takim piłkarzem jest Tamás Kádár: grał w Newcastle, regularnie występuje w reprezentacji. On nie przestraszy się wielkich wyzwań w Lechu Poznań. Do tego bardzo nam się podobał pod względem osobowościowym, bo ma charakter, gra twardo i jest kolejnym kapitanem swojego zespołu, którego sprowadzamy. Mentalnie bardzo nam odpowiada. A piłkarsko? Przekonamy się dokładnie najwcześniej wiosną.
Problem w tym, że wciąż nie wiadomo, jak Kadar prezentuje się piłkarsko. To znaczy wiadomo, że na treningach nie jest lepszy od Kamińskiego i Arajuuriego. Do zdrowia wraca też Kebba Ceesay, który właśnie otrzymał od klubu propozycję nowej umowy. Gambijczyk w szczytowej formie zawsze był bardzo mocnym punktem Lecha, więc nie jest wykluczone, że w niedługim czasie Węgier zostanie w drużynie stoperem numer cztery. Tu jednak wiele zależy od tego, na jakiej pozycji będzie Ceesaya widział Skorża.
Inna natomiast sprawa, że i Kadar miał słynąć z uniwersalności. W reprezentacji grywał jako lewy obrońca, zaliczył też sporo meczów jako defensywny pomocnik. Sęk w tym, że na wspomnianych pozycjach Węgier znajduje się jeszcze niżej w hierarchii Maciej Skorży. Lewa strona defensywy zarezerwowana jest dla Douglasa i Henriqueza, a w drugiej linii szkoleniowiec woli wystawiać Trałkę, Jevticia, Hamalainena, Linetty’ego, a nawet Djouma i Serafina. Kadar sprowadzony został do Poznania jako środkowy obrońca i wydaje się, że wyłącznie w kontekście tej pozycji będzie brany pod uwagę.
Trzy miesiące to może wciąż zbyt wcześnie, by wyciągać daleko idące wnioski, ale chyba najwyższa pora zacząć się niepokoić. Umówmy się – nie trafiło na takich kozaków, by 25-letni facet sprowadzony za pół dużej bańki z Węgier, reprezentant kraju, musiał się przez pół roku aklimatyzować, oglądając z ławki Kamińskiego i Arajuuriego.
Fot. FotoPyk