Robert Podoliński wypadł z ekstraklasowej karuzeli tak szybko, jak się na niej pojawił. O tym, że zdolny ponoć szkoleniowiec wkrótce wyląduje w elicie, mówiło się od wielu lat. Umieszczano go w Bełchatowie, Jagiellonii, sondowano też w kontekście innych klubów, aż facet skończył w klubie, w którym – od czasów Stefana Majewskiego – potyka się każdy. Zawsze to tylko kwestia czasu, aż Janusz Filipiak dojdzie do wniosku, że winą za niekończącą się żenadę Cracovii ponosi trener, a nie grupa pod przewodnictwem Mateusza Żytki. Podolińskiego już więc pożegnaliśmy, Rymaniaki i Marciniaki mają się dobrze, tymczasem w klubie trwa nerwowe wydzwanianie do kolejnych kandydatów. Bo jeszcze nie wiadomo, czy najpoważniejszy z nich – Wdowczyk – zdecyduje się wdepnąć w bagno. Już wiadomo – trenerem został Jacek Zieliński.
Cracovia to dziś symbol wszystkiego co najgorsze w polskiej piłce. Od właściciela, który kompletnie nie zna się na piłce, przez brak poważnej struktury, dyrektora sportowego, skautingu aż po komicznych piłkarzy. Brak logiki na każdym kroku. Brak jakiejkolwiek ciągłości w zarządzaniu. Cracovia – przy swoich możliwościach finansowo-infrastrukturalnych – powinna na tym etapie i po tylu latach z Comarchem, kręcić się gdzieś w okolicy podium, tymczasem klub jest dojony przez paralityków, a właściciel nie wyciąga wniosków. Nie wyciągają ich też trenerzy, bo i Podoliński nie ruszył drużyny ani o milimetr do przodu. Jeśli już nawet coś wychodziło (np. wprowadzenie Wdowiaka), to i tak było hamowane czymś innym (np. ściągnięciem Jendriszka).
Zieliński stoi przed wyjątkowo niewdzięcznym zadaniem, stąd my – współczując przedterminowego zwolnienia, bo takie bankowo nastąpi – kierujemy do niego kilka rad.
1. Nie wracać do 3-5-2.
Pod żadnym pozorem. Podoliński był uparty niemal do końca. – Widzew grając 4-4-2 spadł z ligi, a Legia mogła zdobyć mistrzostwo. Ja mam taki pomysł i w nim Cracovia będzie funkcjonowała bardzo dobrze. 3-5-2 na dłuższą metę może nam jednak dać dużo korzyści – opowiadał nam w zimie, aż w końcu – prawdopodobnie za sugestią prezesa – się opamiętał. W meczu z Lechią zastosował 4-4-2 po raz pierwszy, co dało odrobinę lepszy efekt. Ale tylko na chwilę, bo tydzień później, z Ruchem, była już katastrofa. Żadna taktyka przy takich wykonawcach nie przyniesie sukcesu, natomiast upieranie się, by grać trzema tak wadliwymi stoperami jak Żytko, Rymaniak czy Polczak zupełnie mija się z celem. To wręcz rozkładanie nóg i sygnał dla rywala: wjeżdżajcie.
2. Wymyślić jakikolwiek awaryjny plan na grę.
Nie będziemy udawać mądrych. Nie oglądamy treningów Cracovii. Nie wiemy, czy Jendriszki spisują się na nich tak fenomenalnie, żeby potem wychodzić w jedenastce. Wiemy natomiast, że Podoliński nie miał ani pół pomysłu na ofensywę. Chyba że pomysłem były wrzutki na Covilo, który wygrywa prawie każdą główkę lub liczenie, że Budziński przyrżnie z dystansu albo minie kogoś dryblingiem. Wiecie, czego – to dobre porównanie – brakowało nam w Cracovii Podolińskiego? Tego, co pokazuje teraz Zawisza. Czyli ratowania się futbolem, a nie lagą i walką. Klepki, małej gry, przede wszystkim – futbolu. Nie takiego, jaki oferował barcelonista Stawowy – to też do niczego nie prowadzi – ale jakiejkolwiek idei. Takiej, kiedy nawet przy akcjach niezakończonych powodzeniem można powiedzieć: tutaj widać stempel trenera.
Nasze sugestie? Jedno skrzydło – Wdowiak, drugie – Dialiba, szóstka – Covilo, ósemka – Kapustka, dziesiątka – Budziński, dziewiątka – Rakels. Bramka – oczywiście Pilarz. Bez kombinowania, bo lepszych nie ma.
3. Zrezygnować z Żytki.
Bo to facet, który ma porażkę w DNA. Koń trojański. Przypomnijmy:
2001/02: Śląsk Wrocław (15 meczów) – 15. miejsce, spadek
2004/05: Zagłębie Lubin (24 mecze) – 12. miejsce, ostatnie nad strefą spadkową
2005/06 (wiosna): Polonia Warszawa (11 meczów) – 16. miejsce, spadek
2010/11: Polonia Bytom (28 meczów) – 16. miejsce, spadek
2011/12: Cracovia (21 meczów) – 16. miejsce, spadek
2013/14: Cracovia (33 mecze) – 14. miejsce, ostatnie nad strefą spadkową
4. Nie rezygnować z młodych.
Wdowiak i Kapustka. Ten drugi pokazał co prawda, że mimo sporego talentu nie jest jeszcze gotowy mentalnie, by przyjmować kolejne porażki, ale – jak napisaliśmy wyżej – lepszego na środek nie ma. Wdowiak natomiast podobał nam się od samego początku. Młodziutki (r. 1996), błyskotliwy skrzydłowy, z dryblingiem, wrzutką, niebojący się uderzyć… Ma coś ten chłopak w sobie, wychował się w Cracovii – na kimś takim warto cokolwiek budować. Albo oddać od razu do poważniejszego klubu, zanim się zmarnuje.
5. Odciąć drużynę od gabinetów.
Mówił o tym Marcin Baszczyński we wczorajszej Lidze+ Extra – kluczem w Cracovii jest odseparowanie drużyny od tego, co się dzieje na zewnątrz. Na dłuższą metę to niemożliwe – Filipiak będzie się wtrącał każdemu – dlatego odpowiednie lawirowanie pomiędzy zarządzaniem szatnią a utrzymywaniem dobrych relacji z władzami to najtrudniejsze zadanie. Każdy szkoleniowiec w Cracovii, nawet najbardziej nieprzejednany, w końcu się ugnie. Nie przejmuj się za bardzo rolą, bo i tak cię wypierdolą – trudno o lepsze podsumowanie współpracy z akurat tym właścicielem. Właścicielem, który sugestii, jak powinna grać drużyna, szuka na internetowym forum, potem opowiada o „głosie kibiców”, nakazuje trenerowi, jak ma grać, a – gdy nie idzie – zwalnia go, kupując sobie na pocieszenie nowy samochód. Filipiak wypracował sobie w tym środowisku taką opinię, że jego drużyny nie przejmie już żaden poważny trener. Albo desperat, albo młody na dorobku, albo kolejny tymczasowy.
6. Przestudiować mapę Polski.
Już teraz wypada wiedzieć, gdzie leżą Chojnice, Grudziądz i jak długo jedzie się do Suwałk, Ząbek czy Głogowa.
Fot. FotoPyK