Reklama

Liga słaba jak… Lech Poznań na wyjazdach

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 kwietnia 2015, 20:48 • 3 min czytania 0 komentarzy

Są takie momenty, w których uświadamiamy sobie, że Ekstraklasy nijak nie można nazwać ligą poważną. Nie, nie chodzi nam nawet o palące uczucie dyskomfortu w trakcie oglądania niektórych spotkań. Czasami wystarczy rzut oka na tabelę, wychwycenie kilku bilansów, sprawdzenie statystyk i od razu zdajesz sobie sprawę, że motywem muzycznym towarzyszącym polskiej lidze powinna być wesoła muzyczka z Benny’ego Hilla.

Liga słaba jak… Lech Poznań na wyjazdach

Mamy lidera, który rozdaje punkty niemal z taką samą regularnością jak Jarosław Kuźniar bany na Twitterze. Czyli na prawo i lewo. Legia Warszawa przegrała w tym sezonie już 8 spotkań (słownie: osiem!), a i tak nikt nie potrafi zluzować jej z pierwszego miejsca w tabeli. Kolejny przykład? Ależ oczywiście. Śląsk Wrocław. Do tej kolejki klub ten nie potrafił wiosną wygrać spotkania w Ekstraklasie, a i tak ciągle zajmował miejsce w okolicach podium – blisko gry w pucharach – bo żadna z drużyn nie kwapiła się, by fatalną dyspozycję wrocławian wykorzystać. Dzięki temu, we Wrocławiu mieli dobrą – przynajmniej w ich mniemaniu – wymówkę, by unikać rozmów o kryzysie. „Jaki kryzys, skoro jesteśmy w czołówce Ekstraklasy!” – słyszeliśmy.

Dziś z kolei, przy okazji spotkania w Łęcznej, zwróciliśmy uwagę na wyjazdowym bilans Lecha Poznań. Piłkarze ze stolicy Wielkopolski po raz kolejny beznadziejnie zaprezentowali się poza własnym stadionem. Wicelider tabeli kompletnie nie miał pomysłu na to, jak rozpracować drużynę z drugiej połówki tabeli, która w dodatku nie jest ostatnio w najwyższej formie. O bezradności Macieja Skorży najlepiej świadczy fakt, że wpuścił na boisko Vojo Ubiparipa, a więc gościa, który ostatnio stroił fochy w rezerwach, i którego miał przykładnie ukarać. Serb gry Lecha nie odmienił – co oczywiście nie jest niespodzianką, mamy wrażenie, ze jedyną rzeczą, którą może odmienić Ubiparip jest słowo „porażka” przez wszystkie przypadki – i goście jadą do Poznania z tylko jednym punktem.

Wracając jednak do wyjazdowego dorobku Lechu – jest to bilans hańby. Trzynaście spotkań – trzy zwycięstwa, siedem remisów, trzy porażki. Tylko trzy zwycięstwa! Drużyny, która obok Legii teoretycznie bije resztę ligi na głowę w większości kwestii. Drużyny, która wciąż jest wiceliderem i walczy o mistrzostwo Polski. Tylko w Gdańsku, Krakowie i Bełchatowie Lech potrafił udowodnić swoją wyższość. Częściej na wyjazdach wygrywały m.in. Korona i Podbeskidzie, a tyle samo razy ostatni w tabeli Zawisza. Aż strach pomyśleć, gdzie byłby Lech, gdyby z jakichś względów nie mógł występować przy Bułgarskiej…

Oczywiście ciężko stawiać zarzuty Legii i Lechowi odnośnie tego, że zajmują kolejno miejsca pierwsze i drugie. To raczej wstyd dla reszty ligi, że bez większych konsekwencji pozwala na tak wielkie tym drużynom. Poziom lidera i wicelidera świadczy o całej stawce, w tym wypadku – bardzo źle.

Reklama

Nieco naiwnie – szukając pocieszenia – sprawdziliśmy, jak się sprawy mają w innych ligach. Oczywiście wzięliśmy pod uwagę tylko poważniejsze, czyli te, które w europejskim rankingu są przed nami. Pewnie domyślacie się, jak się to skończyło.

Po pierwsze: nie ma wśród nich takiej, której lider przegrał aż osiem spotkań. W niektórych rozegrano na razie mniej kolejek niż w Ekstraklasie, w innych więcej, ale w żadnej taka sytuacja nie występuje. Najbliższej było w Austrii, gdzie Red Bull Salzburg przegrał siedem razy, ale to też ewenement. W zdecydowanej większości lig (15 z 19 przypadków) drużyna, która prowadzi w tabeli, nie przegrała więcej niż cztery razy.

Po drugie: przykro nam , ale nie ma też wśród analizowanych lig drugiej takiej, której wicelider wygrał na wyjeździe tylko trzy razy. W tym przypadku najbliżej było w Rumunii, ale ekipa ASA Targu Mures potrafiła na obcych boiskach wygrać pięć razy. O pozostałych wiceliderach nie ma sensu wspominać.

Ktoś zaraz powie, że to w sumie fajnie, ze mamy tak wyrównaną ligę. Super – każdy może wygrać z każdym, są emocje. Być może zaryzykuje nawet stwierdzenie, że to oznacza, że jej poziom się podnosi. Jednak o tym, jak bardzo myli się taka osoba, przekonamy się zapewne w lipcu i sierpniu, gdy rozpocznie się sezon na eurowpierdole.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...