Tadeusz Pawłowski w temacie opaski kapitańskiej w Śląsku już raz nas wszystkich zaszachował – odbierając ją Sebastianowi Mili, wchodząc mu z butami na ambicję i wywołując w końcu jakże pozytywny efekt. Jednak powtórki z rozrywki raczej się nie spodziewamy. Prędzej smutnego, niemiłego pożegnania. Marco Paixao, jak nagle został kapitanem Śląska Wrocław, tak równie nagle dziś tę funkcję traci. Na rzecz Mariusza Pawełka.
Pawełek kapitanem… Parę osób pewnie się uśmiechnie, ale to nie taki całkiem głupi pomysł. „Mario” to porządny facet. Bez wątpienia oddany i zaangażowany, doświadczony, z pewnością też lubiany przez innych zawodników. Inna sprawa, że o wielkie zdolności przywódcze nigdy go nie posądzaliśmy. Może więc trochę z braku laku, w końcu wielkich postaci dzisiaj w Śląsku nie ma…
Generalnie, widzimy to tak – Paixao został kapitanem, bo był super-strzelcem, niekwestionowanym liderem na boisku, a to samo nieraz kreuje bohaterów szatni. Gościem święcie przekonanym, że jest najlepszy, wszystko potrafi i do wszystkiego dojdzie – a Śląsk zaraz za nim. Tylko że sytuacja wyraźnie się zmieniła i ryzykujemy, że oglądamy własnie pożegnanie Portugalczyka we wrocławskim klubie.
To że pożegna się z nim w czerwcu było niemal pewne – ma wysokie wymagania finansowe, których klub nie miał zamiaru, ani nie był w stanie spełnić. Ale jeśli już w ostatnich tygodniach był piłkarsko słaby, tak podejrzewamy, że będzie tylko gorzej. Pawłowski, tak jak w przypadku Mili, na głos powiedział o co chodzi: „widać kto myśli o nowym klubie, a komu kontrakt kończy się w 2016, 2017 roku. Trzeba uderzyć pięścią w stół”, czyli zacząć stawiać na tych, którym zależy.
Paixao ma do rozegrania w Śląsku nie więcej niż dziesięć meczów. Nie chce nam się wierzyć, że nagle powie „a ja temu Pawłowskiemu pokażę…” i wzniesie się na wyżyny formy i zaangażowania. Prędzej spodziewalibyśmy się, że do końca będzie się krzywo patrzył i czuł niesprawiedliwie potraktowany.
Jedno co pewne, wszystkie zapewnienia – i Paixao, i Pawłowskiego – o tym, jak to będą wspólnie ciągnąć wózek do ostatniego dnia kontraktu Portugalczyka, trzeba uznać za nieaktualne.