Z Łazienkowskiej płyną sygnały, że w gabinetach decydentów coraz częściej można usłyszeć, że piłkarze mają za dobrze. Najwyższe pensje, podróże samolotami na mecze, najlepsze hotele, nie brakuje im niczego. Przynajmniej w teorii Legia jest jedną czy dwie długości przed resztą stawki. Realnie oceniając, jest silna, ale słabością innych, co jest nie do zaakceptowania. O Leśnodorskim można mówić wiele, lecz ma jedną zasadę: Dobrze wykonujesz pracę, zostaniesz za nią godnie wynagrodzony. W przeciwnym przypadku, masz problem. I ten kłopot legioniści będą mieli już po zakończeniu obecnego sezonu. Legia zostanie przebudowana, to już pewne, ale od samych zawodników zależy, w jakim stopniu. Prawie nikt nie może być pewny miejsca w kadrze na przyszłe rozgrywki, nawet jeśli ma długi kontrakt – pisze dziś Przegląd Sportowy. Inne tytuły biorą z niego przykład i zastanawiają się nad słabością Legii oraz utratą formy Dudy. Zapraszamy na wtorkowy przegląd najciekawszych artykułów w prasie.
FAKT
Cztery piłkarskie strony dziś na łamach Faktu. Najpierw: Lewy o krok od korony.
O ile na początku roku toczona była dyskusja, czy pasuje do zespołu Bawarczyków, teraz mówi się już o tym, że stał się liderem czołowej europejskiej drużyny (…) Niemieccy dziennikarze pytali oczywiście Lewandowskiego, czy myśli o obronie tytułu najlepszego snajpera sprzed roku. – Trofeum stoi na półce wraz z innymi ważnymi nagrodami, ale obok wciąż jest jeszcze miejsce. Najważniejsze są jednak dla mnie mecze Bayernu, a nie indywidualne osiągnięcia – stwierdził nasz napastnik. Jeśli uda mu się znowu zostać najlepszym strzelcem, będzie pierwszym w tym stuleciu piłkarzem Bundesligi, który obronił koronę. Poprzednio ta sztuka udała się w latach 1997-98 byłemu napastnikowi Leverkusen – Ulfowi Kirstenowi.
W ramkach:
– Ancelotti na wylocie z Realu?
– Paulo Dybala może zagrać w Juventusie
– Real obawia się Atletico
– Korona z autokaru prosto na trening.
Henning Berg ma ból głowy. Kto za Dudę?
Przynajmniej w trzech najbliższych meczach ligowych w drużynie Legii zabraknie Ondreja Dudy (21 l.). Słowacki pomocnik będzie pauzował za czwartą żółtą i bezpośrednią czerwoną kartkę, które zobaczył w spotkaniu z Lechią (…) – Zrobiłem głupstwo, to przeze mnie przegraliśmy z Lechią – mówił skruszony zawodnik. Teraz Duda będzie mógł w spokoju przemyśleć swoją postawę i popracować na treningach nad powrotem do wysokiej formy. Do kadry meczowej zawodnik będzie mógł zostać włączony dopiero na finał rozgrywek o Puchar Polski z Lechem (2 maja, godz. 16, Stadion Narodowy, Polsat). Trener Henning Berg (46 l.) musi jak najszybciej zdecydować, kto zastąpi zawieszonego Słowaka w najbliższym meczu z Zawiszą (niedziela, godz. 18, Canal+ Sport). Kandydatem numer jeden jest Michał Masłowski…
Na dole strony z kolei ramka z wypowiedziami Michała Buchalika, który w meczu z Górnikiem wybronił sytuację sam na sam i przekonuje, że on też może dać coś ekstra. Szukamy czegoś ciekawszego. Piłkarzom Śląska z bezradności puszczają nerwy?
W sobotnim spotkaniu z Piastem Krzysztof Danielewicz sześć minut od wejścia na boisko został ukarany dwiema żółtymi kartkami. Tydzień wcześniej w spotkaniu z Podbeskidziem Milos Lacny potrzebował 11 minut, by osłabić zespół. W rundzie wiosennej wrocławscy piłkarze potrafili także zmarnować aż trzy z czterech rzutów karnych. – Ta nerwowość może wynikać z faktu, ze wiosną jeszcze nie wygraliśmy meczu – mówi Pawłowski (…) Trzeba przestać mówić, że nic się nie dzieje. Może trzeba zorganizować jakieś spotkanie integracyjne, pograć w siatkonogę, coś zmienić. Od tego jest trener – uważa Droppa.
Nuda, nuda, nuda. To może coś o Maradonie, który znów narozrabiał?
Boski Diego napierw zagrał dla pokoju, by na zakończenie meczu wywołać wojnę. Przyjechał do Bogoty, by występem w spotkaniu towarzyskim wesprzeć zawieszenie broni iędzy rządem Kolumbii a rebeliantami. – Strzelę gola i zadedykuję go pokojowi w tym kraju – zapowiadał Maradona przed meczem. Jak Argentyńczyk mówił, tak zrobił (…) W czasie rundy honorowej „Boskiemu Diego” puściły nerwy i postanowił wyżyć się na otoczeniu. Były gwiazdor Barcelony i Napoli najpierw dwa razy kopnął ochroniarza, który powstrzymywał tłum napierający w kierunku emerytowanego zawodnika, a po chwili dostało się dziennikarzowi lokalnej stacji telewizyjnej City TV. Wytrącił mu komórkę z dłoni.
GAZETA WYBORCZA
W GW najpierw szybkie czytadło o Lidze Mistrzów.
Sergio Ramos nie ma wątpliwości. To zmiana charakteru pozwoliła Atletico dokonać jakościowego skoku. Drużyna przez lata nieodporna i chimeryczna pod ręką Diego Simeone stała się przyczyną cierpień potęg. Dziś czerwono-białe barwy “Colchoneros” i perspektywa postawienia stopy w twierdzy Vicente Calderon nikomu się nie uśmiechają. Przed rokiem rozwiały się tam marzenia Barcelony o siódmym z rzędu awansie do półfinałów LM. Doszło do tego, że pewien trener z ligi meksykańskiej zainspirowany metodami Simeone kazał piłkarzom założyć maski wilków, by poczuli się jak sfora. 25 maja 2014 r. w Lizbonie Real wygrał najważniejsze derby Madrytu. Dzięki Ramosowi – bez niego i wyrównującego gola w 93. minucie nie byłoby zwycięskiej dogrywki w finale LM. Dwa miliony fanów drużyny z Santiago Bernabeu zebrały się pod fontanną Cibeles, by świętować wyczekiwany od 12 lat dziesiąty Puchar Europy. – Niech się dowiedzą Indianie, kto rządzi w Madrycie – zaśpiewał Ramos, a z nim nieprzebrane tłumy. “Indios” to jeden z przydomków Atletico. Ramos szybko pożałował swoich słów. W tym sezonie w stolicy Hiszpanii rządy przejęli “Colchoneros”. Byli mściwi – najpierw pobili Real w rywalizacji o Superpuchar, potem wyeliminowali go z Pucharu Króla. Dołożyli do tego dwa triumfy w lidze, przy czym ten ostatni 7 lutego na Vicente Calderon wciągnięto na listę najdotkliwszych klęsk, jakie spotkały Real…
A potem pytanie: co dzieje się z Ondrejem Dudą?
Doznałem poważnego urazu i to się odbija na mojej dyspozycji. Jestem już w pełni sił, ale nie jestem w najwyższej formie. Zdaję sobie z tego sprawę – mówi pomocnik. Sytuacja jest chyba poważniejsza, niż sądzi Duda. 20-latek znalazł się w nowej dla niego sytuacji. Rok temu jako nieśmiały nastolatek trafił pod opiekę doświadczonego Radovicia, który nazywał Słowaka swoim synem. Rozumieli się doskonale, Duda błyszczał u boku weterana, ale to na ówczesnym liderze mistrzów Polski skupiała się uwaga rywali. I presja. Teraz Słowak ma status ligowej gwiazdy, od niego oczekuje się goli, asyst, błyskotliwego rozegrania. Tymczasem Legia przegrywa i traci przewagę w tabeli. – Ja gwiazdą? Tak twierdzą media, ja się nią nie czuję – mówi Duda. I przyznaje, że bez Radovicia gra mu się inaczej. – Z “Rado” na boisku wiedzieliśmy bez słów, czego od siebie oczekujemy. Ale teraz to już nie ma znaczenia. Skupiam się na współpracy z innymi piłkarzami, bo zarówno Michał Masłowski, jak i Orlando Sa to doskonali gracze. I muszę się zająć własną dyspozycją, bo ta rzeczywiście nie jest najwyższa.
SPORT
Szukamy czegoś ciekawego w Sporcie.
Dziś jeśli chodzi o piłkę w katowickim dzienniku jest szybko i zwięźle. W Łęcznej przeżyliśmy „jarmark niemocy”. Maciej Iwański z kolei mówi, że Richard Zajac to jeden z najlepszych bramkarzy w lidze. Tak, mniej więcej jeden z szesnastu, dwudziestu…
Trzeci raz z rzędu nie straciliście gola. Nareszcie znaleźliście spokój z tyłu?
– Dokładnie, wszyscy psioczyli, a Rysiu pokazuje, że cały czas stać go na dobre bronienie i wciąż jest jednym z najlepszych bramkarzy w Polsce. Chwała mu za to, jak ostatnio broni. Oby tę bramkę zamknął do końca sezonu.
Do gry wrócił Anton Sloboda. To dobra wiadomość?
– Wszyscy się cieszymy, bo znamy wartość Antka i wiemy, co potrafi. Jest ważnym zawodnikiem – on czuje drużynę, drużyna czuje jego. Dobrze, że znów jest z nami.
Od ósemki dzieli was tylko jedna wygrana?
– Nie możemy tak myśleć. Nie patrzmy na to, co się dzieje w tabeli. Trzeba się skupiać na tym, by w każdym meczu zdobywać trzy punkty. Wisła jest bardzo trudnym rywalem. Ma skład na mistrzostwo Polski i tylko ona wie, dlaczego ma tylko punkt przewagi nad nami. Mecz z Wisłą u siebie to nie będzie łatwe zadanie. Bardzo trudne spotkanie z bardzo trudnym rywalem. Praktycznie każdy ich zawodnik – nawet ci, którzy siedzą na ławce – gra bądź grał w reprezentacji.
Radoslav Latal zapowiedział, że postawi na jednego bramkarza i w najbliższym czasie jego wybrańcem będzie Dobrivoj Rusov. Ruch Chorzów z kolei walczy o utrzymanie, ale też przygotowuje zespół na następne sezony. Jeśli chcecie poczytać o tym jak przedłuża kontrakty z szesnastolatkami, zapraszamy na łamy Sportu.
Po porażce z Pogonią wściekłość zapanowała w Białymstoku.
Nie jest pan zły po słabiutkim meczu w Szczecinie? – zapytaliśmy trenera Jagi. Zły? jestem wściekły. Do widzenia – uciął rozmowę Probierz. Białostoczanie zajmują trzecie miejsce w tabeli i nadal mają szansę na najlepszy wynik w historii klubu, ale forma jaką ostatnio prezentują pozostawia wiele do życzenia. – Żądania piłkarzy zawsze są spore, ale my też wymagamy od nich jakiejś odpowiedzialności. To, co zespół pokazał w ostatnim meczu w Szczecinie, to był dramat. Nie mogłem na to patrzeć. Niech pan nie pyta o przyczynę, bo gdybym ją znał, to jakoś byśmy to wygasili – komentuje Cezary Kulesza.
W ośmiu tegorocznych meczach piłkarze wystawiani przez trenerów Górnika na pozycji numer „9” strzelili jedną bramkę. Dokonał tego Szymon Skrzypczak.
Szymonowi po zmianie, jaką dał w derbach z Ruchem, należała się szansa gry od pierwszej minuty. Od pewnego czasu dawał sygnał, że można na niego postawić. Szymon świetnie wkomponował się w nasz pomysł na ten mecz – przyznał po spotkaniu Robert Warzycha, dyrektor sportowy Górnika. Przypomnijmy, że we wspomnianych derbach Skrzypczak zmienił Łuczaka krótko po tym, jak ten pierwszy zmarnował doskonałą okazję do strzelenia gola. Czy to oznacza koniec Łuczaka w Górniku? – Tego oczywiście nie nigdy nie powiemy. Liczymy na każdego piłkarza, który jest w kadrze. Do rozegrania jest jeszcze dziesięć meczów. To bardzo dużo i wszyscy są nam potrzebni. Teraz szansę dostał Szymon i swoje zadanie wykonał. Widać było, że nie gra często, czasami brakowało właśnie regularnej gry, by podjąć jeszcze lepszą decyzję, ale wykonał na boisku zadania, które mu powierzyliśmy. I mógł zaliczyć piękną asystę…
SUPER EXPRESS
Na łamach Superaka dziś niewiele piłki. Zawisza jest dobry jak nigdy – przekonuje Radosław Osuch, z którym rozmowę wczoraj publikowaliśmy również na Weszło.
– Najbardziej cieszy mnie to, że nie mamy słabych punktów. Wszyscy piłkarze grają świetnie. Ale w tym też nie ma przypadku, to świetna robota Mariusza Rumaka i jego sztabu. Weźmy Portugalczyka Micę. Byłem przerażony, że poprzedni trenerzy nie dawali mu grać. Przecież kupowałem go jako najlepszego piłkarza zaplecza portugalskiej ekstraklasy. Dałem za niego spore pieniądze, a w przegrywającym wszystko Zawiszy nie łapał się do składu. Dziwiłem się, ale nie ingerowałem. Już rok temu mówiłem jednak “Super Expressowi”, że Mica może być odkryciem ligi. I jest, tyle że później niż myślałem. To jedyny zawodnik Ekstraklasy, no może poza Stiliciem, który przyjmując piłkę, już patrzy, gdzie ją zagrać i od razu gubi dwóch rywali. Właśnie dlatego sprzedałem Masłowskiego Legii. Bo wiedziałem, że mam go kim zastąpić i że “sprowokuję” trenera, aby po odejściu “Masła” sięgnął właśnie po Micę. Talentem na pewno Masłowskiemu dorównuje.
Błyszczy też Alvarinho, zwłaszcza przy rzutach wolnych.
– Jego eksplozja też była kwestią czasu. Wtedy, gdy Mica był najlepszym graczem zaplecza Ekstraklasy, Alvarinho był najlepszy w trzeciej lidze portugalskiej. Teraz też “zgrali” formę i Zawisza na tym korzysta.
Tadeusz Pawłowski grzmi: – Niektórzy zamiast grać, myślą o nowych klubach.
Po odejściu Sebastiana Mili powiedział pan, że nie będzie za nim tęsknił, bo piłkarz bardzo chciał odejść do Lechii. Dziś, będąc mądrzejszy o doświadczenia z dziesięciu tegorocznych meczów, brakuje panu “Rogera”?
– Nie! Te drzwi są już zamknięte! Tak samo mógłbym tęsknić za Kelemenem, Kokoszką, Stevanoviciem czy każdym innym z 12 zawodników, którzy w ostatnim roku nas opuścili.
Marco Paixao zostaje w Śląsku czy odchodzi? W ostatnich meczach wasz kapitan głównie snuje się po boisku.
– Raczej nie będziemy w stanie zatrzymać Marco. Dotąd największym atutem Śląska był kolektyw i bardzo dobrze przygotowanie fizyczne i taktyczne. A teraz ta konstrukcja się chwieje, bo niektórzy zawodnicy, w tym i Marco, zaczynają myśleć o nowych klubach. Trzeba zrobić przegląd wojska – postawić na żołnierzy, którzy pójdą ze mną na wojnę i powoli rezygnować z ludzi, którzy chcą tylko dograć ten sezon w białych rękawiczkach.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Legia jest naga?
„Bierzecie się w garść albo do widzenia” – atmosfera przy Łazienkowskiej zgęstniała.
Z Łazienkowskiej płyną sygnały, że w gabinetach decydentów coraz częściej można usłyszeć, że piłkarze mają za dobrze. Najwyższe pensje, podróże samolotami na mecze, najlepsze hotele, nie brakuje im niczego. Przynajmniej w teorii Legia jest jedną czy dwie długości przed resztą stawki. Realnie oceniając, jest silna, ale słabością innych, co jest nie do zaakceptowania. O Leśnodorskim można mówić wiele, lecz ma jedną zasadę: Dobrze wykonujesz pracę, zostaniesz za nią godnie wynagrodzony. W przeciwnym przypadku, masz problem. I ten kłopot legioniści będą mieli już po zakończeniu obecnego sezonu. Legia zostanie przebudowana, to już pewne, ale od samych zawodników zależy, w jakim stopniu. Prawie nikt nie może być pewny miejsca w kadrze na przyszłe rozgrywki, nawet jeśli ma długi kontrakt. Decydujące będzie te 10 ostatnich meczów ligowych i finał Pucharu Polski. Ma wrócić kreatywność, walka, determinacja, agresywność. Koniec z myśleniem, że rywal się położy przed wielką Legią.
Wokół tego tekstu mamy jeszcze kilka opinii. Tomasz Łapiński zwraca uwagę, że legioniści przestali biegać. Zdaniem Piotra Włodarczyka nie można jeszcze mówić o kryzysie, z kolei Jakub Rzeźniczak burzy się na komentarze o braku ambicji.
Co w Lechu? Mądry Skorża po szkodzie. Brak rotacji w składzie pozbawił zespół szansy na objęcie pozycji lidera? W Warszawie narzekali na rotację, w Poznaniu na jej brak.
Kibice wychodzili ze stadionu przy Bułgarskiej bardzo rozczarowani postawą lechitów, którzy sprawiali wrażenie, jakby biegali po murawie z przymocowanymi ciężarkami. I właśnie na sprawę przygotowania fizycznego zwrócił uwagę trener Maciej Skorża. Zdecydował się on na wystawienie w wyjściowym składzie aż siedmiu zawodników, którzy w czwartek wieczorem zagrali 120 minut przeciwko Błękitnym Stargard Szczecińskim (5:1) w półfinale Pucharu Polski. Wszyscy przez tydzień uzbierali 300 minut, bo grali także od początku do końca w lidze z GKS Bełchatów (2:1) oraz Koroną (1:1). – Wydawało mi się, że będziemy wyglądali lepiej. Byłem wręcz zaskoczony, że Korona dominowała fizycznie. Może faktycznie nie doceniłem tych 120 minut, może powinienem dokonać więcej rotacji, ale jestem mądrzejszy teraz, czyli po fakcie – przyznał poznański szkoleniowiec.
Sporo negatywnych emocji dziś. Nerwy puszczają też Michałowi Probierzowi i działaczom Śląska. Piłkarze wrocławskiego klubu nie walczą o obiecane premie.
Klub przygotował schemat premii na wypadek zajęcia medalowej lokaty. Ustalił nagrodę nawet za mistrzostwo Polski (1,3 mln złotych) oraz za drugie (900 tys.) i trzecie miejsce (600 tys.). Dodatkowo podniósł premie za wygrane mecze z 85 do 100 tysięcy złotych za każde zwycięstwo. Źródłem finansowania dodatkowych nagród mają być przychody ze sprzedaży praw telewizyjnych, które w przypadku ligowych sukcesów byłyby odpowiednio wyższe. Oznacza to, że Śląsk tym zyskiem ze swoimi piłkarzami chce się podzielić, uznając, że to dobry sposób motywowania. Na razie jednak drenowanie klubowej kasy specjalnie mu nie grozi, bo w tym roku piłkarze podnieśli z boiska tylko nagrodę za pięć remisów (każdy z nich jest wyceniany na 30 tysięcy złotych, no ale połowa trafia do zamrażarki). Dzięki temu władze klubu robią oszczędności, które bynajmniej ich nie cieszą. Brak zwycięstw kondycji finansowej Śląska oczywiście nie poprawia, choćby dlatego, że na Stadionie Miejskim pojawia się niewielu kibiców…
Swoje na koniec dokłada Dariusz Dziekanowski, pisząc we wtorkowym felietonie – Ondrej Duda ma dużo atutów, niestety brakuje mu przygotowania mentalnego. Czytamy:
Słowakowi potrzebne jest wsparcie ze strony sztabu szkoleniowego. Najwyraźniej nikt mu jeszcze nie wytłumaczył, że oczekiwania wobec niego są większe niż wobec innych zawodników, bo ma predyspozycje do kreatywnej gry. Tyle że on sam wygląda jakby nie czerpał żadnej radości z występów. Zbyt mały ciężar bierze na siebie, zbyt często choa się w cieniu innych piłkarzy. Nie może myśleć, że bez niego spotkanie jakoś się potoczy, że wystarczą dwa czy trzy dobre zagrania. Częściowym usprawiedliwieniem kiepskiej formy może być przebyta niedawno kontuzja, ale zadaniem trenera jest odpowiednie wprowadzenie go z powrotem do drużyny. Odnoszę wrażenie, że w Legii brakuje pomysłu na Dudę. Być może Berg w kilku żółnierskich słowach powinien postawić go do pionu.