Reklama

Czternaście tysięcy kilometrów i kilkanaście przesiadek, żeby zagrać mecz

redakcja

Autor:redakcja

10 kwietnia 2015, 18:37 • 3 min czytania 0 komentarzy

Znacie nasze zdanie na temat lisów. Można walić w takie praktyki jak w bęben: śmierdzą kupczeniem kadrą, kunktatorstwem, chęcią uzyskania korzyści osobistych, a nie faktyczną chęcią reprezentowania kraju. Nie zapomnimy, jak koszykarz David Logan swoje przywiązanie do Polski podkreślił dosadnym “mógłbym grać nawet dla Afganistanu”. Wyjątek musi jednak potwierdzać regułę i taki też się zdarzył, a futbol znalazł go w osobie Lyle’a Taylora.

Czternaście tysięcy kilometrów i kilkanaście przesiadek, żeby zagrać mecz

Kto zacz? Anglik, piłkarz Partick Thistle, ekipy z Glasgow (tak, jest tam ktoś poza Rangers i Celtic), aktualnie grającej w Scottish Premier League. Już dwudziestopięcioletni, bez papierów na wielkie granie – ot, poziom League One albo SPL. Skaperowała go do siebie reprezentacja Montserrat, bo stamtąd pochodzi jego dziadek. Na karaibskiej wyspie nigdy nie był jednak nikt ze znanej mu rodziny, nawet ojciec, pierwszy raz odwiedził więc Montserrat pod koniec marca, gdy zadebiutował w kadrze podczas pierwszej rundy eliminacji mundialu.

070115.montserrat

Karaiby może i fajne, ale niekoniecznie ta wysepka. Wulkan Soufrière Hills budzi uzasadnioną grozę w mieszkańcach610036c2d69741daafff220a51e745dc0228ee7aMapa zniszczeń, których dokonał miejscowy wulkan

Taylor aby reprezentować kraj pokonał czternaście tysięcy kilometrów. Żeby jeszcze było jakieś bezpośrednie połączenie, to pół biedy, ale jak się łatwo domyślić z Glasgow na maleńką, zamieszkaną przez raptem pięć tysięcy mieszkańców wysepkę, bezpośredniego połączenia nie ma, nie było i nigdy nie będzie. Łącznie wyprawa wymagała dwunastu przelotów i jeszcze dwóch przepraw morskich, ale zagrał. Dla kadry, która nie ma żadnych szans awansować na jakąkolwiek poważniejszą imprezę, gdzie granie w żaden sposób go nie wypromuje. Swoją wyprawę okupił też formą piłkarską: Partick Thistle bije się właśnie o utrzymanie, a Taylor tuż po powrocie zagrał 65 minut z Aberdeen, gdzie zmarnował dwie sytuacje sam na sam, a z których każda mogła dać trzy tak istotne dla jego klubu punkty.

Reklama

Czy żałuje, skoro już ta jedna wycieczka negatywnie odbija się na jego klubowych losach, czyli – było nie było – tym, z czego się utrzymuje? – Nie było nawet mowy, żebym odmówił. Czuję zaszczycony, niewielu graczy ma szansę reprezentować swój kraj. Jeśli jeszcze dostanę powołanie, od razu pojadę. Zaznaczmy, że Taylor nie tylko strzelił gola w debiucie (który jednak koniec końców nic nie dał, bo Montserrat już odpadło z rywalizacji), nie tylko mógł poczuć się jak gwiazda, ale nawiązał kontakt z rodziną od strony dziadka. Wybrał się na wyprawę po zrujnowanych terenach, między innymi zniszczonej byłej stolicy. Mówiąc wprost: szczerze się przejął i zaangażował.

Reprezentant pełną gębą, choć na wyspie spędził niewiele więcej, niż my. Charakterny również, to pewne, w klubie wymówek nie szukał, powiedział wprost, że wyprawa mu zaszkodziła, ale że dał z siebie na boisku wszystko, co tylko miał w arsenale i nikt tego nie kwestionował, nawet trener bronił go na konferencji. Cóż możemy powiedzieć? Szczerze powodzenia.

Najnowsze

Ekstraklasa

Kolejne ważne decyzje w Białymstoku. Podstawowy obrońca z nową umową

Bartosz Lodko
1
Kolejne ważne decyzje w Białymstoku. Podstawowy obrońca z nową umową

Komentarze

0 komentarzy

Loading...