Reklama

Augustyn gwarancją emocji, Kuświk gwarancją jakości. WDŚ w pigułce.

redakcja

Autor:redakcja

06 kwietnia 2015, 16:50 • 3 min czytania 0 komentarzy

Żadna akcja marketingowa, żaden transfer, żaden nawet najlepszy zagraniczny piłkarz nie zapewnia tyle emocji co Błażej Augustyn. Możesz ściągać zawodników z Brazylii, Argentyny, szukać wirtuozów z piłką przy nodze, ale koniec końców futbol staje się najbardziej nieprzewidywalny, gdy na boisko wychodzi ten właśnie stoper Górnika. Wobec jego występów nie da się przejść obojętnie. Albo go kochasz, albo nienawidzisz. Nie licz jednak na jakąkolwiek stabilność w emocjach, bo Błażej zaskoczy cię w takim momencie, kiedy najmniej się tego spodziewasz.

Augustyn gwarancją emocji, Kuświk gwarancją jakości. WDŚ w pigułce.

Dzisiejsze Wielkie Derby Śląska były popisem trzech piłkarzy. Po pierwsze – Augustyna, który wszedł w mecz z typową dla siebie elektryką, czyli wprowadzeniem maksymalnej nerwowości udzielającej się całej drużynie, skutkującej bramką numer jeden. Błażej nie pomógł też przy drugim trafieniu, kiedy strącił piłkę głową w kierunku Kuświka, uniemożliwiając skuteczną interwencję Sadzawickiemu. Z drugiej strony – sam dał Górnikowi remis, gdy inteligentnie ustawił się do źle piąstkującego Putnocky’ego. Pełna amplituda zachowań piłkarskich. Z Augustynem nigdy nie wiesz, co cię czeka. Nota „4” dla zawodnika, który jednak strzelił gola, mówi wszystko – ze swoich zadań wywiązać się nie potrafi, ale daje coś ekstra w ataku.

Dwaj pozostali, którzy dziś błysnęli, ale już wyłącznie w pozytywnym świetle to duet Starzyński – Kuświk. Pierwszy – wiecznie chimeryczny – dwoma asystami potwierdził, że ma świetnie ułożoną stopę, drugi wiedział, w którym miejscu odbierać podania kolegi, wbił dwa gole, przy tym brał udział w rozegraniu, destrukcji… Kuświk był dziś po prostu wszędzie, chociaż tych, którzy regularnie oglądają ligę, nie powinno to zaskakiwać. Grzesiek to od dłuższego czasu czołowy snajper ligi, a nawet – jak na te warunki – klasowy. Inna sprawa, że na tle duetu stoperów Szeweluchin-Augustyn wspieranego przez Sadzawickiego trudno na dobrą sprawę nie błyszczeć. W tym przypadku poprzeczka leży na ziemi.

Ruch prezentował się dziś lepiej. Drużyna Fornalika (a raczej Fornalików, bo w końcowej bijatyce pokazał się i drugi) wiedziała, w co chce grać. Porządnie jak zwykle zaprezentował się Konczkowski, bez zarzutów – do momentu czerwonej kartki – wyglądała para stoperów, a i do środka – Surma-Babiarz – trudno było się o coś przyczepić. Górnik przez dłuższą część nie wiedział, jak się przeciwstawić. Madej – dziś wyjątkowo na skrzydle – raczej się miotał, Gwaze nie wniósł zupełnie nic, a obecność Łuczaka w jedenastce to jedna z największych zagadek w historii śląskiego sportu. Nie chcemy gościa skreślać, bo Milik i Zachara też potrzebowali wielu kolejek, by w końcu wystrzelić, ale na razie u Łuczaka nie potrafimy wskazać choćby jednej zalety.

2:2, Wielkie Derby Śląska za nami, ale to zawodnicy Ruchu mogą sobie pluć w brodę. Górnik był dziś wyjątkowo do dziabnięcia, stoperzy robili, co mogli, środek pola nie istniał, obrona otwierała szeregi przy każdej okazji, a na koniec podział punktów. W tabeli status quo. „Niebiescy” pozostają w strefie spadkowej, a zabrzanie jeszcze balansują nad kreską. Przy takiej grze jak dziś mogą się jeszcze zaplątać w walkę o utrzymanie.

Reklama

b26Vsj8Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

0 komentarzy

Loading...