Wojciech Stawowy udzielił chyba najdłuższej pomeczowej wypowiedzi, jaką w życiu czytaliśmy. To trochę jak z grą w piłkę z udziałem jego zespołów – gdyby wycisnąć wodę, zostaje niewiele. Tu milion słów, tam milion podań. Dzisiaj Widzew przegrał 1:6 w Legnicy i z całego potoku słów Stawowego, w oczy wpadła nam taka oto fraza (cytat za sport.pl)…
– Widzę, że styl gry, który preferuję, nie jest tolerowany. W Polsce jest taka sinusoida. Gdyby to dawało punkty, to styl byłby dobry. Teraz przegrywamy i jest zły. Ja będę dalej konsekwentny, czy to się komuś podoba czy nie.
No, dokładnie tak jest, szanowny panie trenerze. Gdybyście zdobywali punkty – to byłoby OK. A że przegraliście 1:6 z Miedzią Legnica i jesteście na ostatnim miejscu w tabeli, to nie jest OK. To niezbyt skomplikowane, w dodatku naszym zdaniem to całkiem fair.
Problemem Stawowego jest to, że – niczym ślepy koń – nie widzi przeszkód. Nigdy. Miedź, którą prowadził, nie wygrywała 6:1 z nikim, za to non-stop przegrywała. Żeby kibice w Legnicy zobaczyli zwycięstwo 6:1, to musiał faktycznie zjawić się Stawowy, ale już jako szkoleniowiec drużyny przeciwnej. Trudno o bardziej dobitny dowód, iż coś jest nie tak.
Trener zapewnia, że „będzie konsekwentny”, ale chyba myli konsekwencję z oślą upartością. Naszym zdaniem żeby drużyna grała jak Barcelona, to w pierwszej kolejności nie trzeba jej kazać grać jak Barcelona, tylko kupić Messiego, Suareza, Neymara, Pique, Xaviego i jeszcze paru innych. To jak z tenisem – jak na kort wyjdzie dwóch zawodowców, to mogą sobie podawać w nieskończoność. A jak wyjdzie dwóch amatorów, to nie uciułają trzech odbić.
Widzew podaje, podaje i podaje, a na koniec najpierw traci piłkę, a później bramkę. Stawowy zapewnia, że tak będzie cały czas. Reszta ligi otwiera szampany.
Fot. FotoPyK