Reklama

Kto zyskał, a kto stracił na meczu z Irlandią?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

30 marca 2015, 11:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

Parę miesięcy po tym, jak Adam Nawałka w szaleńczym pędzie przetestował prawie wszystkich Polaków grających za granicą, pół Ekstraklasy i jeszcze zahaczył o kawałek pierwszej ligi, wykrystalizował nam się w kadrze dość wyraźny podział. Mamy dziś dwie grupy zawodników. Pierwszą tworzą ci, bez których trudno sobie tę reprezentację wyobrazić i można zaryzykować, że nawet po jednym bardzo słabym meczu, jakimś kompromitującym błędzie, nie wypadliby z kręgu pewniaków selekcjonera. Druga to ci, którzy non stop balansują na granicy. Pojawiają się, znikają. Raz są w kadrze, a raz poza. W pierwszym składzie, a za chwilę poza.

Kto zyskał, a kto stracił na meczu z Irlandią?

To ci drudzy mają dzięki takim meczom jak z Irlandią najwięcej do stracenia lub zyskania. Po starciach z Niemcami i Szkocją pisaliśmy – przegranym numer jeden jest Sobota. Numer dwa – Wawrzyniak. Numer trzy i cztery – Starzyński oraz Teodorczyk. „Teo” nawet nie musiał wychodzić na boisko – tak bardzo zapunktował Milik, że on do grona przegranych zaliczył się niejako z automatu. Sobota i Starzyński zniknęli całkiem z grona powołanych, a i notowania Wawrzyniaka byłyby dziś znacznie niższe, gdyby nie uraz Jędrzejczyka. Nie myliliśmy się w tych ocenach. Tylko część okoliczności się zmieniła.

Kto może czuć się przegranym z Dublina?

Naszym zdaniem tylko jeden piłkarz – Paweł Olkowski.

Słabo zagrał Jodłowiec. Miał być czołg i postrach Irlandczyków, a wyszło na to, że mieliśmy w środku pola chorągiewkę. Jednak to z całą pewnością nie taka słabość, która wywraca hierarchię w kadrze. To samo w przypadku Milika – mocno ukrytego między barczystymi rywalami. Mecz na minus, ale trzeba by najeść się szaleju, żeby stwierdzić, że pozostawi jakąkolwiek rysę na jego wizerunku.

Reklama

Olkowski to jednak co innego. Najsłabszy w drużynie, bez zęba, zwykle tempo za Irlandczykami. Nie jest dobrze, kiedy piłkarz okazuje się najbardziej niepewnym punktem w bloku defensywnym – w meczu, który miał być dla niego testem. Chcąc wygryzać Piszczka albo chociaż chcąc uchodzić za realną alternatywę, trzeba zawiesić poprzeczkę dwa poziomy wyżej, a potem jeszcze do niej doskoczyć. Wczoraj można się było zastanawiać, kto tu gra naprawdę w Bundeslidze – Olkowski czy Wawrzyniak.

To paradoks, że w meczu, który nam się nie ułożył, w którym nie graliśmy w piłkę, tylko przez 45 minut panicznie broniliśmy dostępo do własnej bramki, łatwiej wskazać pozytywych bohaterów. I że nie są to wyłącznie zawodnicy grający w tyłach. Zaraz usłyszymy, że występ Sławomira Peszki to najlepsza partia polskiego skrzydłowego w kadrze od kilku miesięcy i co gorsza nie będziemy mogli się za bardzo kłócić, bo wszystko, co mógł zrobić, robił bardzo dobrze. Strzelił świetnego gola. Zbiera bardzo dobre noty – od nas 7, od Przeglądu Sportowego 7, Wyborcza – 4 w skali do 6. Chociaż odnosimy wrażenie, że miał też trochę szczęścia do rywala. Cały ten mecz to była dla niego woda na młyn. idealne środowisko, pełne chaotycznej walki, a on się w tym świetnie sprawdza – kiedy trzeba odebrać piłkę, szarpnąć, ruszyć do przodu i wywalczyć faul, a niekoniecznie posyłać super-precyzyjne dośrodkowania napastnikom.

Mimo wszystko – wygrał wczoraj bardzo wiele.

Podobnie Łukasz FabiańskiJakub Wawrzyniak – dwaj ostatni, dla których Dublin stanowił sprawdzian, którego oblanie mogło skutkować poważnymi konsekwencjami. Gdyby zawiódł Wawrzyniak, mielibyśmy tylko kolejny argument do kolekcji. Przekreślilibyśmy go grubą kreską i czekali z utęsknieniem na powrót do zdrowia Jędrzejczyka. Przy okazji czerwcowych powołań każde wspomnienie o obrońcy Lechii wywoływałyby stęknięcia zawodu, a tak – niekoniecznie. Zagrał wczoraj bardzo na poziomie. Numer dwa w naszym bloku defensywnym, po Kamilu Gliku.

Fabiański – nie inaczej. Pewniak.

Pisaliśmy przed meczem, że to trochę niedorzecznie trząść portkami przed występem klasowego bramkarza i „Fabian” tę klasę bardzo dobrze udokumentował. Radził sobie w przepychankach w polu karnym, wybronił kilka trudnych, ważnych piłek. Widać, że już w paru twardych meczach w Anglii zagrał.

Reklama

PS. Szukała też jako tako wczoraj się obronił. Odparł argumenty o tym, że w Arabii Saudyjskiej nie da się utrzymać formy, jednak  nie mamy wątpliwości, że w jego przypadku z każdym spędzonym miesiącem wątpliwości będzie tylko więcej – czy aby nie powinien skupić się na wczasowaniu i zarabianiu pieniędzy.

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...