Uff, w końcu kończy się kolejna przerwa reprezentacyjna. Zanim jednak wrócimy do ligowych zmagań, czas podsumować to co wydarzyło się w dzisiejszych meczach eliminacyjnych. A działo się całkiem sporo – poczynając od szkockiej strzelaniny, po mecz Portugalii z Serbią, gdzie każda bramka była naprawdę pięknej urody, a ta Maticia…no, to po prostu trzeba zobaczyć. A Serbia, jak to Serbia – po prostu zawiodła.
Jak pisaliśmy w sobotę, Niemcy przed meczem z Gruzją dmuchali i chuchali. Piłkarze podkreślali, że wiedzą, jak ważny jest to mecz, a Sami Khedira wypalił, że potrzeba takiej gry jak na mundialu. Niepewność udzielała się też Joachimowi Loewowi: Spekulowanie o dużym, wysokim zwycięstwie na pewno nam nie pomoże. Ważne jest, byśmy po prostu wygrali. Styl schodzi na boczny tor.
Cel nadrzędny Niemcy zrealizowali. Miało być zwycięstwo? No i jest. Czy ten mecz nas przekonał? Nie jesteśmy wcale tacy pewni, bo i samom piłkarzom brakowało tego „zęba”. Nie ukrywajmy: wyprawy do Gruzji to nie jest ich marzenie. Tym bardziej, jeśli rywal stara się podgryzać i stawia nieprzyjemne warunki. Momentami gospodarze byli nawet równorzędnym przeciwnikiem dla mistrzów świata.
Here’s Manuel Neuer taking Germany’s throw in. Endlessly entertaining. via @1Juhuu pic.twitter.com/glLhCNZ2Kq
— Cristian Nyari (@Cnyari) March 29, 2015
Podkreślmy: momentami. Że Neuer grał w tym meczu, pamiętamy stąd, że wykonał rzut z autu. Poza tym, zagrożenia pod jego bramką nie było żadnego. Poza tym, Goetze mijał rywali jak tyczki, Reus obijał dwukrotnie poprzeczkę (ale strzelił też gola), bawili się też inni. Tylko tyle i aż tyle. Wyglądało to tak jakby chłopak z wyższej klasy trzymał za głowę tego z niższej: na dystans, pozwalając mu boksować, ale w taki sposób, by żadnego ciosu nie poczuć. Trudno więc stwierdzić, że występem Niemców jesteśmy zaspokojeni.
Granie przeciwko absolutnemu outsiderowi musi być dość denerwujące. Z jednej strony łatwy przeciwnik, z drugiej musisz wygrać – i to wysoko, przynajmniej trzema, czterema bramkami. Inaczej zostaniesz wyśmiany. Przed takim zadaniem stanęli dzisiaj Szkoci i ostatecznie udało im się wybrnąć obronną ręką. Jakby nie patrzeć, rozstrzelali dzisiaj Gibraltar. Sześć strzelonych bramek, nawet przeciwko takiemu rywalowi, to naprawdę imponujący wynik. Mniej imponująca była za to momentami ich gra, a w pewnej chwili zapachniało nawet lekką sensację. Co prawda podopieczni Gordona Strachana wyszli na prowadzenie po bramce Shauna Maloneya, jednak już chwilę potem wyrównującego gola strzelił Lee Casciaro. Oj, musiało się wtedy Szkotom zrobić gorąco. Wpadka z Gibraltarem, przy tak wyrównanej grupie eliminacyjnej? Nie wiemy, czy Szkoci mają swój odpowiednik Weszlo!, ale ich media nawet bez tego by ich zjadły.
Była to zresztą historyczna, pierwsza bramka zdobyta przez Gibraltar w meczu o punkty. Zresztą musimy przyznać, że całkiem niezła, na pewno nie był to jakiś fartowny farfocel. Jednak jeśli ktoś wówczas liczył na niespodziankę, to srogo się zawiódł – Gibraltarczycy byli w stanie utrzymać remis tylko przez dziesięć minut, a potem wszystko potoczyło się zgodnie z przedmeczowymi oczekiwaniami. Bum, bum, bum, 6:1 i do domu. Duży udział w tej kanonadzie miał przede wszystkim Steven Fletcher, który strzelił pierwszego hattricka dla Szkocji od 1969 roku, gdy sztuki tej dokonał Colin Stein.
W każdych eliminacjach jesteśmy regularnie zaskakiwani przez Serbów i chyba najwyższa pora wbić sobie do głowy, że oni są po prostu stworzeni do zawodzenia oczekiwań. Wiemy, że wokół serbskiej reprezentacji jest ciężka atmosfera, zdajemy sobie sprawę, że sami Serbowie nie mają najlepszych charakterów do budowania drużyny i potrafią się ze sobą nieźle pokłócić. Mimo tego i tak nie potrafimy zrozumieć, jak taka przepełniona gwiazdami i solidnymi piłkarzami paka może osiągać równie słabe wyniki. Rzućmy tylko okiem na dzisiejszy skład Serbów – Matić, Ivanović, Nastasić, Kolarov, Ljajić, Marković… konkretna banda, która nie powinna marzyć o tym, by w końcu awansować na jakiś turniej, tylko myśleć o tym jak daleko w takim turnieju uda im się zajść. Niestety dla Serbów, wyników jak nie było, tak dalej nie ma. Dzisiaj serbskie Orły przegrały z Portugalią i po czterech rozegranych meczach mają na koncie zaledwie jeden marny punkt i o awansie na Euro mogą już tylko pomarzyć. Dramat.
Sam mecz natomiast po prostu musiał się podobać. Sporo akcji, niezłe tempo i bardzo przyjemna dla oka gra obu zespołów. No i hit dnia – Nemanja Matić po prostu zniszczył dzisiaj system. Tę bramkę po prostu trzeba zobaczyć, genialne nożyce. Bramka tygodnia.
Mimo wszystko, o ile Matić stał się gwiazdą jednej akcji z tego meczu, o tyle Coentrao był dzisiaj bohaterem całego meczu. Najpierw popisał się piękną wrzutką przy bramce Carvalho, a potem wykorzystał wyborne dogranie na długi słupek od Moutinho. Dzięki jego udziałowi przy obu bramkach Portugalczycy zgarnęli pełną pulę i są na prostej drodze do tego, by awansować na Euro.
W Irlandii Północnej zapowiadano przed dzisiejszym meczem przeciwko Finlandii protesty ewangelików przeciwko rozgrywaniu meczów w niedzielę. A skoro zapowiadano, to takie protesty się odbyły – na szczęście obyło się jednak bez rozlewu krwi, a w ruch nie poszły pięści, tylko słowa.
Mimo protestów mecz się oczywiście odbył, a gospodarze mimo (odrobinę) napiętej atmosfery poradzili sobie z presją. Dwie bramki strzelił Kyle Lafferty i musimy przyznać, że były to naprawdę dobre uderzenia. Mocny strzał głową i pewne wykończenie z woleja – klasa. Pod koniec bramkę kontaktową po błędzie bramkarza Irlandii strzelił Sadik, ale Finowie przegrali wyścig z czasem i nie zdążyli urwać rywalom punktu.