Reklama

Kiedyś fajki, alkohol i koleżanki, a dziś FIFA i PlayStation

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 marca 2015, 11:31 • 14 min czytania 0 komentarzy

– Za kadencji Jerzego Engela czy Pawła Janasa wiadomo było, że pierwszy dzień zgrupowania przeznaczony był na tak zwaną integrację. Trenerzy lubili dać zawodnikom trochę luzu, czyli przyzwalali na swobodne spożycie alkoholu. Engel, wchodząc do jednego z pokoi kadrowiczów, musiał nawet pytać, kto w nim jest, bo po otworzeniu drzwi nie był w stanie rozpoznać twarzy z powodu papierosowego zadymienia. Choć wiedzą o tym wszyscy, piłkarze oficjalnie nie chcą się do tego przyznać – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym. Zapraszamy na prasówkę.

Kiedyś fajki, alkohol i koleżanki, a dziś FIFA i PlayStation

FAKT

Otwieramy prasę tekstem o dżokerach Nawałki. Kilku ich jest.

Adam Nawałka (58 l.) wie już, jak w niedzielę zagra jego drużyna. Z przodu oczywiście postawi na Roberta Lewandowskiego (27 l.) i Arkadiusza Milika (21 l.), na skrzydłach mają biegać Sławomir Peszko (30 l.) i Maciej Rybus (26 l.), w środku pola będą harować Grzegorz Krychowiak (25 l.) i Tomasz Jodłowiec (30 l.). Co jednak zrobi selekcjoner, jeśli mecz nie będzie sie toczył zgodnie z planem?

I Fakt wskazuje trzech dżokerów: Milę, Teodorczyka i Kucharczyka.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Rybus chciałby odejść, ale… No właśnie – ale.

Kadra ostatnio wygrywa, za to pana zespół Terek słabo się spisuje w lidze rosyjskiej. Czas zmienić klub na mocniejszy?
– Nie ukrywam tego, że chcę zmienić. Jestem tam trzy lata, pragnę nowych wyzwań. Czuję, że czas ucieka. Mówi się o pucharach, a co roku jest klops.

(…)

Pobyt w Rosji już pana męczy?
Nie o to chodzi. Po prostu czuję, że czas na zmianę, może nie na powrót do Polski, ale na grę w dobrej lidze. Tylko nie wiem, czy mnie puszczą. Mój kontrakt obowiązuje do czerwca 2016 roku. Mam klauzulę, że mogę odejść. Wynosi 4,5 mln euro. Tyle że na rok przed końcem kontraktu nikt za mnie tyle nie zapłaci.

Powiedział pan wprost prezesowi czy komuś z kierownictwa, że chce pan odejść?
– Tam takich rzeczy lepiej nie mówić.

Reklama

Bo mogą wtedy odstawić takiego piłkarza od składu?
– Mogą być dziwne sytuacje, głośno więc o tym nie mówię.

Image and video hosting by TinyPic

Tymczasem w kraju Kosecki wściekły jest na Berga. To znaczy, Kosecki senior.

Wiceprezes PZPN Roman Kosecki (49 l.) traci już wiarę w to, że jego syn Jakub (25 l.) może poważnie zaistnieć w Legii za kadencji trenera Henninga Berga (46 l.). – Szczerze? Przed nami kolejny mecz reprezentacji, w której strasznie będzie mi brakować syna. Oczywiście nie zasłużył na powołanie, bo przecież nie gra w Legii. Ale dlaczego nie gra? Dlatego, że ktoś ma interes w tym, by grali inni? Jestem zdziwiony tym, jak się go tam traktuje – podkreśla Kosecki. (…) – Jak postąpi Kuba, to jego sprawa. On nawet mówi mi, żebym się nie wtrącał, że nadal zamierza walczyć o miejsce w składzie. Ale ja nie mogę siedzieć cicho i spokojnie patrzeć, jak syn marnuje czas w Legii. To nie jest jakieś popychadło. Pięć razy zagrał w reprezentacji Polski, pomagał Legii zdobywać mistrzostwo. Oczywiście nie oczekuję, że będzie traktowany na uprzywilejowanych zasadach, ale chcę, żeby nie był traktowany gorzej niż inni – dodaje Kosecki senior, który sam kiedyś był gwiazdą Legii.

GAZETA WYBORCZA

Pytań przed niedzielnym meczem ciąg dalszy. Kto w polskiej bramce?

Przed kluczowym meczem eliminacji Euro 2016 z Irlandią Adam Nawałka zmieni bramkarza. Faworytem jest Boruc, choć Fabiański przeżywa najlepszy sezon w karierze. – O tym, kto zagra, zdecyduję w piątek. Szanse Wojtka Szczęsnego są dużo mniejsze niż wcześniej, ale wybieram z samych doskonałych golkiperów. Na tej pozycji mam kłopot bogactwa – mówił na początku zgrupowania Adam Nawałka. Pierwszy raz w eliminacjach Euro 2016 między słupkami prawdopodobnie zabraknie 25-letniego piłkarza Arsenalu. Jesienią Szczęsny z Glikiem, Krychowiakiem i Lewandowskim byli liderami zespołu, który zapracował na pierwsze miejsce w grupie. W Dublinie prowadzenia będzie bronił zespół z Arturem Borucem bądź Łukaszem Fabiańskim. Selekcjonerowi zależy na tym, by piłkarze coraz lepiej się rozumieli. Przy każdej okazji mówi, jak ważna jest dla niego organizacja. Organizacja, czyli wypracowanie schematów taktycznych, konsekwencja na boisku i unikanie sytuacji, w których o meczu decydują rywale. Utrzymanie zespołu z jesieni jest wartością samą w sobie. Dlatego Szczęsny do końca miał szanse. Gdyby tuż przed zgrupowaniem odzyskał miejsce w Arsenalu, tak samo byłoby w reprezentacji. Ale tej wiosny broni tylko w Pucharze Anglii; jeśli nic się nie zmieni, to końca sezonu zagra jeszcze tylko dwa mecze. Nawiasem mówiąc, degradacja w klubie może dać mu pierwsze trofeum w karierze. Gdy rok temu Arsenal zdobywał krajowy puchar, w bramce stał Fabiański, Szczęsny nie wystąpił w tych rozgrywkach ani minuty. Teraz miałby w sukcesie duży udział (półfinał z Reading 18 kwietnia).

Image and video hosting by TinyPic

Dryl Bundesligi w Zabrzu przeżył już Paweł Olkowski.

W meczu z Irlandią Łukasza Piszczka może zastąpić Paweł Olkowski. Też był napastnikiem, też był prawoskrzydłowym i też jest szybki. (…) 25-letniemu Olkowskiemu obecnie najbliżej do powtórzenia sensacyjnej kariery Piszczka – ligowego napastnika, który dzięki idealnemu połączeniu szybkości z wytrzymałością stał się jednym z najlepszych prawych obrońców Europy i zagrał w finale Ligi Mistrzów. Olkowski z Piszczkiem mają sporo wspólnego – motoryka to jedno, ale również pozycja, na której wchodzili do seniorskiej piłki. Olkowski jeszcze w wieku 21 lat był napastnikiem GKS Katowice. Jednak po przejściu do ekstraklasy okazał się bardzo nieskuteczny. W pierwszym sezonie w ekstraklasie (2011/12) w Górniku Zabrze był już prawoskrzydłowym i ligowym rekordzistą pod względem zmarnowanych okazji. Gdy znajdował się przed bramkarzem, można było się odwrócić plecami do boiska, bo i tak było wiadomo, że gol nie padnie. W całym sezonie wbił tylko jednego. Dziś wiemy, że temu zawdzięcza karierę. Pomógł mu dzisiejszy selekcjoner, wówczas trener Górnika. Nawałka przesunął go na prawą obronę, ukrywając zarazem jego mankamenty i wykorzystując atuty – naturalną dynamikę. Tak stworzył sobie piłkarza, który przyda mu się w niedzielę.

RZECZPOSPOLITA

Radość albo strach. Czy da się coś napisać o meczu, czego jeszcze nie wiemy?

Po niedzielnym meczu Irlandia – Polska będziemy spokojniejsi lub wrócą obawy o awans do finałów Euro 2016. Po jesiennym zwycięstwie nad mistrzami świata – Niemcami – wydawało się, że największa zmora polskiej piłki – „mecze o wszystko” – na dłuższy czas zniknęła ze słownika kibiców reprezentacji. Tymczasem bańka pękła już trzy dni później: remis ze Szkocją na Stadionie Narodowym, chociaż wtedy jeszcze mało kto to dostrzegał, mocno skomplikował wydawałoby się idealną sytuację drużyny Adama Nawałki w eliminacjach Euro 2016. Jeśli w Dublinie Robert Lewandowski i jego koledzy nie pokonają Irlandii, „mecze o wszystko” znów będą z nami. (…) Jeśli biało-czerwoni przegrają w Dublinie, wielce prawdopodobna stanie się sytuacja, że cztery drużyny z naszej grupy zrównają się punktami. Polska, Irlandia, Szkocja i Niemcy będą miały po 10 punktów, a wtedy już każdy kolejny mecz będzie walką o życie. Dla Irlandii porażka z Polską oznaczałaby, że przestanie się liczyć w grze o pierwsze miejsce w grupie D. Dlatego też można być pewnym, że rywal nie odpuści nawet o krok. Irlandczycy, którzy mają „trudny do pokonania zespół, grający z pasją i poświęceniem”, jak opisywał drużynę O’Neilla trzy dni temu na łamach „Rzeczpospolitej” legendarny napastnik reprezentacji Eire Tony Cascarino, będą czuli nóż na gardle.

Z kolei Rosja wylądowała nad przepaścią.

Piątkowy mecz z Czarnogórą może już na półmetku eliminacji wyrzucić reprezentację Rosji z pociągu z napisem „Euro 2016”. Brak awansu przyspieszyłby zmiany pokoleniowe w zespole, który już za trzy lata będzie gospodarzem mundialu. Stare rosyjskie przysłowie mówi, że „dopiero pasterz czyni z owiec stado”. Fabio Capello zamiast stada dorobił się póki co owieczek biegających samopas po pastwisku, dlatego reprezentacja zagra w piątkowy wieczór z Czarnogórą w Podgoricy mecz o wszystko. Sytuacja Rosjan jest kiepska. Po czterech kolejkach zajmują dopiero 3. miejsce w swojej grupie z dorobkiem zaledwie 5 pkt. Prowadzą Austriacy (10 pkt.) przed Szwedami (6 pkt.). Czarnogóra jest na 4. miejscu, ale ma na koncie tyle samo punktów co piłkarze Sbornej. Rosjanie jesienią sami postawili się pod ścianą, przede wszystkim przegrywając z Austrią i remisując z Mołdawią. (…) — Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, że muszą wygrać, bo każdy inny wynik oddala ich od turnieju we Francji i może wywołać spore zamieszanie wokół reprezentacji — mówi “Rzeczpospolitej” Wojciech Kowalewski, były bramkarz Spartaka Moskwa. — Na razie nie ma co gdybać, ale w reprezentacji Rosji potrzebna jest zmiana pokoleniowa, co widać chociażby po linii defensywnej, która od kilku lat w zasadzie jest taka sama. Może być tak, że już po eliminacjach część zawodników zakończy reprezentacyjne kariery i zwolni miejsce młodszym.

SUPER EXPRESS

Zaczynamy małą rozmówką z Kamilem Glikiem. 90 procent awansu po zwycięstwie z Irlandią.

Zwycięstwo z Irlandią bardzo przybliży nas do awansu na Euro 2016.
– To prawda. Zwycięstwo z Irlandią na 90 proc. dałoby nam awans, bo mamy później mecze z Gruzją i Gibraltarem u siebie, które powinniśmy wygrać. Wiemy, że przed nami kluczowy mecz i zapewniam, że będziemy dobrze do niego przygotowani.

W Dublinie możecie spodziewać się wielu polskich kibiców.
– Będzie to trochę tak, jakbyśmy grali u siebie. Miejmy nadzieję, że biało-czerwonych będzie co najmniej tyle samo co Irlandczyków.

Image and video hosting by TinyPic

Koniarz, pantoflarz i śpiewak. Oni ruszają na Polskę.

Bramkarz David Forde (36 l., Millwall) w wieku 26 lat ze względu na zastój w karierze był o krok od rzucenia piłki i postawienia na futbol gaelicki. To jeden z irlandzkich sportów narodowych – połączenie koszykówki, piłki nożnej, rugby i siatkówki. Ostatecznie odzyskał formę i został przy piłce.

Marc Wilson (28 l., Stoke City) urodził się w Irlandii Północnej i grał w jej juniorskich reprezentacjach, ale ostatecznie postawił na Republikę Irlandii. To jeden z niewielu przypadków w historii tych krajów, że piłkarz porzuca jedną Irlandię dla drugiej.

John O’Shea (34 l., Sunderland) uwielbia wyścigi koni. Jest współwłaścicielem kilku rumaków. Wciągnął się w to dzięki kolegom z Manchesteru United, którzy po wygraniu Ligi Mistrzów w 2008 roku w Moskwie wspólnie kupili konia i nazwali go Moskwa 8.

Glenn Whelan (31 l., Stoke City) ma najgorszą prasę wśród kadrowiczów. Eamon Dumphy, były kadrowicz, obecnie komentator, mówi o nim: “To tragiczny piłkarz. Nie potrafi biegać, podawać, robić wślizgów, nic nie widzi na boisku”. Potem Dumphy przeprosił, ale niesmak pozostał.

Image and video hosting by TinyPic

I jeszcze Krychowiak, który elegancko załatwi brutali.

Mecz Irlandia – Polska to będzie wojna przez 90 minut?
– A ja uważam, że nie można grać tak jak przeciwnik nam to narzuca. Nie możemy się kopać z rosłymi irlandzkimi obrońcami, bo to będzie woda na ich młyn.

Nie boicie się ostrej gry rywali?
– Oczywiście, że nie! Każdy wie, że nie może w niedzielę odstawić nogi, też musimy być agresywni. Nie popadajmy też w paranoję. Będzie sędzia, który nad wszystkim zapanuje.

(…)

Jeśli, odpukać, wynik z Irlandią będzie niekorzystny, kibice mogą myśleć, że z Błaszczykowskim w składzie byłoby lepiej.
– Kiedy przegrywasz, jest w Polsce stu trenerów i każdy ma swoją wizję. Wtedy wszyscy są najmądrzejsi.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Oto okładka.

Image and video hosting by TinyPic

Tekst o dżokerach Nawałki już mieliśmy w Fakcie, ale tutaj możemy zacytować szerzej.

Gdy patrzymy na ławkę polskiej kadry, na pierwszy plan wysuwa się Sebastian Mila. By powstało dla niego miejsce na boisku, selekcjoner musiałby zdjąć z niego skrzydłowego, przesunąć na bok Arkadiusza Milika, a pomocnika Śląska wystawić jako rozgrywającego, przed Tomaszem Jodłowcem i Grzegorzem Krychowiakiem. Mógłby też zrezygnować z jednego z dwóch defensywnych pomocników, ale ten wariant wydaje się zbyt ryzykowny. Mila jesienią pokazał, że jest rezerwowym, o którym marzy każdy trener. Nie narzekał na swój los, wszedł na boisko w meczu z Niemcami i z zimną krwią dobił mistrzów świata, strzelając gola na 2:0. – Zrobił to wyrachowanie, całkowicie świadomie – mówi Kaczmarek. W klubie 33-letni pomocnik do takiej sytuacji przyzwyczajony nie jest, czy w Lechii, czy wcześniej w Śląsku, zawsze grał w podstawowym składzie. – W kadrze nie ma opcji, by ktoś był nadąsany, że wchodzi z ławki. Przynajmniej nie jest tak w reprezentacji trenera Nawałki. Jeśli zacznę jako rezerwowy i wejdę na boisko po przerwie, to mam nadzieję, że niczego nie popsuję, a przynajmniej w czymś pomogę – deklaruje kapitan Lechii. – To doświadczony zawodnik, którego kariera była sinusoidą. Sam mówił, że gdy jesienią otrzymał powołanie, to był w stanie dojść na zgrupowanie nawet na piechotę, tak bardzo mu na nim zależało. Gdy wszedł w spotkaniu z Niemcami, to poczuł krew, wiedział, że to może być jego czas. Wykazał się dużą dojrzałością. Młody chłopak może błysnąć raz, incydentalnie. Mila jest już w takim wieku, doszedł do takiego poziomu, że impuls, który dał reprezentacji z Niemcami, potrafił powtórzyć ze Szkocją – dodaje były trener m.in Lechii. – Sebek nie jest snajperem, dlatego nie chciałbym liczyć, że będzie odmieniał losy każdego spotkania. Nie codziennie jest niedziela – twierdzi za to Tomasz Frankowski, który z autopsji zna rolę dżokera, i w klubach, i w drużynie narodowej. – Dobrze, gdyby odmienił grę kilkoma akcjami, rozprowadzając piłkę, ale niekoniecznie strzelając gola – dodaje były reprezentant Polski.

Image and video hosting by TinyPic

A obok wypowiada się sam Mila. Bajka z happy endem.

W ostatnim roku większą większą rewolucję przeszła reprezentacja czy pan?
– Drużyna narodowa zmieniła się niesamowicie, przede wszystkim personalnie, ale najważniejsze, że selekcjoner od początku był konsekwentny i prowadził ją według tej samej myśli. Moje życie? Totalna rewolucja. Poprzedni selekcjonerzy powtarzali, że jestem za stary, za wolny. Skoro słyszałem to przy każdych powołaniach, nie mogłem być optymistą. Jednak trener Nawałka wszystko odmienił, dał mi szansę.

Selekcjoner zadzwonił do pana w momencie, w którym przechodził pan trudne chwile w Śląsku. Uwierzył pan wtedy, że może wrócić do reprezentacji?
– Nie mogłem uwierzyć, że w słuchawce słyszę selekcjonera. Wszyscy byli przekonani, że żartuję, kiedy o tym opowiadałem. Myśleli, że coś mi odbiło. “Odstaw to, co bierzesz” – żartowali koledzy. Byłem wtedy na ostrym zakręcie. Kontuzja, Śląskowi szło słabo, straciłem opaskę kapitana. Nic mi się nie układało, nie mogłem znaleźć punktu zaczepienia. Selekcjoner cały czas utrzymywał jednak ze mną kontakt i to dodawało mi wiary. Zapytał o zdrowie, na koniec zaznaczył, że nie patrzy na wiek i będzie o mnie pamiętał. Pojawiło się światełko w tunelu. Zdałem sobie sprawę, że mam dwie opcje: albo dociągnę do końca kontraktu i kończę, albo ostro biorę się do roboty. Pamiętam, jak wróciłem do domu, moja żona Ulka spojrzała na mnie i stwierdziła: “Tak dalej być nie może, bierzemy się do pracy. Masz talent, poradzisz sobie, tylko musisz wziąć się w garść”. I wtedy całe życie przewróciliśmy do góry nogami. Na początek nie liczyłem zrzucanych kilogramów, skupiałem się nad tym, by przyzwyczaić się do zupełnie nowego jadłospisu. Do dziś codziennie rano piję wodę z cytryną i imbirem, jem 6–7 posiłków dziennie.

Image and video hosting by TinyPic

Rybus juz był – odpuszczamy. Obok niego tekst pt. Kadra ugrzeczniona.

Za kadencji Jerzego Engela czy Pawła Janasa wiadomo było, że pierwszy dzień zgrupowania przeznaczony był na tak zwaną integrację. Trenerzy lubili dać zawodnikom trochę luzu, czyli przyzwalali na swobodne spożycie alkoholu. Engel, wchodząc do jednego z pokoi kadrowiczów, musiał nawet pytać, kto w nim jest, bo po otworzeniu drzwi nie był w stanie rozpoznać twarzy z powodu papierosowego zadymienia. Choć wiedzą o tym wszyscy, piłkarze oficjalnie nie chcą się do tego przyznać. – Ktoś chce zrobić z nas pijaków – denerwuje się Piotr Świerczewski. – Ależ skąd, piłkarz i alkohol? To się wyklucza. Trening, sen, praca – uzupełnia Jacek Bąk. Brzmi to komicznie, bo podobnych anegdot jest masa, a piłkarze alkohol przywozili już z lotniska. Kiedyś popularny był na przykład drink-zabójca. Do wiadra wlewało się wszystkie alkohole z barku i mieszało z sokiem. Za kres popijania w kadrze można przyjąć rok 2008 i aferę lwowską. Duże ilości trunku sprawiły, że Radosław Majewski zasnął skulony jak kot na kanapie w hotelowym korytarzu, Dariusz Dudka uderzył butelką z alkoholem w ścianę pokoju, a jeden z bramkarzy zszedł do recepcji nago. Później, za Franciszka Smudy, były jeszcze małe aferki z piciem wina na pokładzie samolotu czy zamówieniem przez kadrowiczów prostytutek w Poznaniu. Dzisiejszy kadrowicz to zupełnie inna bajka. Można powiedzieć, że działa trochę jak robot. Grzegorz Krychowiak śpi w nocy 9,5 godziny. Półtoragodzinną drzemkę ucina sobie też w ciągu dnia. Popularne są inne rozrywki. – Ostatnio spodobał mi się film “Dziewczyna z tatuażem” – mówi Sebastian Mila. – Lubię włączyć w internecie jakąś komedię lub biografię sportowca – dodaje Karol Linetty. W modzie jest jednak przede wszystkim PlayStation. – Z Karolem gramy w Counter-Strike’a – zdradza Łukasz Teodorczyk.

Jeszcze jeden cytat z oburzonego Romana Koseckiego.

A może odpowiedź jest prozaiczna: Jakub Kosecki jest w tej chwili za słaby, by grać w Legii.
– Ja się z tą odpowiedzią nie zgadzam. Widzę, że traktuje się go tam jak piąte koło u wozu. Mam wrażenie, że na niektórych piłkarzy stawia się tylko dlatego, że dużo kosztowali, więc trzeba jakoś uzasadnić ich transfery. A Kosecki może sobie oglądać mecze z trybun. Pewnie, tak najprościej. Tylko że ja nie godzę się, by w Legii tak tratowano mojego syna.

Image and video hosting by TinyPic

A co w lidze? Wygrywaj, albo przepadnij. Czyli Zub w Bełchatowie.

Wiele lat Zub nie potrafił przebić się na polskiej trenerskiej karuzeli. Uchodził za typowego asystenta. Miał opinię człowieka, który przez brak charyzmy nie nadaje się do samodzielnej pracy. – Ten temat jest dzisiaj szalenie popularny. Mamy trenera, który przez długi czas jest według mediów charyzmatyczny, a potem przychodzą gorsze wyniki i dziennikarze nagle piszą, że jednak jej nie ma. Marek Zub jest tutaj idealnym przykładem. Facet pojechał na Litwę i nagle okazało się, że zdobywa mistrzostwo i eliminuje Lecha z Ligi Europy – mówi Tomasz Fornalik, były trener Ruchu Chorzów. Na Litwie Zub szybko wyrobił sobie nazwisko. Jak zdradził nam jego były zawodnik Kamil Biliński, szkoleniowiec był nawet przymierzany do roli selekcjonera reprezentacji naszych sąsiadów. Należy jednak pamiętać, że Litwa nawet w porównaniu z naszą ekstraklasą jest piłkarskim zaściankiem. (…) Zub nie będzie miał ani chwili na spokojną pracę i dopieszczanie taktyki. Podpisał trzymiesięczną umowę, więc, aby zapracować na dłuższy kontrakt, będzie musiał od początku wygrywać. Każde potknięcie będzie go szybko przybliżać do rozstania z Bełchatowem. W debiucie na nowego trenera Brunatnych czeka Lech. Skoro był w stanie wyeliminować Kolejorza z Ligi Europy będąc trenerem Žalgirisu, to być może uda się mu wygrać z Lechem i w ekstraklasie. – Dla mnie dawanie trenerowi trzech miesięcy na wykazanie się to kompletna patologia! – grzmi Dźwigała. – Czego w tym czasie można piłkarzy nauczyć? Nikt na świecie nie będzie nas szanował, jeśli sami nie zaczniemy tego robić.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...