“– Przede wszystkim o mojej decyzji Kuba nie dowiedział się jednak z mediów, tylko pojechałem do niego w grudniu osobiście i poinformowałem go o tym, że kapitanem będzie Robert Lewandowski – mówił Nawałka. – Później próbowałem się z nim skontaktować, ale nie odbierał ode mnie telefonów. Próbował dzwonić też do niego Robert, ale i jemu się nie udało skontaktować z Kubą.” Czytamy w Rzeczpospolitej, choć tak naprawdę to dziś wszyscy piszą o tym samym. Czyli o historii pewnego telefonu…
FAKT
Nie chciał mówić z Nawałką. Kto? Ano Błaszczykowski.
Adam Nawalka (58 l.) deklaruje, że nie zamyka drzwi do kadry przed Jakubem Błaszczykowskim (30 l.), którego nie powołał na mecz z Irlandią. Pomocnik Borussii Dortmund może wrócić do kadry tylko na zasadach ustalonych przez selekcjonera. Nawałka zdecydował, że wicekapitanem biało-czerwonych będzie Kamil Glik (27 l.). Relacje na linii Nawałka-Błaszczykowski są co najmniej chłodne. Pomocnik BVB po grudniowej decyzji o zamianie kapitana nie odbierał telefonów od selekcjonera, który chciał mu złożyć kolejną wizytę przed wysłaniem powołań na Irlandię. Dzwonił, dzwonił, ale się nie dodzwonił. Jako przekaźnika informacji musiał użyć Łukasza Piszczka (30 l). Do Dortmundu jechał w ciemno. Ostatecznie odbył rozmowę z piłkarzem, ale toczyła się ona w chłodnej atmosferze. Kuba zarzuca trenerowi, że decyzja o zmianie kapitana wcale nie została podjęta dopiero w grudniu, ale znacznie wcześniej.
Oni mają słabego bramkarza – zdradza informację Fakt.
Selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka (58 l.) może spać spokojnie, jeśli chodzi o obsadę bramki, bo Artur Boruc (35 l.) i Łukasz Fabiański (29 l.) są w dobrej formie, za to Irlandczycy mają kłopot, kto powinien bronić strzałów Polaków. I nie jest to bynajmniej kłopot bogactwa. Numerem jeden zespołu Martina O’Neilla (63 l.) jest David Forde (35 l.), który zagrał we wszystkich dotychczasowych spotkaniach eliminacji Euro 2016. Zawodnik, podobnie jak całe Millwall, w którym występuje na co dzień, przeżywa bardzo trudny okres. Drużyna z Championship zleciała na przedostatnie miejsce w tabeli i nie może wygrać aż od 9 meczów. Fatalnie spisuje się defensywa dowodzona przez Forde’a – dopuściła do utraty 16 goli w 7 ostatnich starciach! Dlatego w irlandzkiej prasie pojawia się coraz więcej sugestii, by dać odpocząć bramkarzowi mającemu słabszą formę. Ale to nie jest takie proste.
Przy okazji dzisiejszego wydania tabloid pyta, czy Berg traci słuch.
Czy trener Legii ma kłopoty zdrowotne? W uchu Henninga Berga (46 l.) można było zauważyć ostatnio aparat słuchowy najnowszej generacji, wart ponad 8,5 tysiąca złotych. To urządzenie dopasowane do indywidualnych potrzeb pacjenta i zaprogramowane cyfrowo. Według producenta eliminuje gwizdy i brzęczenie, a przede wszystkim ułatwia rozumienie mowy w hałasie. Aparat jest wewnątrzkanałowy, co oznacza, że z założenia ma być niewidoczny. Wyróżnia się jednak niewielką antenką w małżowinie usznej. W Wielkiej Brytanii urządzenie wycenia się na minimum 1,5 tysiąca funtów, czyli ok. 8,5 tysiąca złotych. Dla Berga nie jest to z pewnością wielki wydatek, a wygląda na to, że aparat pomaga mu w codziennym funkcjonowaniu.
Jeszcze jeden tekst, z kraju. O tym, że Rumak przygarnie Ubiparipa.
Decyzja już zapadła! Serbski napastnik latem pożegna się z Lechem. Vojo Ubiparip (27 l.) nie ma miejsca w składzie Kolejorza. Trener Maciej Skorża (43 l.) w tym sezonie stawia na Saura Sadajewa (26 l.) i Dawida Kownackiego (18 l.), a Vojo grzeje ławę. W klubie już postanowiono, że latem Serb będzie mógł odejść. Trafi do Zawiszy. – Temat jest aktualny, ale najpierw musimy się utrzymać w ekstraklasie. To jest nasze główne zadanie. Jesteśmy na dobrej drodze. Dopiero jak to nam się uda, to przejdziemy do spraw kadrowych. Dobry napastnik zawsze potrzebny jest każdej drużynie – deklaruje właściciel Zawiszy Radosław Osuch (46 l.).
GAZETA WYBORCZA
Pytanie o kadrę: co dadzą Polsce skrzydła?
W niedzielnym meczu eliminacji Euro 2016 z Irlandią Maciej Rybus i Sławomir Peszko więcej czasu mogą spędzić na rozbijaniu akcji niż najeżdżaniu pola karnego rywali. (…) Przed zgrupowaniem wydawało się, że o miejsce na prawej pomocy rywalizują Michał Żyro i Sławomir Peszko. Piłkarz Legii z powodu kontuzji nie dokończył jednak niedzielnego meczu z Lechem, zgrupowanie zaczął od badań lekarskich. Trener wczoraj twierdził, że sytuacja Żyry nie jest zła. Dziś wieczorem zapadnie decyzja, czy zostanie z drużyną. Faworytem jest zatem Peszko, który wraca do kadry po blisko roku, ostatnio grał w majowym sparingu z Niemcami. – Widzę różnicę, wtedy drużyna była po przegranych eliminacjach mistrzostw świata i porażkach w sparingach. Jesienią przyszły zwycięstwa, które dały pewność siebie. Najbardziej widać to chyba po Arku Miliku, świetne mecze sprawiły, że zaczął wykorzystywać potencjał. Poprawiła się atmosfera, do takiego zespołu łatwo się wchodzi – mówi “Wyborczej” 30-letni zawodnik Köln. Jesienią Peszko leczył kontuzje, ale wiosną regularnie gra w 12. zespole Bundesligi. W ofensywie jednak nie imponuje, w tym sezonie nie strzelił gola, dał tylko jedną asystę. W reprezentacji zagrał 29 meczów, trafił tylko raz. To zresztą szerszy problem – Maciej Rybus, który będzie biegał na lewej stronie, w 32 występach w kadrze zdobył tylko dwie bramki, obie w sparingach. Nie ma wątpliwości, że skończyły się czasy, gdy za ofensywę Polaków odpowiadali głównie skrzydłowi – w poprzednich eliminacjach Błaszczykowski strzelił cztery gole i miał dwie asysty. W kwalifikacjach do Euro 2016 Grosicki i Rybus mieli udział tylko przy golach wbijanych Gibraltarowi.
Drugi tekst również jest o reprezentacji, tylko że młodzieżowej. Mikrusy przegrały mecz, ale nie przegrały kariery.
Reprezentacja Polski do lat 17 miała świadczyć o przełomie w szkoleniu, a piłkarze urodzeni pod koniec lat 90. – różnić się od starszych kolegów. Ale jako zespół sukcesu na razie nie osiągną. – Pojawiło się więcej zawodników dobrych technicznie. Mamy w drużynie nieprzeciętnych piłkarzy, których nie musimy się wstydzić w Europie – mówił w lutym “Wyborczej” Robert Wójcik, selekcjoner kadry rocznika 1998, w której grają piłkarze sprowadzeni do Arsenalu, Chelsea, Borussii Dortmund. O coraz lepiej wyszkolonych pokoleniach mówił też trener młodzieżówki Marcin Dorna. Przed Wójcikiem postawiono zadanie budowy ekipy złożonej z piłkarzy technicznych, grających ofensywny futbol. Mieli osiągnąć wyniki nie gorsze niż drużyny rocznika 1995 (w 2012 roku zajęła 3.-4. miejsce w mistrzostwach Europy), a potem, co ważniejsze, kilku z nich miało wzmocnić seniorską reprezentację, pozostali zaś – grać w ekstraklasie. Z tamtej drużyny tylko Karol Linetty z Lecha przebywa dziś na zgrupowaniu u Adama Nawałki, ledwie paru jego kolegów grywa w ekstraklasie, większość kopie w I lub II lidze. Wydawało się, że teraz znów są szanse na sukces reprezentacyjny. Wybrańcy Wójcika wygrywali wszystkie turnieje, a Roland Nilsson, trener Szwecji U-17 (Polacy niedawno dwukrotnie rozbili ją 4:0), twierdził, że mogą zdobyć nawet mistrzostwo Europy. Tymczasem w eliminacjach rozgrywanych w Grodzisku Wielkopolskim najpierw polegli 0:2 z Białorusią, a potem 0:1 z Grecją. Czwartkowy mecz z Irlandią nie ma znaczenia – w najlepszej szesnastce nie zagrają.
RZECZPOSPOLITA
Błaszczykowski nie odbierał telefonu – przyznaje Nawałka.
Sześć dni przed arcyważnym meczem z Irlandią w Dubinie w ramach eliminacji mistrzostw Europy 2016 wciąż najważniejszym tematem pozostaje brak powołania dla Jakuba Błaszczykowskiego i kontrowersyjna decyzja o pozbawieniu go opaski kapitańskiej na rzecz Roberta Lewandowskiego. Chociaż selekcjoner Adam Nawałka za wszelką cenę chciał podczas konferencji prasowej skupić uwagę mediów na najbliższym meczu, co chwila musiał jednak do sprawy Błaszczykowskiego wracać. Po raz kolejny tłumaczył, że o braku byłego już kapitana w Warszawie zadecydowały wyłącznie względy sportowe. Po raz kolejny też odniósł się do krążących w kuluarach plotek, że miał jakoby postawić warunek Błaszczykowskiemu, by ten wziął udział w konferencji prasowej. – Przede wszystkim o mojej decyzji Kuba nie dowiedział się jednak z mediów, tylko pojechałem do niego w grudniu osobiście i poinformowałem go o tym, że kapitanem będzie Robert Lewandowski – mówił Nawałka. – Później próbowałem się z nim skontaktować, ale nie odbierał ode mnie telefonów. Próbował dzwonić też do niego Robert, ale i jemu się nie udało skontaktować z Kubą. Lewandowski nie chciał zbytnio rozwodzić się nad sprawą opaski. – To nie do mnie pytanie, czy Kuba się wściekł, czy był rozczarowany i jak zareagował. Owszem znamy się dobrze, graliśmy wiele lat razem, ale nie powinienem być adresatem tego pytania. A próbowałem się do niego dodzwonić po prostu dla podtrzymania kontaktu – zbywał pytania napastnik Bayernu Monachium.
Z Rzepą bliżej poznajemy też niedzielnego rywala. Fałszywy Irlandczyk – oto tytuł.
Drużyna, której selekcjonerem od listopada 2013 roku jest Martin O’Neill, zerwała z wyspiarskim przyzwyczajeniem, że piłka przemieszcza się wysoko nad głowami pomocników, by spaść na pole karne, gdzie napastnicy o posturze drwali będą się starali wpakować ją do siatki. – Charakterystyczne cechy drużyn Martina to pasja i poświęcenie. Zespoły prowadzone przez niego zawsze były trudne do pokonania. Traktuje piłkarzy jak partnerów, oni mówią o nim w samych superlatywach. Mimo tej pasji w grze reprezentacja Irlandii na pewno nie jest typową brytyjską drużyną. Myślę, że Martin nawet chciałby grać w nieco bardziej brytyjskim stylu, ale nie mamy takich zawodników. Na środku ataku wciąż gra Robbie Keane, który jest dobry technicznie, szybki, ale nie jest snajperem. Irlandia w tej chwili nie ma takich napastników, jak Niall Quinn czy ja – mówi „Rzeczpospolitej” Tony Cascarino, legendarny atakujący reprezentacji Irlandii z przełomu lat 80. i 90. – Mamy dobrych, świetnie wyszkolonych technicznie skrzydłowych: Aidena McGeady’ego i Jamesa McCleana, więc trener podporządkowuje im taktykę.
SUPER EXPRESS
Po krótkiej przerwie do mediów powraca Sebastian Mila. On, niedawny bohater kadry, przypomina, że może całe życie wygrywać 1:0.
Jesienią był największym bohaterem reprezentacji Polski, więc teraz trudno wyobrazić sobie kadrę bez Sebastiana Mili (33 l.). Pomocnik Lechii Gdańsk zapewnia, że przed meczem z Irlandią nie przestraszy się ostro grających wyspiarzy. – Nie pękniemy przed Irlandią, tego możecie być pewni – mówi “Super Expressowi”. – Jesteśmy gotowi na ostrą walkę. Przecież tacy piłkarze jak Lewandowski, Krychowiak, Szczęsny czy Boruc już nieraz grali przy pełnym stadionie i podwyższonym tętnie. Oczywiście, adrenalina trochę podskoczy, bo to ważny mecz, ale nas nie sparaliżuje. Wiemy, o co gramy. W tej grupie jeszcze wszystko może się zdarzyć, jedna porażka może nam skomplikować życie – ostrzega Sebastian, który przed wyjazdem dostał oryginalny prezent od córeczki Michaliny (6 l.). – Michasia narysowała specjalnie dla mnie biało-czerwoną flagę, która ma mi przynieść szczęście. Zabrałem też ze sobą wszystkie talizmany. Z Irlandią musi więc być dobrze! – obiecuje. (…) – Z zespołu, który walczy o mistrzostwo Polski, przeniosłem się do drużyny mającej tylko lekką przewagę nad strefą spadkową. Trochę się obawiałem. Ale w Lechii jest mi dobrze. Spójrzcie, jak my gramy! To drużyna świetna w obronie, ale że mało goli strzelamy? Jak Mourinho wygrywa mecze 1:0, to każdy pieje z zachwytu, jaki to wielki taktyk. Ja mogę całe życie wygrywać po 1:0. Również w niedzielę z Irlandią. Bierzmy wszystko łyżeczką, nie chochlą. Jak za dużo i za szybko zjesz, to cię brzuch rozboli – zaznacza.
Grigorij Surkis – człowiek, który stał za transferem Teodorczyka do Dynama Kijów – jest Polakiem zachwycony. Mówi, że Teo będzie superstar.
Czy jesteś zadowolony z postawy Łukasza Teodorczyka?
– Zadowolony? Bardzo! Łukasz jest coraz lepszy, nie trafiliśmy kulą w płot, ściągając go do Dynama. Na początku nie było mu łatwo, brakowało twardości niezbędnej na tym poziomie. Dostał zdrowo w kość, ale zacisnął zęby, nie skarżył się, gdy grał niewiele. Po pewnym czasie trenerzy uznali, że już jest gotów. Dostał szansę i jej nie zmarnował, bo strzelał ważne gole.
Najsilniejsze strony polskiego napastnika to…?
– charakter. To twardy, skromny, pracowity chłopiec. Nie ma much w nosie, skupia się tylko na futbolu. Teo będzie superstar.
Tymczasem Kuba nie odbierał ani od Nawalki, ani od Lewandowskiego.
Selekcjoner uparcie przekonuje, że przed kolejnym meczem kadry (z Gruzją w czerwcu) Błaszczykowski będzie brany pod uwagę przy powołaniach. – Kuba zaakceptował tę decyzję. Wierzę, że ta sprawa zostanie wyjaśniona. Biorę odpowiedzialność za to, co dzieje się w kadrze. Nie każdy utrzymuje przyjacielskie relacje, i to jest normalne. Robert został mianowany kapitanem, bo był liderem na boisku i poza nim. W trudnych momentach podrywał zespół do walki. Wierzę, że Lewandowski poprowadzi tę drużynę do sukcesu – uważa Nawałka.
PRZEGLĄD PRASOWY
Zaufajcie mi. Adam Nawałka apeluje o wsparcie już na okładce.
Ruch należy do Błaszczykowskiego. Czyli kolejny tekst o sprawie, którą poruszają dziś wszyscy.
Nawałka faktycznie liczy, że w końcu uda się załagodzić sytuację z Błaszczykowskim. Nawet gdyby ich relacje nie były perfekcyjne, trener nie zamierza rezygnować z takiego piłkarza, dlatego po meczu z Irlandią znów chce pojechać do Dortmundu na szczerą rozmowę ze skrzydłowym. – Nie boję się trudnych dyskusji i z pełną świadomością podejmuję takie decyzje. Biorę za nie odpowiedzialność – skomentował szkoleniowiec. Błaszczykowski musi zaakceptować zasady, na jakich buduje drużynę obecny selekcjoner. Niekoniecznie się z nimi zgadzać, ale z nimi żyć. Nawałka na zewnątrz jest człowiekiem niezwykle pogodnym, ale potrafi twardo rządzić i trzymać się ustalonych przez siebie reguł. Jeśli uzna, że Kuba nie jest gotowy na pogodzenia się z kilkoma sprawami, które go gryzą, kadra będzie radziła sobie bez niego. Liczy się z czarnym scenariuszem, ale tak naprawdę ruch należy teraz do 30-letniego pomocnika. Abstrahując od powodów, dla których na trwającym zgrupowaniu zabrakło Błaszczykowskiego, choć nie były one czysto sportowe, Nawałce w pełni należy się prawo wyboru swoich żołnierzy. Nawet jeśli miał wątpliwości dotyczących takiego piłkarza jak Kuba, powinniśmy je zaakceptować. To kolejna odważna, a może wręcz pokerowa zagrywka selekcjonera. Do tej pory miał nosa. Nikomu nie trzeba przypominać, że słuszna okazała się konsekwencja w stawianiu na Arkadiusza Milika – nawet po słabszym meczu z Gibrlatarem. Tak samo szalony wydawał się pomysł z odkurzeniem Sebastiana Mili. A jednak wypalił.
Jestem jak zawodnik MMA – stwierdza Jodłowiec.
W szatni Legii mówią na pana „czołg” – jak się pan rozpędzi, rozwali wszystko.
– Nie zawsze, czasem można się potknąć. Mówią tak, bo gram twardo, nie odpuszczam, walczę do końca. Dzięki moim warunkom fizycznym łatwiej jest mi wygrywać pojedynki, położyć przeciwnika. Trochę jak w walkach MMA.
To plan po zakończeniu kariery?
– Nie, bo w MMA trzeba mieć jeszcze odpowiednie podejście i właściwą psychikę. Ja mam mocny charakter, ale nie do walki wręcz.
Nawalka ma problem, bo zostają do załatania dwie dziury.
Kontuzje Artura Jędrzejczyka i Łukasza Piszczka skomplikowały selekcjonerowi życie. Boki obrony znów są naszym największym problemem. – Na lewej obronie najchętniej wystawiłbym siebie. Musiałbym się tylko nieco odmłodzić – żartuje Dariusz Kubicki. Również inni byli reprezentacyjni defensorzy przyznają – już zupełnie poważnie – że obsada lewej obrony na spotkanie z Irlandią to dla Adama Nawałki spore wyzwanie. Kłopot, choć nieco mniejszy, mamy też po drugiej stronie defensywy. To, kto wystąpi na prawej obronie, również nie jest do końca pewne. (…) Zgadza się z nim Marek Koźmiński. – Na papierze nasza sytuacja wygląda gorzej niż jesienią. Pole manewru na lewej obronie znów jest bardzo ograniczone. Skoro jednak selekcjoner nie powołał Łukasza Brozia, wnioskuję, że na tej pozycji zagra albo Wawrzyniak, albo Wojtkowiak – dodaje 45-krotny reprezentant kraju. Oczywiście Nawałka mógłby spróbować na lewej obronie Pawła Olkowskiego, któremu zdarza się występować na tej pozycji w 1.FC Köln. Innym pomysłem mogłoby być cofnięcie Macieja Rybusa. W ostatnim meczu Tereka Grozny Rybus zagrał nie na lewej pomocy, ale właśnie w obronie. – To ryzykowny wariant. Boczny obrońca musi czuć swą pozycję. Powinien regularnie występować na niej w klubie. Na zgrupowaniu reprezentacji jest za mało czasu, by uczyć kogoś gry w innym miejscu – uważa Wdowczyk.
Zaglądamy również do klubów ekstraklasy. Przestroga dla mistrza – to tekst o Legii.
Stołeczna drużyna w 6 meczach ligowych zdobyła 8 punktów. To najgorszy start mistrza Polski z Łazienkowskiej od 4 lat. Po porażce w niedzielnym meczu z Lechem piłkarze Legii starają się robić dobrą minę do złej gry. Wszyscy przekonują, że przegrana w Poznaniu była jedynie wypadkiem przy pracy. – Do wyrzucenia z boiska Arkadiusza Malarza spotkanie toczyło się według naszego planu – powtarzają zgodnie zawodnicy mistrza Polski. Problem w tym, że od początku roku forma zespołu Henninga Berga jest bardzo przeciętna. Gdyby nie nieporadność ligowych rywali, drużyna z Łazienkowskiej już dawno straciłaby pierwsze miejsce w tabeli ekstraklasy. Teraz przewaga Legii nad Lechem wynosi 3 punkty, co przy zbliżającym się podziale dorobku daje zaledwie punkt. Grzechem głównym legionistów wydaje się być pycha. W Warszawie przez ostatnie dwa sezony przyzwyczajono się, że nikt z rywali nie jest w stanie zagrozić drużynie w zdobyciu mistrzostwa. Trener Berg od początku rozgrywek mógł bez konsekwencji wystawiać do gry w ligowych spotkaniach rezerwowych. Ostatnio eksperymenty Norwega przestały jednak przynosić pożądane efekty – 7 porażek w ekstraklasie to dla zawodników mistrza Polski powód do zastanowienia.
Z kolei w Lechu przebudził się Hamalainen.
Maciej Skorża mimo słabej formy fińskiego pomocnika ciągle stawiał na niego. Trener Kolejorza nie miał wyboru, bo kontuzji kręgosłupa doznał Darko Jevtić, a tylko on mógłby zastąpić Hämäläinena. Szkoleniowiec nie ukrywał jednak, że martwi go słaba dyspozycja fińskiego piłkarza. – On nie wygląda tak, jak byśmy chcieli, choć w jego grze widać, że forma idzie w górę – mówił kilka tygodni temu trener Skorża. Po meczu z Zawiszą (0:1), w którym Hämäläinen był jednym z najsłabszych zawodników na boisku i zmarnował wyśmienitą okazję do strzelenia wyrównującego gola, wydawało się, że pomocnika zabraknie w składzie na superważny mecz z Legią. Szkoleniowiec wicemistrza Polski zdecydował się jednak, że nie będzie dokonywać żadnych zmian w wyjściowym jedenastce. Świadomie daje szanse gry zawodnikom bez formy, aby w kluczowym momencie sezonu byli w wysokiej dyspozycji – tłumaczył Skorża. Okazało się, że decyzja trenera była strzałem w dziesiątkę. Hämäläinen bardzo dobrze zagrał przeciwko Legii. Nie tylko zdobył gola po podaniu Karola Linettego, ale też wywalczył rzut wolny, po którym padła pierwsza bramka. A także to właśnie po jego strzale Arkadiusz Malarz otrzymał czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko.