– Przede wszystkim zaskoczył mnie sposób, w jaki Kuba został pominięty. Dyskusja, która toczy się na temat tego, kto ma być kapitanem, nie powinna mieć żadnego wpływu na powołanie tak ważnego zawodnika. Błaszczykowski jest jednym z najlepszych piłkarzy naszej reprezentacji ostatnich dziesięciu lat. Takich graczy nie można traktować w ten sposób, obojętnie, czy w tym momencie są potrzebni, czy nie. Za kilka tygodni może się okazać, że Błaszczykowski jest niezbędny i wtedy pojawi się ogromny problem. (…) Całe zamieszanie wokół tego, kto ma być kapitanem, męczy mnie jako postronnego obserwatora, a co dopiero powiedzieć o zawodnikach – mówi na łamach Przeglądu Sportowego Artur Wichniarek.
FAKT
Kto nas obroni przed Irlandią? Dziś chyba wszyscy zadają to pytanie i… wszyscy na nie odpowiadają.
Po tym, jak kontuzji doznali Łukasz Piszczek (30 l.) i Artur Jędrzejczyk (28 l.), zestawienie obrony to największy kłopot selekcjonera Adama Nawałki (58 l.). (…) Szczególnie duży kłopot jest z lewą obroną. Pewnie znów wystąpi Jakub Wawrzyniak (32 l.), choć nie jest to piłkarz z najwyższej półki. – A jaką mamy dla niego alternatywę? – pyta Dariusz Wdowczyk (53 l.), przed laty nasz najlepszy lewy obrońca, 53-krotny reprezentant Polski. – Kuba Wawrzyniak zagra z Irlandią. Nie mamy zbyt dużego wyboru, Kuba gra czasami lepiej, czasami gorzej, ale nie widać nikogo lepszego – dodaje Wdowczyk. – Współczuję Adamowi, bo nie ma za bardzo wyboru na tej pozycji. Niezależnie od tego, kogo wybierze, nie będzie to wybór optymalny. Wawrzyniak? To nie przypadek, że odszedł z Legii (rok temu przegrał rywalizację z Tomaszem Brzyskim – red.), ale pewnie trener będzie wybierał między nim a Wojtkowiakiem – mówi Antoni Szymanowski (64 l.), 82-krotny reprezentant Polski, medalista mundialu z 1974 roku. Większy wybór jest na prawej stronie defensywy. Tam największe szanse na grę ma Paweł Olkowski (25 l.), który dobrze radzi sobie w niemieckim FC Koeln. – Postawienie na Olkowskiego ma sens, Nawałka go zna jeszcze z Górnika, w Niemczech gra często na boku pomocy, ale w obronie sobie poradzi – mówi Szymanowski.
A bronić będziemy się m.in. przed atakującym facetem w masce. Kto to?
Niejednego taka kontuzja wykluczyłaby z gry na dłużej, ale nie Jonathana Waltersa (32 l.). Napastnik reprezentacji Irlandii to prawdziwy twardziel. W połowie marca w ligowym meczu złamał kość policzkową i musiał przejść operację. Już trzy dni po zabiegu znów pojawił się na boisku! W sobotę piłkarz Stoke City wszedł w końcówce starcia z Crystal Palace. Wyniku nie uratował, jego zespół przegrał 1:2, ale Walters i tak zaimponował odwagą. Żeby chronić uszkodzone miejsce, wystąpił w specjalnej masce. W niej chce też zagrać przeciwko Polsce.
I zaglądamy na krajowe podwórko. Kamiński z Lecha przyznaje, że ”mistrzami świata jeszcze nie jesteśmy.
W Poznaniu zapanowała euforia po zwycięstwie Lecha nad Legią (2:1). – Dostaliśmy niesamowitego kopa przed finałem sezonu – mówi obrońca Kolejorza Marcin Kamiński (23 l.), który przestrzega przed zbytnim optymizmem. (…) – Najważniejsze, to nie wpadać w przesadną euforię. Musimy zachować chłodne głowy. Nie możemy się uważać za mistrzów świata i twierdzić, że mamy w kieszeni tytuł. Chcemy go zdobyć, ale jeszcze sporo grania przed nami. Liga wciąż trwa i nikt jeszcze nic w niej nie wygrał – mówi Kamiński.
No i jeszcze pytanie o ostatni błysk Garguły, który w czwartek może zostać zdyskwalifikowany za udział w korupcji.
RZECZPOSPOLITA
W kadrze zmiany, zmiany, zmiany, no i obecny w Warszawie duch Błaszczykowskiego.
Większość kibiców liczyła, że do kadry wróci Jakub Błaszczykowski, jednak selekcjoner nie powołał gracza, którego wcześniej pozbawił opaski kapitańskiej. I to właśnie brak 68-krotnego reprezentanta Polski, który dużo dawał drużynie narodowej, jest tematem numer jeden w pierwszych godzinach zgrupowania. W weekend Błaszczykowski wracający po kontuzji i długiej rehabilitacji (nie grał dziesięć miesięcy) był na boisku 90 minut w meczu przeciwko Hannoverowi 96 (Borussia wygrała 3:2). Nie zebrał spektakularnych recenzji, ale argument o jego nieprzygotowaniu fizycznym został Nawałce wytrącony z ręki. Selekcjoner wciąż jednak twierdzi, że jedynym powodem niepowołania Błaszczykowskiego jest jego forma sportowa. Mówi, że w Dublinie, nawet na ławce rezerwowych, potrzebuje człowieka, który „będzie palił ziemię”. – Szkoda, że Kuby z nami nie ma – mówił wczoraj Arkadiusz Milik po przyjeździe na zgrupowanie do Warszawy. – On zawsze mnóstwo do reprezentacji wnosił, był przez wiele lat kapitanem tej kadry. Trudno mi komentować to, czy jestem zaskoczony takim obrotem spraw. Nie śledzę doniesień, nie wiem, w jakiej formie jest Kuba po kontuzji. Szkoda jednak takiego piłkarza, mam nadzieję, że wspomoże nas następnym razem. Kuluarowych wersji, dlaczego tak naprawdę Błaszczykowskiego zabraknie w Dublinie, jest mnóstwo. Wciąż powtarzana jest przede wszystkim ta, że odmówił wzięcia udziału w konferencji prasowej, podczas której miałby zapewnić kibiców, że akceptuje decyzję Nawałki o pozbawieniu go na rzecz Roberta Lewandowskiego opaski kapitańskiej. Według kolejnych kuluarowych szeptów pomysł publicznego załatwienia tej sprawy nie wyszedł wcale od Nawałki, ale raczej z gabinetów w PZPN.
GAZETA WYBORCZA
Dziś dwie strony o piłce. Na pierwszej: jak Legii brakuje Radovicia, czyli tekst o tezie, która powtarzana jest coraz częściej.
Dwa zwycięstwa, cztery remisy i cztery porażki – to bilans Legii w 2015 roku. Mistrzowie Polski odpadli z Ligi Europy, dali się zbliżyć Lechowi na 3 pkt w lidze, po mękach awansowali do półfinału Pucharu Polski. Co się zepsuło w ich grze? Kiedy w połowie lutego Legia nagle, w trakcie dwumeczu z Ajaxem, za ponad 2 mln euro sprzedawała do Chin Miroslava Radovicia, na Łazienkowskiej powtarzano: “Bez niego też sobie poradzimy”. Mówili o tym zawodnicy, wtórował im również rozczarowany utratą lidera trener Henning Berg. Nawet strata wybitnej w skali ligi jednostki miała nie rozbić gry starannie i konsekwentnie budowanej drużyny. Ale rozbiła. Problem pojawił się już w rywalizacji z Ajaxem, choć usprawiedliwieniem przegranego 0:4 dwumeczu mogło być to, że poza sprzedanym Radoviciem nie grał też kontuzjowany Ondrej Duda, którego Serb namaścił na swojego następcę. Ale powrót Słowaka do gry nie wpłynął znacząco na postawę zespołu. (…) Bez Radovicia ofensywna gra Legii stała się przewidywalna. Serb potrafił jednym błyskotliwym zagraniem oszukać obronę rywali, zaliczyć nieoczekiwaną asystę, strzelić gola. Radović zaskakiwał, dawał Legii coś ekstra, wychodził poza schematy taktyczne.
Kuba wróci do kadry – deklaruje Zbigniew Boniek.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że przy decyzji o niepowołaniu Kuby Błaszczykowskiego na mecz z Irlandią w eliminacjach Euro 2016 zagrała sprawa opaski kapitańskiej dla Roberta Lewandowskiego. To jest kość niezgody?
– Wierzę, że ta sprawa nie miała przy niepowołaniu Kuby żadnego znaczenia. W przeciwnym razie źle świadczyłoby to o wszystkich. Nie ma w tym żadnej winy Błaszczykowskiego, że przez rok leczył uraz. Ale powinien przyjąć do wiadomości, że kadra musiała sobie jakoś radzić bez niego, rozwijać się, zdobywać punkty w eliminacjach mistrzostw Europy. Ktoś go musiał zastąpić zarówno w roli skrzydłowego, jak w roli kapitana. Wracając do gry i starając się o powrót do kadry, Kuba musi zaakceptować decyzje trenera. Także te, które dotyczą pozycji kapitana. Nie mam wątpliwości, że Błaszczykowski będzie jeszcze tej drużynie potrzebny.
To dlaczego nie ma go w kadrze na Irlandię? Jest gorszy od młodego piłkarza z Jagiellonii, który w reprezentacji jeszcze nie grał?
– Kuba zagrał dopiero dwa całe mecze w Borussii Dortmund, widocznie trener Nawałka uznał, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, by wrócić do sił i formy. Może nie chciał go powoływać tylko po to, by posadzić na ławce w Dublinie? Nie ma w tym żadnego drugiego dna. Nikt nie robi awantury o to, że Nawałka nie powołał Kamila Grosickiego, który jest po kontuzji, a jesienią grał w podstawowym składzie reprezentacji w eliminacjach Euro 2016. Tymczasem mnie się wydaje, że powód jest dokładnie ten sam. Dziennikarze mają prawo do dyskusji, tak jak Nawałka ma prawo do decyzji. On swoją kadrę firmuje, on za jej wyniki odpowiada i on ma prawo ją tworzyć. Czasy, gdy piłkarzy do kadry powoływali dziennikarze, a tak było moim zdaniem w ostatnich latach, już minęły. Dziś rządzi i decyduje selekcjoner. Gdyby mu na Błaszczykowskim nie zależało, nie jeździłby do niego dwa czy trzy razy do Niemiec i nie rozmawiał. Po prostu nie wysłałby powołania i koniec.
Co ułoży Nawałka? Czytamy po raz setny w ostatnich dniach o tym samym.
– Strasznie długo reprezentacja nie grała. Stęskniłem się – mówił po przyjeździe do Warszawy Arkadiusz Milik. Miał powody, jego pierwsza jesień w kadrze była dla niej najlepsza od lat. Zwycięstwo z Niemcami, w sumie 10 pkt, dało Polakom prowadzenie w grupie. W niedzielę czeka ich jednak kolejny mecz kluczowy. Zwycięstwo sprawi, że Irlandia zachowa szansę tylko na trzecie miejsce i baraże. Gdyby jednak w Dublinie wygrali gospodarze, bardzo prawdopodobne, że na półmetku tabelę będą otwierały cztery drużyny z dziesięcioma punktami. Stanie się tak, jeśli Niemcy wygrają w Gruzji, a Szkocja pobije w Glasgow Gibraltar. Selekcjoner przekonał się zimą, że pierwsza jedenastka reprezentacji – jakiejkolwiek – nie istnieje. Że niemal się nie zdarza, by wszyscy piłkarze byli zdrowi i nie mieli problemów w klubach. W idealnym świecie pewnie powtórzyłby jedenastkę, która w listopadzie pobiła Gruzję 4:0. Ale w porównaniu do tamtego meczu prawdopodobnie będzie musiał dokonać aż sześciu zmian.
SUPER EXPRESS
Milik przyjechał i postraszy Irlandczyków.
Arkadiusz Milik (21 l.) w eliminacjach Euro 2016 strzelił już trzy gole. Robert Lewandowski (27 l.) ma o jedno trafienie więcej, ale to napastnika Ajaksu Amsterdam najbardziej obawiają się Irlandczycy, z którymi zagramy w niedzielę. Wczoraj kadrowicze przez cały dzień zjeżdżali do Warszawy, a jedynym oficjalnym punktem programu była wieczorna kolacja. Milik zameldował się w hotelu późnym popołudniem uśmiechnięty od ucha do ucha. Snajper Ajaksu jest w wyśmienitej formie, co nie umknęło uwadze Irlandczyków. ” Trzeba uważać na Milika. To młody gracz, który może być nowym Robertem Lewandowskim albo Włodzimierzem Lubańskim” – piszą dziennikarze “The Irish Times”. – Bardzo miło, że pojawiają się takie artykuły na mój temat. Dwa lata temu na zgrupowaniach kadry nikt by o mnie nawet nie wspomniał, a teraz proszę – rywale się boją – cieszy się Milik. – Do bycia wielkim piłkarzem, czy nawet bardzo dobrym, droga jednak jeszcze daleka – dodaje od razu skromnie napastnik reprezentacji.
Kibol lekiem na całe zło – pisze Michał Listkiewicz. W felietonie poruszonych zostaje kilka wątków, ale my cytujemy ten o kibolach.
Lata wiernej propagandowej służby zrobiły swoje. Wmówiono ludziom, że każdy człowiek pojawiający się gdziekolwiek w klubowym szaliku to “kibol”, czyli osoba z gruntu niebezpieczna. Może sobie być przykładnym mężem i ojcem, księdzem lub profesorem, ale szalik go pogrąża. Chuligan, który nigdy nie był na meczu, ale paraduje w skrojonym pod szkołą szaliku, będzie uznany za członka kibicowskiej społeczności, choć nie odróżni bramkarza od napastnika. Przyprawienie takiej gęby całemu środowisku fanów futbolu bardzo ułatwia życie politykom, pseudosocjologom i niektórym mediom. Co złego, to kibice. Skoro tak, to nie ma w Polsce bezrobocia, odrzucenia, braku perspektyw dla młodych, fatalnej polityki społecznej, kolesiostwa i nepotyzmu na szczytach władzy. A jeśliby tak wszyscy kibice wyjechali na zmywak do Anglii, to będzie Rzeczpospolita krainą mlekiem i miodem płynącą po wsze czasy.
Peszko bije się ze Szczęsnym. To znaczy, z Maciejem, a nie Wojciechem. No i na sali sądowej.
Trwający od trzech lat sądowy spór byłego bramkarza reprezentacji Polski Macieja Szczęsnego (50 l.) z obecnym kadrowiczem Sławomirem Peszko (30 l.) zdaje się nie mieć końca. Pomocnik FC Koeln oskarża Szczęsnego o zniesławienie. Ten nie przyznaje się do winy. Stanowiska w konflikcie nie potrafił wczoraj zająć Sąd Rejonowy w Kielcach, który odroczył sprawę do 15 czerwca. Konflikt dotyczy wywiadu, jakiego Maciej Szczęsny udzielił jednemu z portali internetowych po awanturze Peszki z niemieckim taksówkarzem w kwietniu 2012 roku. Zawodnik Koeln szarpał się wówczas z niemieckim taryfiarzem i trafił na komisariat. Z Peszką feralną taksówką jechał Marcin Wasilewski, ale do jego zachowania nikt nie miał pretensji. Szczęsny, komentując całe zdarzenie, w rozmowie z dziennikarzem powiedział: – Jeśli grasz w reprezentacji Polski i dajesz się zamknąć w izbie wytrzeźwień, to jesteś głąbem, kołkiem i debilem. Ta wypowiedź tak mocno dotknęła Peszkę, że postanowił bronić dobrego imienia w sądzie i zarzucił starszemu koledze naruszenie dóbr osobistych. Szczęsny odpierał zarzuty, że jego stwierdzenie nie odnosiło się personalnie do Peszki, bo w Niemczech nie ma czegoś takiego jak izba wytrzeźwień. W rozprawie cywilnej sąd przyznał rację byłemu bramkarzowi, ale gracz Kolonii walczył dalej. Najpierw złożył apelację w sądzie wyższej instancji w Krakowie, a potem wniósł o jej wstrzymanie i złożył pozew w Poznaniu (art. 212 kk). Prokurator wszczął przeciwko Szczęsnemu postępowanie karne, a sprawa trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Kielcach.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Oto okładka.
Na dzień dobry Lewandowski apeluje, by skończyć z tematem Błaszczykowskiego. Jesteśmy za.
Podczas zgrupowania wprowadził pan zwyczaj, że zawsze idzie na pierwszą konferencję, żeby potem mieć święty spokój. Ilu spodziewa się pan więc pytań o Jakuba Błaszczykowskiego i jak pan odebrał jego brak w kadrze?
– Dla mnie to przede wszystkim zupełnie niepotrzebna polemika. Znowu tworzymy problem na siłę. To przecież trener podjął taką decyzję. Ja jestem kapitanem reprezentacji, a nie selekcjonerem. Brak Kuby nie zależy ode mnie. My, przyjeżdżając na kadrę, mamy się skupić na najbliższym meczu. Dla mnie temat Błaszczykowskiego powinien być skończony już pierwszego dnia zgrupowania reprezentacji.
Z Irlandią to będzie mecz o awans.
– Kuba to na pewno dobry zawodnik, przez wiele lat kapitan kadry, zawsze kojarzy się z dobrymi wspomnieniami. Mam nadzieję, że jeśli nie teraz to następnym razem – stwierdził Arkadiusz Milik. – To decyzja trenera, ciężko mi to komentować – dodał napastnik Ajaksu Amsterdam, który rozpoczął zgrupowanie z zupełnie innego pułapu niż kilka miesięcy wcześniej. Bramki zdobyte w spotkaniach z Niemcami (2:0), Szkocją (2:2), Gruzją (4:0) i Szwajcarią (2:2) sprawiły, że nikt już nie ma wątpliwości, że w niedzielę powinien wyjść w pierwszym składzie, obok Roberta Lewandowskiego. Co zadecydowało o eksplozji jego talentu? – Uwierzyłem w siebie i w końcu udało się osiągnąć jakiś poziom. Taki, z którego większość ludzi jest zadowolonych. Większość, ale ja ciągle nie do końca. Przede mną długa droga do bycia wielkim zawodnikiem – powiedział 21-letni napastnik. – Pod względem fizycznym trochę mi brakuje do Roberta, on robi to po mistrzowsku. Dużo czasu spędzam na siłowni, wymaga tego moja pozycja. Rzadko dziś spotyka się chudych obrońców, dlatego trzeba na to zwracać coraz większą uwagę – dodał. Na zgrupowaniu może czuć się już pewnie, w odróżnieniu do Rafała Janickiego, czy Macieja Gajosa. – Na kadrę jadę głównie po naukę, bo szansa, że w niedzielę zagram z Irlandią w Dublinie jest bardzo mała – ocenił środkowy obrońca Lechii Gdańsk. Piłkarze Nawałki zdają sobie sprawę, jak ważny mecz czeka ich w niedzielę, Kamil Glik stwierdził nawet, że wygrana sprawi, że Polska będzie miała już autostradę na Euro. – Jeżeli wygramy z Irlandią, to na 90 procent awansujemy na mistrzostwa. Oglądałem mecze rywali i Irlandczycy zrobili na mnie większe wrażenie niż Szkoci – powiedział obrońca Torino.
Jedna wielka dziecinada – nie ma wątpliwości Artur Wichniarek o tym, co ostatnio dzieje się wokół kadry.
Trener Adam Nawałka zaskoczył pana, pomijając Jakuba Błaszczykowskiego?
– Przede wszystkim zaskoczył mnie sposób, w jaki Kuba został pominięty. Dyskusja, która toczy się na temat tego, kto ma być kapitanem, nie powinna mieć żadnego wpływu na powołanie tak ważnego zawodnika. Błaszczykowski jest jednym z najlepszych piłkarzy naszej reprezentacji ostatnich dziesięciu lat. Takich graczy nie można traktować w ten sposób, obojętnie, czy w tym momencie są potrzebni, czy nie. Za kilka tygodni może się okazać, że Błaszczykowski jest niezbędny i wtedy pojawi się ogromny problem. Uważam, że decyzja trenera Nawałki nie jest spowodowana tym, że Kuba nie gra regularnie w Borussii. Nie oszukujmy się, wiele razy w kadrze byli piłkarze, którzy w klubach prawie nie grali, a w reprezentacji byli pierwszoplanowymi postaciami. Dlatego takie tłumaczenie jest bez sensu. Normalna, męska rozmowa z Błaszczykowskim i Lewandowskim przyniosłaby lepsze efekty niż to, co się teraz dzieje. Brak Kuby to jedyny minus, który może podciąć skrzydła reprezentacji, bo decyzja ta na pewno nie spłynie po piłkarzach, będzie miała wpływ na atmosferę wewnątrz kadry. Całe zamieszanie wokół tego, kto ma być kapitanem, męczy mnie jako postronnego obserwatora, a co dopiero powiedzieć o zawodnikach.
Selekcjoner podobno chciał usłyszeć deklarację od Błaszczykowskiego, że jeżeli go powoła, ten na początku zgrupowania weźmie udział w konferencji i zadeklaruje, że akceptuje decyzję o zmianie kapitana.
– To brzmi absurdalnie. Trener jest od tego, by podejmować decyzje. Nie wyobrażam sobie, by piłkarz miał oficjalnie ogłaszać, że ją akceptuje. Ma ją respektować i kropka. Wymaganie, by Kuba na konferencji to potwierdzał, jest jedną wielką dziecinadą.
Powtarzają się materiały z Faktu, a wywiad z Rayem Houghtonem, 73-krotnym reprezentantem Irlandii, pomijamy. Patrzymy jeszcze tylko na tematy ligowe.
Duże straty Górnika – bez piłkarzy i bez punktów.
W przegranym meczu z Lechią (0:1) zabrzanie stracili nie tylko cenne punkty, ale też zawodników. Kolejne żółte kartki dla Adama Dancha i Erika Grendela oznaczają, że obaj nie będą mogli zagrać w wielkich derbach Górnego Śląska z Ruchem – w wielkanocny poniedziałek 6 kwietnia w Zabrzu. – Jestem bardzo niezadowolony. Wiem, jak ważny jest mecz z Ruchem. Co do mojej kartki z Lechią, był mój pierwszy faul, a sędzia od razu sięgnął do kieszonki – narzekał po meczu z Lechią Grendel. Sprowadzony zimą ze Slovana Bratysława słowacki pomocnik zagrał dotychczas we wszystkich sześciu wiosennych spotkaniach Górnika. Z wyjątkiem starcia z Lechią, w którym został zmieniony w drugiej połowie, na boisku przebywał od pierwszej do ostatniej minuty. Równie niepocieszony jest Danch. – Ale szkoda, że nie zagram! W dodatku kartka była pochopna. To była walka ciało w ciało. Sędzia nie musiał mnie karać upomnieniem – uważa piłkarz. Kapitan jedenastki z Zabrza jest jednym z niewielu graczy w ekstraklasie, który jak dotychczas wstąpił we wszystkich 25 ligowych spotkaniach od początku do końca.