Ciekawe wieści dobiegają do nas z Holandii. Oczywiście nie aż tak ciekawe, że zaraz pospadacie z krzeseł, ale jednak interesujące. Polak został piłkarzem miesiąca w Eredivisie, czyli w lidze, która cały czas jest jakieś dwie półki wyżej niż nasza Ekstraklasa. O dziwo, nie dokonał tego Arkadiusz Milik, a znany zapewne tylko niektórym z was Filip Kurto, bramkarz ostatniego w tabeli FC Dordrecht.
A to oznacza, że chyba przegapiliśmy jakąś spektakularną metamorfozę. Gdy ostatni raz sprawdzaliśmy, co słychać u tego chłopaka, który swego czasu jadał obiady z piłkarzami Wisły Kraków, wydawało się, że w Holandii nie cieszy się zbyt wielką renomą. W ciągu 2.5 roku (najpierw w Rodzie Kerkrade, która zleciała z ligi, a teraz w barwach Dordrecht) puścił 170 goli, do tego zdarzały mu kiksy, generalnie nie wyglądało to wszystko zbyt różowo. Zastanawialiśmy się nawet, czy Kurto nie pobije jakiegoś rekordu, dobijając do dwóch stów w trzy sezony. Oczywiście, bierzemy poprawkę na to, że jego obrońcy to zapewne nieźli parodyści, ale nie widzieliśmy wtedy nawet pół powodu, by go chwalić. Stąd nasze zaskoczenie.
Minęło kilka miesięcy, a Kurto pozuje z pamiątkową paterą od Algemeen Dagblad, a nie jest to gazetka szkolna, tylko drugi po De Telegraaf – pod względem nakładu – tytuł na tamtejszym rynku. Czym urzekł dziennikarzy tej gazety? Jego drużyna przegrała w marcu wszystkie trzy rozegrane spotkania, Kurto w każdym z nich dwa razy wyciągał piłkę z siatki. Nie wygrał meczu, nie zachował czystego konta, a oni go docenili? Co to, happening? Nic z tych rzeczy, w tym wypadku należy dopisać, że puszczał TYLKO po dwie bramki na mecz. Ratował kolegom tyłki przed wyższymi porażkami. Sprawdziliśmy – łącznie odbił w tych spotkaniach 23 strzały. Niektóre interwencje – całkiem widowiskowe.
Dodatkowo dwukrotnie błysnął w ofensywie. Tak, dobrze widzicie: bramkarz w ofensywie. W meczu z Feyenoordem był bliski strzelenia bramki wyrównującej.
Natomiast w ostatnim spotkaniu, z Willem II, zaliczył asystę przy bramce niejakiego Antohny’ego Biekmana.
Fajna sprawa. Gdyby nie to wyróżnienie, o Kurcie napisalibyśmy zapewne dopiero w momencie, w którym drugi raz z rzędu spadłby z ligi (czyli w maju, na to się zanosi), a tak poświęciliśmy mu też kilka ciepłych słów. Kto wie, być może Filip swoimi występami znów zapracuje na to, by – w przeciwieństwie do kolegów – zostać w Eredivisie.