Reklama

Zawisza znowu z kompletem. Czapki z głów, panie Rumak

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2015, 20:10 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mecz Ruchu Chorzów z Zawiszą Bydgoszcz budził w nas mieszane uczucia jeszcze przed rozpoczęciem. Z jednej strony ostatnie drużyny w lidze, z drugiej będące ostatnio w bardzo dobrej formie. Dziś jednak emocji, poza kawałkiem pierwszej połowy, było tyle, co kot napłakał. Piłkarze zdawali się nie chcieć przeszkadzać kibicom w skubaniu słonecznika, ale ostatecznie trzy razy im się udało. Zawisza nie przestaje punktować i wciąż galopuje w stronę utrzymania. Wygrana z Ruchem – 2:1 – to kolejny milowy krok.

Zawisza znowu z kompletem. Czapki z głów, panie Rumak

Zaczęło się końską, gwałtownie zaaplikowaną nam przez telewizor dawką melatoniny i trybem slow motion. Piłkarze, mający przecież świadomość jego wysokiej stawki, grali jakby myślami byli już na pierwszym wiosennym grillu, na rybach, ale na pewno nie na boisku. W pewnym momencie Mariusz Rumak postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i wyjął ukrytego na ławce rezerwowych pada. Akcja bramkowa Andre Micaela przeprowadzona jak z automatu. Alvarinho-Drygas-Micael. Zastanawiamy się, czy Ekstraklasa SA nie powinna zapisać bramki lub asysty samemu Rumakowi.

Jednym z kilku ciekawych podtekstów przed tym spotkaniem był pojedynek bramkarzy. Fachowców wyjątkowo solidnych. Po przerwie zimowej Sandomierski narodził się na nowo. Jeśli ktoś kilka miesięcy temu powiedziałby, że wszyscy wkoło będą wyliczać mu ileś-set minut bez puszczonej bramki, to autentycznie udławilibyśmy się ze śmiechu. Po drugiej stronie Matus Putnocky, który do Ruchu wprowadził się naprawdę solidnymi występami. Z dzisiejszego meczu z podniesioną głową wyszedł tylko Polak. Przy drugiej bramce dla Zawiszy, autorstwa Josipa Barisicia, Putnocky ewidentnie dał ciała, wybijając piłkę prosto pod jego nogi.

Ostatecznie passa Sandomierskiego zakończyła się zaś na 506 minutach, ale Zawisza wciąż pozostaje niepokonany, a on – paradą dosłownie w ostatniej sekundzie – nie pierwszy raz uratował mu tyłek. Gigantyczna odmiana tego chłopaka. Trudno powiedzieć, czy którykolwiek z piłkarzy Ekstraklasy przeszedł w ostatnich miesiącach tak zaskakującą, pozytywną przemianę. Inna sprawa, że ma przed sobą kapitalnie grających stoperów (Micael – plus meczu!).

W monotonnej drugiej połowie Ruch starał się coś wydrzeć, ale Zawisza skutecznie go usypiał (nas też). Skończyło się jedynie na honorowym trafieniu Martina Konczkowskiego z pierwszej połowy, który po składnej akcji dziubnął piłkę w stylu Pippo Inzaghiego. Trzeba jednak podkreślić, że znaczna część winy spada na Sebastiana Ziajkę, który przejął styl widowiska i również odrobinę się zdrzemnął.

Reklama

Cztery zwycięstwa, dwa remisy, bilans 6:1 – tak wygląda wiosna w wykonaniu Zawiszy. Licząc ostatnich dziesięć meczów – lepiej punktowały jedynie Legia i Lech. Na progres drużyny Rumaka patrzy się z tym większym niedowierzaniem, że po przemeblowaniu połowy składu, gra tam niemal wszystko. Od świetnego bramkarza, przez niezawodną obronę i niezmordowanego Majewskiego aż po w miarę kreatywny atak. Główny konkurent do walki o utrzymanie puknięty na wyjeździe, a teraz… Teraz może być jeszcze ciekawiej, bo zespół Rumaka zmierzy się z Pogonią i Bełchatowem. Patrząc na to, jak ta drużyna gra i punktuje – trudno sobie wyobrazić Ekstraklasę bez niej. Czapki z głów, panie Rumak.

8gPSZl7

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...