Orlando Sa po raz kolejny został pominięty przy powołaniach do reprezentacji Portugalii. Co prawda znalazł się w szerokiej kadrze na mecz z Serbią, ale zaproszenia na zgrupowanie już nie otrzymał. Dla napastnika Legii to z pewnością spora przykrość, zwłaszcza że robił sobie duże nadzieje i nie stronił od odważnych deklaracji. Najgorsze w tym wszystkim, że Sa nie został zluzowany przez jakichś nieziemskich gwiazdorów, a przegrał z typowymi przeciętniakami. Co więcej, selekcjoner Fernando Santos ograniczył się do powołania zaledwie dwóch środkowych napastników.
Jakiś czas temu na naszych łamach Sa następująco przedstawił swoją sytuację:
Czuję też, że jestem coraz bliżej powrotu do reprezentacji. Mam o tym pełne przekonanie. Wiem, że – jeżeli nie przestanę strzelać – selekcjoner dalej będzie oglądał mecze Ekstraklasy. Skoro widział mnie w Polsce i na Ukrainie, to już dobry znak. Dwa razy znalazłem się na przedwstępnej liście powołań. Jest blisko, ale to „blisko” może się oddalić. Zależy ode mnie.
I faktycznie napastnik Legii zrobił sporo, by w końcu dostać swoją szansę. Patrząc po naszych notach, jest w tym sezonie najlepszym napastnikiem Ekstraklasy. Pod względem liczby minut potrzebnej do zdobycia gola – również. Niestety, przez ostatnie dwa tygodnie Portugalczyk spędził na boisku ledwie 22 minuty. Jest więc wielce prawdopodobne, że szansę na upragnione powołanie stracił na ostatniej prostej.
Spójrzmy na ofensywnych piłkarzy powołanych przez Fernando Santosa: Danny, Éder, Hugo Almeida, Nani, Quaresma, Ronaldo i Vieirinha. Klasycznymi dziewiątkami są tylko Éder i Hugo Almeida. Pierwszy z nich w barwach Bragi w 23 meczach tego sezonu strzelił sześć goli i zanotował dwie asysty. To o dwie asysty gorszy wynik, niż ten wykręcony przez znanego polskim kibicom Rabiolę. W dodatku były napastnik Piasta musi sobie radzić w znacznie słabszej drużynie, bo w ostatnim w tabeli Penafiel. Jak dotąd 27-letni Éder rozegrał też szesnaście meczów w barwach Portugalii, w których nie strzelił ani jednego gola.
Z kolei Hugo Almeida w całym sezonie 2014/15 strzelił zaledwie jedną bramkę i to dopiero przed kilkoma dniami, w przegranym przez Kubań meczu z ostatnią drużyną ligi rosyjskiej. Natomiast jesienią Portugalczyk zaliczył żenującą rundę w barwach Ceseny. Na boisku pojawił się wtedy dziesięć razy, nie zdobył żadnej bramki, a jego klub nie wygrał żadnego z tych meczów.
Wydaje się, że przy takiej bryndzy Fernando Santos będzie zmuszony do wystawienia na szpicy Cristiano Ronaldo. Nie zmienia to faktu, że przegranie rywalizacji z Éderem czy Hugo Almeidą to dla legionisty gorzka pigułka do przełknięcia. W przyszłości o powołanie do kadry Portugalii łatwiej może nie być.