Reklama

Na trybunach Latal, a Piast wylatuje z pucharu

redakcja

Autor:redakcja

19 marca 2015, 18:12 • 2 min czytania 0 komentarzy

Radoslav Latal kandydatem na trenera Piasta – podali wczoraj śląscy dziennikarze. Dzisiaj były gwiazdor reprezentacji Czech (najlepsza jedenastka Euro 1996!) pojawił się na trybunach w Bielsku, by obejrzeć zmagania swoich potencjalnych podopiecznych i… po tym, co zobaczył, ma prawo przyjąć sporą dawkę środków antydepresyjnych. Piast po porażce 1:2 w pierwszym meczu kompletnie wywiesił białą flagę i postanowił skupić w pełni na lidze. Zrobił to jednak w tak bezpłciowym stylu, że aż żal tych kibiców, którzy – z nieznanych przyczyn – postanowili obejrzeć ten produkt futbolowopodobny. Strata kasy, czasu, energii. Można łatwo się zrazić nie tylko do piłki w wydaniu ekstraklasowym. 0:1. Podbeskidzie w półfinale.

Na trybunach Latal, a Piast wylatuje z pucharu

Jedyny piłkarz Piasta, który faktycznie stanął na wysokości zadania, to Vassiljev. Dziś na tle bielszczan i całej reszty swoich kolegów momentami prezentował się jak człowiek z innego świata. Pisaliśmy już przed kilkunastoma dniami, że same liczby pozwalają sądzić, że to jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy ligi, a dziś tylko dostaliśmy potwierdzenie. Przeciwnik oczywiście dziś trzecia liga, ale sposób, w jaki Estończyk nakręca każdą akcję swojego zespołu i dyktuje tempo gry, naprawdę imponuje. Trudno w tym momencie przypuszczać, by Piast zdołał utrzymać tego zawodnika. Pytanie raczej, czy skusi się na niego któryś z klubów Ekstraklasy.

Rozpisaliśmy się o Vassiljevie, bo akurat o samym meczu nie ma co pisać. Kołodziej ładnie przymierzył z wolnego, Szumski ustawił się metr za daleko i po zabawie. Poza tym kopanina na tak beznadziejnym poziomie, jaki rzadko się spotyka nawet w piątek i poniedziałek o 18:00, a nie od dziś wiadomo, że to tzw. terminy przeklęte. Dziś – uwierzcie, bo wiemy, że nie oglądaliście – było naprawdę gorzej. Najlepszym podsumowaniem dobitka Chrapka, który zamiast posłać piłkę w jakikolwiek punkt bramki prawie się zabił o własne nogi albo Śpiączka, który – mając autostradę do bramki – przyjmował futbolówkę na 348 razy, z czego każdy kontakt oddalał go od udanego zagrania. Koniec końców oddał efektowny strzał w znajdującego się 10 centymetrów dalej przeciwnika.

W regulaminie klubów Ekstraklasy powinien znaleźć się zapis o błyskawicznym rozwiązaniu kontraktu z winy zawodnika w przypadku takich akcji. Z drugiej strony takie właśnie indywidua jak Śpiączka czy Chrapek mogą służyć za motywację dla wielu młodzieńców, którym z różnych względów nie wiedzie się w szkole. Oglądając ich popisy, mogą pomyśleć, że skoro Śpiączka może zagrać w Ekstraklasie, to ta liga jest otwarta dla każdego jak amerykańskie sklepy w „Black Friday”. Nic, tylko wchodzić i korzystać. Podbeskidzie – mimo takich ananasów – awansuje do półfinału, co najprawdopodobniej oznacza finał Legia – Lech na Stadionie Narodowym.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...