O ciekawej opcji dla zawodników bez klubów informuje Polski Związek Piłkarzy. Federacja FIFPro na przełomie czerwca i lipca organizuje kolejny międzynarodowy turniej dla graczy pozostających bez kontraktów i tym razem mają wystąpić w nim również Polacy. Poza nimi: Czesi, Ukraińcy, Cypryjczycy, Maltańczycy, Austriacy, Rumunii i Czarnogórcy. Czym jednak akurat ten turniej różni się od innych tego typu przedsięwzięć, o jakich słyszeliśmy już wielokrotnie w przeszłości? Na przykład tym, że temat adresowany jest wyłącznie do piłkarzy, którzy w bieżącym sezonie mieli ZAWODOWE kontrakty – w Ekstraklasie, pierwszej bądź drugiej lidze.
Generalnie, jesteśmy trochę sceptyczni, bo większość podobnych pomysłów w przeszłości kończyła się klapą. Kiedy były prezes Odry Wodzisław, Dariusz Kozielski, organizował zgrupowania dla bezrobotnych piłkarzy, zgłaszali się do niego wyłącznie półamatorzy z niższych lig. Ci z rozpoznawalnym nazwiskiem nie chcieli być z takim obozem łączeni. Jednym było wstyd, twierdzili, że nie przystoi im iść do takiego „pośredniaka”, bo media podchwycą. Innym nie pozwalała duma, uważali, że są ponad to.
Dlatego – szczerze – nie spodziewamy się nawałnicy chętnych z Ekstraklasy. Raczej ambitnych drugoligowych chłopaków, którzy będą się chcieli gdziekolwiek pokazać.
Pisaliśmy już, że podobne turnieje odbywają się od kilku lat i paru piłkarzom udało się dzięki nim podratować kariery. Świetnym przykładem jest tutaj Rok Elsner, który niedługo po udziale w takiej imprezie trafił do Śląska Wrocław. Albo Phillip Lund, Szwed, któremu udało się podpisać umowę z amerykańskim Seattle Sounders. Mecze odbywają się w dużych odstępach czasowych, co kilka dni i trwają po 90 minut, dzięki czemu łatwiej pokazać się menedżerom czy skautom.
Sprawdziliśmy z ciekawości, jak było rok temu. FIFPro szczyci się, że aż 63 uczestników turnieju wkrótce po nim znalazło nowe kluby, ale – umówmy się – trudno jednoznacznie stwierdzić, ile w tym zasługi samych zawodów. Uznany najbardziej wartościowym piłkarzem Nikola Durić podpisał kontrakt z FK Rad Belgrad. Większość zahaczyła się w drugich i trzecich ligach. Przy czym zdecydowanie najlepiej poszło Słoweńcom. Z ich ekipy aż pięciu graczy znalazło kluby na pierwszym poziomie rozgrywek.
Nie spodziewamy się cudów, ale ciekawi jesteśmy, jaki to dream team wystawią Polacy, którzy do tej pory nie mieli okazji brać udziału w turnieju.
PS Na zdjęciu tytułowym sam Luis Boa Morte, który w ten sposób szukał klubu w 2012 roku.