Nikt nie dementuje plotek równie skutecznie, jak Robert Lewandowski – to pewne jak w banku. W tym wypadku plotek o swojej niechęci / konflikcie (nazwijcie jak chcecie) do Kuby Błaszczykowskiego, czym media chętnie żyją już całe tygodnie. Oczywiście Lewandowski może tego drugiego nie lubić, ani nie potrzebować w drużynie – to jego święte prawo do własnej opinii. Ale zawsze, kiedy wystosowuje dementi, zbiera nam się jednak lekko do śmiechu.
Zanim zaczniecie wylewać hejty i żale, niech każdy się zastanowi przez moment – jak sam by się jako piłkarz zachował. Co chciałby powiedzieć, kiedy selekcjoner odbiera opaskę, a później w ogóle nie powołuje do kadry jego kolegi. Albo niekoniecznie nawet kolegi – innego piłkarza ważnego dla kadry, którego szanuje, w najgorszym razie docenia wartość piłkarską. Co mógłby powiedzieć?
Czy byłoby to na przykład:
„Nie interesuje mnie to zupełnie, patrzę na siebie”
„Do trenera należy decyzja, nie ma o czym rozmawiać”.
Czy może większość z was i większość piłkarzy powiedziałaby raczej coś w stylu: „Kuba to dobry zawodnik, wartościowy dla kadry, ale to do trenera należy decyzja, nam jako piłkarzom wypada ją akceptować”. „Oczywiście żałujemy, że Kuby nie ma z nami, ale postaramy się dać radę bez niego”.
Czujecie o co nam chodzi? Od miesięcy nie ma wywiadu, w którym Lewandowski nie zostałby zapytany o Błaszczykowskiego – o byłego kapitana reprezentacji, w której razem grali, o wieloletniego partnera z Dortmundu, gdzie wspólnie zdobywali mistrzostwo. Miał już ze sto okazji, żeby chociaż zaznaczyć szacunek do tego drugiego, wymamrotać jedną wyuczoną, ale ciepłą formułkę pod jego adresem.
Nie, on nigdy tego nie robi.
Jesteś zaskoczony brakiem powołania dla Kuby?
– Ja o tym nie decyduję.
Ale to na pewno osłabienie drużyny?
– Trener wie najlepiej jak to ułożyć. Każdy wie, o co gra. Atmosfera w kadrze jest bardzo dobra.
Tadam!
Lewandowski mówi w wywiadach: „Nigdy nie powiedziałem o Błaszczykowskim złego słowa”, ale rzecz w tym, że od miesięcy – mimo, jak ustaliliśmy, miliona okazji – nie powiedział dobrego. Tak – miał prawo tego nie robić. Może mówić co chce, czuć co chce i lubić kogo chce, ale jeśli naprawdę zależy mu na przekonaniu ludzi, że między tą dwójką wszystko w porządku, to musi się jeszcze trochę postarać.