Reklama

Jesienią najsłabsi, wiosną najlepsi. Rumak prędko odzyskuje twarz

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

14 marca 2015, 20:41 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie ma, po prostu nie ma dziś zespołu, który w ciemno należałoby typować do spadku z Ekstraklasy. Ani jednego oczywistego kandydata. Wszyscy, którzy aktualnie cieniują, jesienią radzili sobie jako tako, a ci będący wówczas pośmiewiskiem wystrzelili z formą. Zawisza to wprost robi sobie żarty ze zdrowego rozsądku. Pół biedy, że ograł właśnie Lecha – to jeszcze w polskich warunkach dałoby się wytłumaczyć. Ale pięć wiosennych meczów bez porażki, wszystkie bez straty choćby jednej bramki?

Jesienią najsłabsi, wiosną najlepsi. Rumak prędko odzyskuje twarz

Skwitujemy jednym słowem – dziwne.
Albo nie, lepiej dwoma – dziwne i imponujące.

– Nie traktuję tego spotkania personalnie – przekonywał z miną, z której nie dało się wyczytać czegokolwiek Mariusz Rumak, ostrzegając przed wyciąganiem daleko idących wniosków. – Na razie zagraliśmy cztery mecze. Jeśli nadal będziemy tak punktować, być może się utrzymamy – mówił bez przesadnej dawki optymizmu. Ale ewidentnie wykrystalizowała mu się jedenastka, z którą z powodzeniem może walczyć o ligowy byt.

Nie dowiemy się wprawdzie, co by było gdyby…

Co by było, gdyby skrajnie nieodpowiedzialnie już w pierwszej fazie meczu nie zachował się Kameruńczyk Djoum. – Czy miał pan dylemat, kim zastąpić pauzującego dziś Łukasza Trałkę? – zapytał Macieja Skorżę przed pierwszym gwizdkiem reporter NC+. Skorża odparł, że żadnego, bo po to robi się transfery i ma zawodników w rezerwie, by w takich chwilach mogli podstawowych graczy zastępować. No to Djoum zastąpił na całego. W 25. minucie miał już dwie żółte kartki, za zupełnie durne wejścia i w efekcie szedł pod prysznic. Nota „jeden” i tytuł antybohatera meczu murowane.

Reklama

Fakt, że Zawisza już po chwili wyszedł na prowadzenie tylko to spotęgował. Stały fragment gry, Andre Micael, który w pierwszych minutach zaliczył dwa niepewne zagrania, tym razem przeskoczył obrońców Kolejorza i idealnie obsłużył Barisicia, który zwyczajnie nie mógł nie pokonać Gostomskiego. Pozostała mu tylko egzekucja.

Dzięki niej dość szybko gospodarze mogli dzisiaj poczuć jak wiele argumentów mają w swoich nogach i że to właśnie oni, może trochę niespodziewanie, występują tu w pozycji dyktujących warunki. Bardzo dobrze po raz kolejny radziła sobie bydgoska defensywa. Sandomierski, który w minionych miesiącach – może trochę niezasłużenie, może odrobinę pechowo – wyrastał na bramkarską pierdołę ligi, nagle był nie do pokonania.

Nawet na trybunach nagle pojawiły się oznaki życia… Pięć tysięcy ludzi zamiast zwyczajowego tysiąca. Zalążki dopingu i dawno niewidzianej normalności.

Trudno pisać dziś o Lechu, kiedy został tak idealnie zblokowany przez rywala. Może warto wspomnieć o tym, że po raz kolejny wiosną zawodzi Hamalainen. Bardzo słabo zagrał Pawłowski – generalnie, cała ofensywa zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Liczyliśmy, że nawet bez jednego zawodnika drużyna aspirująca do walki o mistrzostwo będzie w stanie realnie zagrażać ligowym maruderom, ale tak było dopiero w końcówce. Lovrencsics wystrzelił ostrzegawczo, jednak to nie wystarczyło. Bydgoszczan uratowała poprzeczka, w pozostałych sytuacjach Sandomierski był, gdzie trzeba. W efekcie w pięciu meczach wiosny Zawisza zdobył już więcej punktów niż przez całą jesień.

hVc136l

Reklama

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...