Ja ratunku przy obecnym układzie właścicielskim nie widzę. Nie mam już podstaw by zakładać dobre intencje pana Cacka. Nie wiem o co mu chodzi i nawet nie chcę wiedzieć. Ale wiem, że klub prostą drogą zmierza do upadku. Mój ambitny, charakterny Widzew staje się pośmiewiskiem. Pan Cacek nie ma odpowiednich cech, by kierować takim klubem. Mecze gdzieś w Byczynie, minusowe punkty, jakieś kary. No do czego to wszystko prowadzi? Co zrobili ci ludzie z tym dumnym klubem? Serce mi krwawi – mówi w wywiadzie dla Faktu i Przeglądu Sportowego Józef Młynarczyk, komentując ostatnie wydarzenia w łódzkim Widzewie. Zapraszamy na środowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w prasie.
FAKT
Zaczynamy od Faktu, w którym od razu rzuca się w oczy fajny tytuł: Kazek pracuje, Franek kasuje. Bardzo celnie o sytuacji z trenerami w Wiśle Kraków.
W poniedziałek Wisła podjęła decyzję o zwolnieniu Smudy ze świadczenia usług trenerskich. Trener nadal jednak ma ważną umowę, na mocy której miesięcznie zarabia nieoficjalnie 65 tysięcy złotych. – Jeśli trener nie zgadza się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, klub, zgodnie z przepisami PZPN, ma możliwość zwolnić go z obowiązku świadczenia usług trenerskich z zachowaniem wynagrodzenia do końca kontraktu – mówi Gaszyński. Zdaniem prezesa, klub nie będzie próbował rozwiązać wcześniej kontraktu ze Smudą. – Teraz inicjatywa jest po stronie trenera. Nasze możliwości się wyczerpały – mówi. Umowa Smudy obowiązuje do końca czerwca 2016 roku. Jeśli faktycznie otrzymuje miesięcznie 65 tysięcy złotych, do końca umowy otrzyma około miliona złotych.
Na tej samej stronie już tylko drobne ramki:
– Dzalamidze szykuje się na mecz Gruzji z Niemcami
– Stoper Błękitnych Stargard w Pogoni?
– Real uratował awans, ale nie honor
– Kontuzja Sobolewskiego nie okazała się groźna.
Lewandowski czeka na Szachtar.
– To jest mecz, na który czekaliśmy, ale jest to też mecz, którego musimy się trochę obawiać. To nasz mały finał – powiedział o starciu z Ukraińcami Pep Guardiola. Hiszpański szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że ostatnio co prawda wyniki jego drużyny są odpowiednie, ale styl gry już niekoniecznie (…) Ewentualne odpadnięcie z Ligi Mistrzów z Szachtarem może wywołać w Monachium poważne trzęsienie ziemi. I to takie, jakiego Robert Lewandowski jeszcze w tym klubie nie miał. W pierwszym spotkaniu we Lwowie pojawił się na boisku dopiero w 75. minucie.
Kto zastąpi Błaszczykowskiego w kadrze? Może Peszko?
Selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka pominie w powołaniach na spotkanie el. ME 2016 z Irlandią w Dublinie zarówno Jakuba Błaszczykowskiego, jak i Kamila Grosickiego. Wszystko wskazuje więc na to, że głównym kandydatem do gry na prawej pomocy będzie Sławomir Peszko z 1.FC Köln. Dla 30-letniego zawodnika beniaminka 1. Bundesligi będzie to kolejna i chyba już ostatnia szansa na to, by wreszcie zaistniał w reprezentacji. Do tej pory wystąpił w drużynie narodowej już 30 razy, ale pamiętamy go przede wszystkim z występu w towarzyskim meczu z Niemcami (2:2) w Gdańsku w 2011 roku, gdy w pierwszej połowie zmarnował trzy stuprocentowe sytuacje. Czy Peszko wreszcie dojrzał do tego, by być ważnym i pewnym punktem biało-czerwonych?
Na ostatniej stronie mamy zaś wywiad z Józefem Młynarczykiem pt. Serce mi krwawi. Legenda Widzewa obwinia Sylwestra Cacka o doprowadzenie klubu na skraj upadku.
Chodzi pan na mecze Widzewa?
– O jakich meczach pan mówi? Raz, że Widzew nie rozgrywa już swoich meczów w Łodzi, a dwa, że nie rozgrywa ich… w ogóle. To jak mam chodzić?
Zdaje się, że występów pana byłego klubu nie ogląda pan już od dawna.
– Odszedłem kiedyś z Widzewa, gdy okazało się, że Sylwester Cacek zatrudnił Janusza Wójcika. Takie były efekty jego zapowiedzi transparentności i uczciwego budowania drużyny. Spakowałem się, wziąłem torbę na ramię i już nigdy nie wróciłem.
Ten Wójcik tak na pana podziałał?
– Bo to był pewien symbol. Zarzutów korupcyjnych wtedy jeszcze nie miał, ale przecież nie tylko ja miałem wyrobione zdanie na jego temat. Sylwester Cacek szermował pięknymi hasłami i zaczynałem nawet myśleć, że może jednak naprawdę chce rzetelnie budować klub od solidnych podstaw, aż tu nagle bach – zatrudnił trenera Wójcika. Kompletnie nie rozumiałem tej decyzji, więc wolałem się wypisać.
GAZETA WYBORCZA
Brawura selekcjonera Nawałki – czyli już wiemy, że o braku powołania dla Kuby Błaszczykowskiego będziemy mieć dziś sporo w różnych tytułach prasowych.
Jakub Błaszczykowski nie zostanie powołany na mecz eliminacji Euro 2016 z Irlandią. Były kapitan reprezentacji Polski dostał właśnie kolejną przesłankę, by sądzić, że jest w drużynie niepotrzebny. Dziękuję za rozmowę – powiedział dziennikarzom skrzydłowy Borussii dwa tygodnie temu, gdy zapytaliśmy go o powrót do reprezentacji. Wcześniej ponad godzinę rozmawiał na dortmundzkim stadionie z asystentem Adama Nawałki Bogdanem Zającem. Według informacji „Przeglądu Sportowego” w sobotę sam selekcjoner poinformował go, że nie otrzyma powołania na mecz w Dublinie (29 marca). Nawałka zagrał ostro. Owszem, każdy z jego ostatnich poprzedników – wyjąwszy Waldemara Fornalika, który tak się bał hałasu, że nigdy nie podnosił głosu – podejmował wzbudzające kontrowersje decyzje personalne. Franciszek Smuda wykopał krnąbrnych Boruca i Żewłakowa, Beenhakker ignorował bramkostrzelnego Wichniarka (choć w ataku miał posuchę), Paweł Janas opierał się urokowi snajpera Frankowskiego, Jerzy Engel nie zabrał na mundial Iwana, co ponoć wpędziło w depresję rozweseloną wcześniej szatnię. Nikt jednak nie wykonał ruchu tak radykalnego i brawurowego jak Nawałka.
Real Madryt na krawędzi. Ale przetrwał.
Mimo awansu Realu nie ma już wątpliwości, że obrońca tytułu przechodzi kryzys. Piłkarzy Carlo Ancelottiego długo można było tłumaczyć. Po fantastycznej serii 22 zwycięstw, którą zakończyli ubiegły rok, musieli przeżyć słabszy moment. Dlatego trudno było mieć do nich pretensje za styczniowe wpadki z Valencią i Atletico. Potem przyszła jednak klęska w derbach Madrytu (0:4) i – co najważniejsze – coraz bardziej uwidaczniała się zapaść liderów. Po sobotniej porażce z Bilbao Ancelotti przyznał, że dobrze nie gra ani Ronaldo, ani Benzema, ani Bale. Czyli wszyscy odpowiedzialni za ofensywę. We wtorek Portugalczyk strzelił co prawda dwa gole, ale tylko wtedy, gdy trafiał do bramki, można było go zauważyć na boisku. Poza tym tylko się po nim snuł. Po jego zachowaniu widać, że nie jest w pełni sił – przynajmniej mentalnych. Z Schalke często wybuchał złością, za bezmyślny faul dostał żółtą kartkę. Bale przeżywa z kolei najgorszy czas w Madrycie, tak mało wydajny nie był od lat. Trudno się dziwić, że kibice w internetowych sondach domagają się odesłania Walijczyka na ławkę i zmiany ustawienia na 4-4-2.
SPORT
Gortat na okładce.
A w środku najpierw akcja Widzew. Łodzianie zagrają na Cichej?
W poniedziałek złożył ponowny wniosek dotyczący przeprowadzenia lustracji na obiekcie w Byczynie i wydania pozytywnej opinii na rozgrywanie tam spotkań. Jednym z problemów jest postawiona już dodatkowa trybuna, która jest samowolą budowlaną. Wcześniejsze oględziny obiektu były negatywnie ocenianie. Możliwe, że znowu tak się stanie. Dlatego kilka dni temu z pomysłem gry łodzian w Chorzowie wyszli działacze Ruchu. Kluby żyją w zgodzie, a kibice obu drużyn od lat się przyjaźnią. – We wtorek otrzymaliśmy oficjalne pismo Widzewa z prośbą o użyczenie stadionu przy ulicy Cichej – mówi Sportowi prezes Ruchu Dariusz Smagorowicz. – Pomagamy im w przygotowaniu dokumentów. My też jeszcze niedawno, bo rok temu byliśmy w podobnej sytuacji. Z powodu remontu murawy musieliśmy korzystać z areny w Gliwicach – przypomina szef chorzowskiego klubu.
Trenerów dwóch w Wiśle. O tym pisaliśmy. Jakieś ciekawe fragmenty?
Klub początkowo zaproponował Moskalowi kontrakt do czerwca tego roku, ale po negocjacjach legenda Białej Gwiazdy została ostatecznie zatrudniona do końca przyszłego sezonu (…) Klub czeka 16 miesięcy utrzymywania dwóch szkoleniowców, chyba że Smuda zgodzi się jednak na rozwiązanie kontraktu. – Inicjatywa należy w tej kwestii do niego – stwierdził Gaszyński. Wydaje się, że będzie to kolejnym obciążeniem dla klubowego budżetu. W poniedziałek Wisła przegrała przed Trybunałem w Lozannie odwołanie w procesie z Adamem Mandziarą, musi zapłacić ponad milion złotych.
Nowości z tego tekstu nie wyciągniemy.
W ramce kilka słów od Henryka Kasperczaka, który przyznaje, że nie dogadał się z działaczami z Mali, chociaż negocjowali przez cztery dni w Bamako. Federacja malijska wywiązała się z wszystkich należności finansowych wobec trenera. Przygotował raport na 60 stron dla związku i ministra sportu.
Później jeszcze kawałek o tym, że Gerard Badia był najlepszym zawodnikiem derbów Piasta z Górnikiem – obok Dobrivoja Rusova i Konstantina Vassilijeva.
Kibice, którzy licznie stawili się na stadionie przy ul. Okrzei docenili wysiłek Badii i skandowali jego nazwisko. – Jest to zawsze coś bardzo emocjonalnego, wspaniałe uczucie. Nie często zdarza się, że zawodnik zostanie w taki sposób nagrodzony i dlatego należy się z tego cieszyć – uśmiechał się Badia, który potrzebował zaledwie czterech wiosennych kolejek, by wyrównać swój dorobek strzelecki z jesieni. W klasyfikacji kanadyjskiej ekstraklasy Badia zajmuje 13. miejsce z dorobkiem 4 goli i 6 asyst. W drużynie plasuje się na drugim miejscu za Kamilem Wilczkiem. Wydaje się, że skrzydłowy Piasta pozbył się problemy ze skutecznością, który w przeszłości mu dokuczał, a zawodnik był znany jedynie z asyst. Teraz obrońcy przeciwników muszą uważać nie tylko na jego dośrodkowania, ale i na strzały.
Koniec ciekawostek.
SUPER EXPRESS
W Superaku niewiele konkretów. „Wykopali Kubę z kadry” – na początek.
Nawałka rozmawiał już z Błaszczykowskim o swojej decyzji i łatwo wywnioskować, że skrzydłowy nie był po tej dyskusji w najlepszym humorze. To dla niego kolejny w ostatnich miesiącach cios od selekcjonera. Wcześniej przecież stracił opaskę kapitańską na rzecz Roberta Lewandowskiego, co było zaburzeniem reguły, wg której kapitanem miał być zawodnik z największą ilością występów w kadrze. Popularny „Kuba” był od wielu lat filarem reprezentacji i kolejni szkoleniowcy od niego rozpoczynali ustalanie składu. Kontuzja, jakiej nabawił się na początku 2014 roku, odwróciła całkowicie hierarchię. Jeszcze rok temu nie wyobrażaliśmy sobie drużyny biało-czerwonych bez Błaszczykowskiego, a teraz Nawałka rezygnuje z niego bez większego żalu. Pytanie tylko, czy zawodnik Borussii Dortmund odzyska na tyle zaufanie trenera, by zostać powołanym np. na kolejne mecze eliminacji.
W ramkach eksperci:
– Kowalczyk: Nawałka ma rację
– Krzynówek: Za wcześnie na powołanie
– Kaczmarek: To wciąż ważny zawodnik
Nawet Janusz Wójcik się wypowiedział.
Ci piłkarze znają się doskonale, tu nich nie musi wszystkich kochać czy nienawidzić, tylko mają grać i wygrywać. Tego typu rozmowy, przypominające klub dyskusyjny, przypominają hecę. To rozpizgaj, który rozkłada stopień napięcia, motywacji i koncentracji przed arcyważnym meczem. A przecież Lewandowski to nie szogun, to zawodnik, który ma robić co mu się karze, i z kim mu się karze – powiedział Wójcik.
Na ostatniej stronie tabloidowa głupotka: Ribery wyciągnie asa z nogawki. Wszystko oczywiście ozdobione zdjęciem jak podczas meczu grzebie sobie w spodniach.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce Adamek.
Ale w Dublinie prawe skrzydło może należeć do Peszki.
– Może to jest właśnie ten moment – uważa Radosław Gilewicz. Były napastnik VfB Stuttgart i Karlsruher SC komentuje mecze Bundesligi w Eurosporcie, a w niedzielę był w Kolonii, gdzie na żywo mógł obejrzeć występ Peszki w spotkaniu z Eintrachtem Frankfurt (4:2). – Sławek był bardzo aktywny, często schodził do środa, sporo biegał – mówi Gilewicz. Podstawowe pytanie brzmi, czy Peszko jest w stanie zastąpić Jakuba Błaszczykowskiego. Zalety pomocnika Borussii Dortmund wszyscy doskonale znamy. Gorzej z zaletami piłkarza 1.FC Köln – ten klub nie cieszy się w Polsce aż tak wielkim zainteresowaniem. Szkoda, bo akurat w tym roku nasz zawodnik prezentuje się z meczu na mecz coraz lepiej. Ostatnio rozegrał trzy ligowe mecze od pierwszej do ostatniej minuty, co w tym sezonie jeszcze mu się nie zdarzyło. Jesień Peszko miał zresztą fatalną. Drobne kontuzje przeplatał słabymi występami, a na dodatek znów dał o sobie znać porywczy charakter piłkarza. W spotkaniu 1/8 finału Pucharu Niemiec z MSV Duisburg (0:0, 4:1 w rzutach karnych) Peszko wyleciał z boiska za kopnięcie rywala.
W mniejszej ramce o kolejnych możliwościach kadrowych – Olkowskim na prawej obronie w miejsce Łukasza Piszczka. Ewentualnie o przesunięciu go na prawe skrzydło, by z tyłu zostawić miejsce silniejszemu Grzegorzowi Wojtkowiakowi. Ale to nie koniec. Były reprezentant Niemiec do lat 18 chce grać dla Polski. Środkowy obrońca Mathias Wittek to piłkarz 1. FC Heidenheim, beniaminka 2. Bundesligi.
Pytamy o niego Tomasza Rybickiego, skauta PZPN na Niemcy. – Mathias mówi po polsku, urodził się w Kędzierzynie-Koźlu. a paszport. Zbiera dobre noty w Kickerze, zawsze około 3 w sześciostopniowej skali (jego średnia to 3,36, nota 1 oznacza klasę światową – przyp. red.) Równie dobrze gra obiema nogami. Moim zdaniem to ciekawy temat, tym bardziej, że nasza obrona się sypie – mówi Rybicki, który w piątek spotka się z Wittkiem przy okazji meczu jego zespołu z VfL Bochum. Jesienią rozmawiał już z zawodnikiem. Stoper Heidenheim zadeklarował wtedy chęć gry w biało-czerwonych barwach. Potwierdził to w rozmowie z portalem onet.pl, ale nie spotkało się to z odzewem kogoś ze sztabu reprezentacji. – Na razie takiego tematu nie ma. To po prostu jeden z zawodników, których mamy pod obserwacją.
Na kolejnej stronie zapowiedzi Ligi Mistrzów:
– W Bayernie strach przed sensacją
– Diego Costa jeszcze nie trafił do siatki w LM
– Właściciele PSG czekają na pucharowy sukces.
A wczoraj Real – blisko sensacji.
Pogłoski o mojej dymisji okazały się przesadzone – mógłby powiedzieć po ostatnim gwizdku sędziego Carlo Ancelotti, trener Realu Madryt. Od kilku tygodni pojawiają się głosy, że Włochowi pali się grunt pod nogami. Że jeśli powinie mu się noga albo w spotkaniu Schalke, albo z Barceloną (za 10 dni), to może nie dokończyć sezonu. Królewscy awansowali do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, ale trudno powiedzieć, że dzięki temu Ancelotti może wyciągnąć się wygodnie w fotelu i powiedzieć: teraz mam chwilę spokoju. Wręcz przeciwnie – czeka go kilka niespokojnych dni i bezsennych nocy. Bo Real kompletnie nie przypomina drużyny, która w maju ubiegłego roku wygrała Champions League…
Z tematów ligowych mamy rozmowę z Jakubem Rzeźniczakiem.
Pan mógł wyjechać z Warszawy?
– Kiedyś niby była oferta z Sochaux, ale też pisana patykiem po wodzie.
Chciałby pan?
– Nie mam ciśnienia. Jeśli już, to jak Rado – wyjechać i godnie zarobić. Gdybym miał jechać na Zachód i zarabiać o 30 procent więcej, raczej bym został. Tutaj się dobrze czuję. Wiele przeżyłem, nie muszę na siłę szukać szczęścia. Gdybym dostał od Legii kontrakt na dziesięć lat, podpisałbym jutro. Obecny kończy się w grudniu 2016.
Jaka jest obecna Legia?
– Dwa lata temu losy tytułu ważyły się niemal do ostatniej kolejki, ale wygraliśmy z Lechem 1:0 i było po sprawie. Rok temu byliśmy dalej przed Lechem. Mam wrażenie, że w tym przewaga też urośnie.
Robert Warzycha przykładał dużą wagę do tego, by jego drużyna dobrze radziła sobie w defensywie, tymczasem ostatnie mecze pokazują, że obrona Górnika jak sito.
W Zabrzu mają problem z defensywą. W dwóch ostatnich spotkaniach ze Śląskiem i Piastem zespół stracił aż 5 bramek. To nie wszystko, bo jeśli chodzi o stracone gole na własnym stadionie, to Górnik jest najgorszy w całej lidze. Przed ważnym meczem z Podbeskidziem w sobotę szkoleniowcy zabrzan mają się nad czym zastanawiać. Drużyna traci ostatnio sporo goli, a szczególnie źle jest w spotkaniach na Roosevelta. W 11 meczach Górnik stracił u siebie aż 19 bramek! – Grając na swoim stadionie Górnik zmuszony jest do tego, żeby prowadzić grę. Potem nadziewa się na kontrę rywala i trzeba gonić wynik. Problemem nie jest gra defensywna, problemem jest krycie – uważa Marcin Bochynek (73 l.).
Później jeszcze trochę ligowych drobiazgów, część z nich cytowaliśmy. Widzew może grać w Byczynie, kłopoty w defensywie ma też Śląsk Wrocław, a Jakubowi Wrąblowi brakuje doświadczenia. My zacytujemy jeszcze fragment rozmowy z Józefem Młynarczykiem.
Widzew jest do uratowania?
– Ja ratunku przy obecnym układzie właścicielskim nie widzę. Nie mam już podstaw by zakładać dobre intencje pana Cacka. Nie wiem o co mu chodzi i nawet nie chcę wiedzieć. Ale wiem, że klub prostą drogą zmierza do upadku. Mój ambitny, charakterny Widzew staje się pośmiewiskiem. Pan Cacek nie ma odpowiednich cech, by kierować takim klubem. Mecze gdzieś w Byczynie, minusowe punkty, jakieś kary. No do czego to wszystko prowadzi? Co zrobili ci ludzie z tym dumnym klubem? Serce mi krwawi…
Nie będziemy cytować szerzej, bo robiliśmy to już przeglądając Fakt.