Nie Jan Urban, nie Ryszard Tarasiewicz, nie Jacek Zieliński, ani Henryk Kasperczak. Nowym trenerem Wisły, po raz drugi w tej dekadzie, został Kazimierz Moskal.
Wisła zaskakująco szybko uwinęła się z ogłoszeniem następcy Smudy. Jeszcze tego samego dnia, w którym ten został zwolniony – około godziny 21:30 – dziennikarze dostali komunikat, że nowy trener będzie przedstawiony w ośrodku w Myślenicach następnego dnia o 10:30. To mogło zwiastować przede wszystkim, że kandydat to ktoś bliski klubowemu otoczeniu, miejscowy, w jakimś sensie „strażak”, których Biała Gwiazda w przeszłości miała już kilku. I to się faktycznie sprawdziło.
Mimo wszystko, Wisła działała tak nagle, że przez kilka godzin na rynku pojawiały się tylko przecieki. Jan Urban? Nie. Przecież deklarował, że do czerwca nie weźmie żadnej roboty, zarzekał się, że nie dostał z Krakowa oferty. Jacek Zieliński? Może Henryk Kasperczak, co brzmiało dość absurdalnie, ale już raz podobny absurd w klubie pod Wawelem się zdarzył. Nawet Marek Motyka zdążył się wypowiedzieć, że najlepszym kandydatem, którego marzeniem jest praca dla Wisły, jest… Marek Motyka.
Nic z tego.
Sezon 2014/2015 dokończy Kazimierz Moskal, co z pewnością wywoła wśród miejscowych kibiców mieszane uczucia. Już teraz słychać głosy tych, którzy spodziewali się fajerwerków i Moskal z pewnością nie może im ich zapewnić. Ale z drugiej strony – po jego poprzedniej, typowo ratunkowej przygodzie w Krakowie, wielu pozostał niedosyt. Bo Moskal to bez dwóch zdań rozsądny facet, wiślak z głową na karku, który sprawia wrażenie kogoś, kto może w trenerce sporo osiągnąć. Może, bo jeszcze nie osiągnął.
W dwóch minionych sezonach zwalniano go z GKS-u Katowice i Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, z którymi miał walczyć o awans do Ekstraklasy. Zwłaszcza w Niecieczy balon oczekiwań pękł z dużym hukiem.
Więcej szczegółów wkrótce – po prezentacji trenera.
Póki co możecie poczytać nasze archiwalne wywiady z Moskalem. Tutaj i tutaj.
