Reklama

„Jak mają zwolnić, to zwolnią”. Wszyscy pytają: co dalej ze Smudą?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 marca 2015, 08:37 • 12 min czytania 0 komentarzy

Jedziemy na tym samym wózku. Ja? Drużyna? Dzisiaj trzeba pokazać jaja. Nie ględzić o pieniądzach, czy one są, czy kiedy będą, nie wymyślać jakichś konfliktów, tylko otrząsnąć się. Ten zespół zapali. Nie ma siły. A gole zaczną nam wchodzić (…) W Wiśle dobrze mi się pracuje, ale jak padnie pomysł, by się mnie pozbyć – trudno, trzeba zaakceptować każdą decyzję – mówi Franciszek Smuda w niedługiej rozmowie dla Faktu i Przeglądu Sportowego. Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd prasy, dziś wyjątkowo skromny, bo przepełniony sprawozdaniami i relacjami z weekendowych wydarzeń sportowych.

„Jak mają zwolnić, to zwolnią”. Wszyscy pytają: co dalej ze Smudą?

FAKT

Mieliśmy sporo weekendowych sukcesów w innych dyscyplinach sportu, więc trudno spodziewać się dziś szału akurat w temacie futbolu. W Fakcie bardzo skromnie – tylko dwie strony o lidze. Franciszek Smuda liczy się ze zwolnieniem. Czytamy:

Jest pan wściekły?
– Nie, ale niech pan wybaczy, nie mam humoru.

Reklama

Nie dziwię się, Wisła okazała się słabsza od ostatniej drużyny tabeli
– Słabsza? Niech panu będzie, ja uważam, że mniej skuteczna. Jak z metra nie możemy kopnąć piłki do bramki, to nie ma szans, żeby wygrać. Słabsi na pewno nie byliśmy.

Odchodzi pan z Wisły?
– Nikt mi nic takiego nie powiedział.

Czyli liczy się pan z tym?
– Ze wszystkim trzeba się liczyć, ze śmiercią też. Ludzie złoci! Robota trenera nie jest łatwa, zwłaszcza w takich klubach jak Wisła, Lech czy Legia.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 08.05.02

Koniec końców tytułowe „liczę się ze zwolnieniem” zostało Smudzie trochę wciśnięte w usta, dziennikarz musiał dopytać dwa czy trzy razy, żeby cokolwiek usłyszeć.

Reklama

Na dole tej i kolejnej strony trzy ligowe sprawozdania:

– Brożek zawalił mecz Piastowi
– Piłkarze Lechii wściekli na sędziego
– Korona nie dowiozła zwycięstwa

Mistrz Polski już ucieka rywalom.

Spotkanie zapowiadane jako hit 23. kolejki ekstraklasy nie rozczarowało kibiców. Piłkarze Legii i Śląska stwarzali dużo sytuacji bramkowych, a pierwsza bramka padła już w 17. minucie. Dokładne dośrodkowanie z rzutu rożnego w efektowny sposób zamienił na gola Jakub Rzeźniczak (29 l.). Tym samym „Rzeźnik” z czterema trafieniami jest najskuteczniejszym obrońcą w ekstraklasie, choć opuścił do tej pory aż pięć meczów ligowych. W niedzielny wieczór warszawianie wyjątkowo skutecznie egzekwowali rzuty rożne. Na 2:0 strzałem głową podwyższył Tomasz Jodłowiec (30 l.), wykorzystując błąd w ustawieniu Jakuba Wrąbla (19 l.). Piłkarzy Śląska stać było tylko na bramkę kontaktową, a losy meczu w 73. minucie rozstrzygnął rezerwowy Michał Kucharczyk (24 l.). Wygrywając we Wrocławiu, Berg udowodnił, że nawet drugi garnitur Legii może okazać się lepszy od czołowych drużyn w ekstraklasie. Nawet dublerzy mistrzów Polski prezentują się dużo skuteczniej niż najsilniejsza jedenastka Śląska.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 08.05.12

Z kolei sprowadzony właśnie do Cracovii Hiszpan Armiche Ortega zapowiada, że asysty to jego specjalność. W ten sposób chce pomóc Cracovii w utrzymaniu.

Ortega, który w Cracovii będzie grał z numerem 20, w 49 spotkaniach ligowych Levadiakosu 13 razy asystował przy golach. W Cracovii nie mieliby nic przeciwko temu, aby to powtórzył. – Wystawienie go do gry w Łęcznej nie będzie żadnym ryzykiem – uważa trener Robert Podoliński (40 l.), choć Hiszpan ćwiczył z zespołem tylko trzy razy. – Zawsze podobał mi się styl Joaquina i chciałbym grać jak on. Bardzo imponowały mi jego dynamika i drybling w czasach, gdy był zawodnikiem Betisu i reprezentacji Hiszpanii. Podoba mi się też gra Jesusa Navasa – stwierdził. Ortega pochodzi z Wysp Kanaryjskich, później przebywał w Grecji, a teraz przyjdzie mu grać w zimnej Polsce.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 07.32.40

Dziś poniedziałek, więc sporo piłkarskich tekstów w Wyborczej. Zaczynamy od Poligonu, w którym temat numer jeden to Smuda, którego chce wykopać kibol.

Wisła Smudy spisuje się fatalnie – to fakt bezsprzeczny. Miała walczyć o europejskie puchary, a wiosną zdobyła ledwie jeden na dwanaście punktów. Drużyna ciągle jest w górnej ósemce, ale z taką formą w tabeli będzie już tylko niżej. Kibic ma prawo być zniesmaczony, wściekły i wyrażać frustrację, ale nawet najbardziej żenująca gra nie usprawiedliwia tego, co w sobotę działo się na trybunach. Wisła za Tomasza Kulawika piłkę co najwyżej kopała, za drugiej kadencji Henryka Kasperczaka kompletnie nie miała stylu, a Robert Maaskant z czasem się pogubił. Kibice mieli ich dość, ale żaden nie był lżony. W cywilizowanym świecie kibic wyposaża się w białą chusteczkę lub apeluje do klubu, ale w Wiśle kibole poszli na całość. W sobotę Smuda w prymitywnych przyśpiewkach nasłuchał się, że jest „frajerem” i „cwelem”, a przy okazji setki ludzi w rytm uderzeń w bęben wesoło hasało, obrażając – było, nie było – szkoleniowca klubu, którego zatrudnił człowiek wykładający na Wisłę własne pieniądze. Za to piłkarzom nakazywano walkę, a jak nie, to mają „wypier…”. Drużyna przegrywa, stara się, na ile może (choć w obecnej formie może niewiele), i liczy uciekające sekundy, a kibole przez ostatni kwadrans zagrzewają ją wyzwiskami. Można było odnieść wrażenie, że to część trybun trzyma topór nad głową trenera i z wielką radością go upuści.

Dokąd dojdzie Ondrej Duda?

Rok temu, zaraz po pierwszym treningu słowackiego 19-latka, do kuchni na stadionie Legii wszedł nowy trener Henning Berg. Wyciągnął rękę do skauta młodzieżowców Radosława Kucharskiego i powiedział uroczyście: „Dziękuję za ten transfer. Ondrej to talent klasy światowej”. Kilka dni później Duda zadebiutował w pierwszej jedenastce. Po pół roku wyprowadzał już w pole obronę Celticu Glasgow w eliminacjach Ligi Mistrzów, a jesienią rozbijał się w fazie grupowej Ligi Europy. Kevinowi Constantowi z Trabzonsporu przepuścił piłkę między nogami. Były zawodnik Milanu podszedł po meczu do Dudy i poprosił o koszulkę. – Jeśli w przyszłości dwa następne transfery Dudy będą równie trafione jak ten do Legii, to Ondrej może być jednym z wiodących zawodników w Europie. Widzę go w gronie trzydziestu najlepszych na kontynencie, jeśli wykorzysta ogromny talent. Duda ma możliwości, by grać w topowych europejskich klubach – mówi Kucharski. Tej zimy Napoli oferowało za Dudę rekordowe w historii polskiej ligi 8 mln euro (najwyższy transfer z Polski to Adrian Mierzejewski – 5,25 mln euro do Trabzonsporu), ale Legia rozmów nie podjęła. – Jeżdżę po Europie, oglądam piłkarzy w tej kategorii wiekowej. Zaglądam do młodzieżówki włoskiej, francuskiej czy holenderskiej i trudno tam znaleźć zawodników…

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 07.32.31

Rafał Stec dziś o rozmachu w chińskiej piłce.

Wszyscy będziemy kiedyś siorbać po chińsku, ale na razie to oni małpują nas. Kopiują wieżę Eiffla, Akropol, Schody Hiszpańskie i inne symbole naszej architektury, najbogatsi uczą się zachodnich manier – kursy prawidłowego wywijania nożem i widelcem to wśród elit ostatni krzyk mody – a niedawno postanowili wyrosnąć na supermocarstwo futbolowe. I wyrastają z właściwym sobie rozmachem, a zarazem z subtelnością żebraka, który po wygranej na loterii kupuje flotę Ferrari i szafę garniturów Kitona, zanim zdąży pomyśleć o wyczyszczeniu paznokci. O tym, że nie zamierzają trwonić czasu na zrównoważony rozwój, przekonaliśmy się przy transferze Miroslava Radovicia, którego Hebei China Fortune – przed chwilą trzecioligowiec, dziś drugoligowiec, istniejący od niespełna pięciu lat – przyciągnął wynagrodzeniem porównywalnym z pensją, nie przymierzając, Kuby Błaszczykowskiego, bądź co bądź niedawnego finalisty Ligi Mistrzów. Inni też się nie certolą. Minionej zimy wznawiająca właśnie rywalizację najwyższa liga chińska rzuciła na transfery horrendalne 116,65 mln euro – to drugie co do wielkości wydatki na świecie, więcej zainwestowali tylko prezesi angielscy, zepsuci nieprzyzwoitymi zyskami ze sprzedaży praw telewizyjnych. Chińczycy tłustych przychodów nie mają, tamtejsi fani wariują na punkcie rozgrywek europejskich ze szczególnym uwzględnieniem właśnie wyspiarskiej Premier League – w 2013 roku wydarzyła się historia niesłychana, mianowicie widzowie telewizji publicznej CCTV zalali ją żądaniami, by nie transmitowała na żywo paryskich mistrzostw świata w ping-pongu…

Porażka w Bilbao 0:1 kosztowała ekipę z Madrytu pozycję lidera Primera División. Początek roku jest kryzysowy zarówno dla „Królewskich„, jak i dla Cristiano Ronaldo.

– Jesteśmy tymi samymi ludźmi, którzy tak niedawno zapewnili klubowi najwspanialszy rok w historii – przekonuje Isco, jedyny gracz Carlo Ancelottiego, który utrzymuje formę. Brzmi to jak wołanie na puszczy, bo po zdobyciu czterech trofeów w 2014 r. drużyna pogrążyła się w odmętach niepewności. Dziennik „Marca” pisze o „annus horribilis” Realu. Lista nieszczęść „Królewskich” w ostatnich dwóch miesiącach jest obfita. Poczynając od ligowej porażki z Valencią, która przerwała serię 22 kolejnych zwycięstw. Potem Real odpadł z Pucharu Króla, nie stawiając czoła Atlético (0:2 i 2:2), by po czterech zwycięstwach wrócić na Vicente Calderón i otrzymać historyczną lekcję pokory w lidze (0:4). Kibice „Królewskich” liczyli, że lepiej ich ulubieńcy wejdą w marzec. W meczach z Villarreal i Athletic Bilbao wywalczyli punkt.

SPORT

Mało piłkarska okładka.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 07.45.15

A na początek rozmowa z Mateuszem Zacharą o Chinach.

Jakie pierwsze wrażenia?
– Wiadomo jak to jest, początki nigdy nie należą do najłatwiejszych. Tutaj jest zupełnie inne podejście do życia, inna kultura. W mieście gdzie mieszkam jest na przykład mało Europejczyków, w ogóle mało obcokrajowców. Była niepewność czy niepokój związane z wyjazdem. Początkowy stres czy adrenalina wynikające z przyjazdu do nowego miejsca ustąpiły. Teraz wszystko jest w porządku. Trzeba też podkreślić, że Chińczycy są bardzo przyjaźnie nastawieni. Starają się pomóc, jak mogą.

Co z językiem? Będzie się pan uczył chińskiego?
– Nie ma takiej opcji! Jest za trudny. Trochę na ten temat czytałem. Podam przykład, jedno słowo wymawiane jako „hua”, w zależności do tego, jak się je wypowie, może oznaczać rower lub telewizor. Zwroty grzecznościowe – dziękuję, proszę, dzień dobry, do widzenia – jak najbardziej, ale nic poza tym.

Najciekawszy materiał dziś w katowickim dzienniku. Można poczytać.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 07.45.56

Dalej seria tekstów o ligach zagranicznych:

– Męki Ajaksu bez Milika
– Pechowa trzynastka Glika
– W Niemczech Polacy z ławki
Ostatni mecz Szczęsnego?

Arsenal w kilku wielkich meczach obchodził się bez Szczęsnego w bramce. Nie jest dodatkowo tajemnicą, że klub z Emirates Stadium od jakiegoś czasu rozgląda się za jeszcze jednym golkiperem. Wenger obrał kierunek niemiecki. Najpierw zastanawiał się nad sprowadzeniem z Moguncji Lorisa Kariusa, a następnie sondował pozyskanie z Bayeru Leverkusen Bernda Leno. Obaj wymienieni golkiperzy zostali już namaszczeni w Niemczech na następców Manuela Neuera. Obaj są młodsi od Szczęsnego i zbierają znakomite recenzje za występy w Bundeslidze. Może się zatem okazać, że dzisiejszy mecz będzie… ostatnim występem Wojciecha Szczęsnego w barwach Arsenalu. Dlaczego? Bo jeżeli jego drużyna odpadnie z Pucharu Anglii, a nic nieprzewidzianego nie przytrafi się Davidowi Ospinii, to Polak raczej do końca sezonu nie powróci do bramki Kanonierów. A po sezonie? Jeśli Arsene Wenger wytrwa w postanowieniu sprowadzenia bramkarza z Bundesligi, to naszemu zawodnikowi nie pozostanie nic…

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 07.56.13

A dalej sporo sprawozdań z weekendowych meczów w Ekstraklasie. Spróbujemy wyjąć z nich jakieś pojedyncze ciekawostki, żeby nie cytować pełnych relacji. Leszek Ojrzyński chciał wygrać wreszcie z Koroną, ale szanuje wyszarpany jej punkt.

– Moim marzeniem jest widzieć drużynę Podbeskidzia grającą tak agresywnie, krótko trzymającą przeciwnika, jak w drugiej połowie. Nie dopuszczaliśmy do wielu sytuacji, co nie było tylko spowodowane wynikiem, dużo było spięć, stałych fragmentów gry, ale długo czegoś brakowało. Dopiero Maciek instynktownym strzałem nas uratował. Chwała chłopakom, że ta druga połowa tak wyglądała. Punkt trzeba szanować, bo niewiele brakowało, a nie mielibyśmy nic. Było w tym meczu idealnie widać, że to jest gra błędów. Szkoda, że nie zrobiliśmy prezentu naszym fankom. Kibice zobaczyli cztery bramki, ale chcieliby zobaczyć nasze zwycięstwo. Niedosyt wszystkim nam pozostał.

Jednak Sport musimy dziś sobie odpuścić. Nuda.

SUPER EXPRESS

Rozglądaliśmy się za czymś do zacytowania z Superaka, ale dziś sporo innych dyscyplin, a z piłki nożnej tylko jedna strona z wynikami meczów Ekstraklasy. Jeśli chcecie zrobić przegląd piłkarskiej makulatury, to dziś szkoda dwóch złotych (czy ile tam ona kosztuje…) na kupno tej gazety.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 08.00.39

PRZEGLĄD SPORTOWY

Lekkoatletyka na okładce.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 08.15.59

A w lidze mistrzowski pokaz siły Legii.

Wrocławianom nie padły baterie, a tego można się było obawiać po 120 minutach gry w Warszawie kilkadziesiąt godzin wcześniej oraz po dużo krótszej, niż legijna, ławce. Zabrakło zwyczajnej jakości. Precyzyjniejszego rozgrywania w środku pola, lepszego wykończenia i koncentracji. Gospodarze zapłacili straszną cenę za drzemki przy stałych fragmentach gry rywali. Legii dwa gole przyniosły rzuty rożne Tomasza Brzyskiego. Przy pierwszym Mariusz Pawelec nie upilnował Jakuba Rzeźniczaka, który w ekwilibrystyczny sposób zdobył prowadzenie dla mistrzów Polski. Przy drugim wynik podwyższył Tomasz Jodłowiec. Obaj zdobywcy bramek dla gości należeli zresztą do najjaśniejszych postaci w drużynie…

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 08.16.16

Wisła na dnie. Smudy szeroko cytować nie będziemy, bo kilka szybkich pytań mieliśmy już w Fakcie, a rozmówka jest niedługa. Wszystko sprowadza się do tego, że jak mają zwolnić to zwolnią – taka robota trenera. Bogusław Cupiał przebywa obecnie za granicą.

Smuda kontra starsi piłkarze. Czytałem o takim konflikcie.
– Gdzie pan to wyczytał? Bzdury. Jedziemy na tym samym wózku. Ja? Drużyna? Dzisiaj trzeba pokazać jaja. Nie ględzić o pieniądzach, czy one są, czy kiedy będą, nie wymyślać jakichś konfliktów, tylko otrząsnąć się. Ten zespół zapali. Nie ma siły. A gole zaczną nam wchodzić (…) W Wiśle dobrze mi się pracuje, ale jak padnie pomysł, by się mnie pozbyć – trudno, trzeba zaakceptować każdą decyzję. 

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 08.22.14

Reszta to już same relacje z Ekstraklasy. Lechia bliżej strefy mistrzowskiej.

Wydawało się, że Lechia dociągnie w spokoju skromną wygraną, ale w 88. minucie kiepsko prowadzący ten mecz Paweł Gil uznał, że Makuszewski próbował wymusić rzut wolny, karając go drugą żółtą kartką w tym spotkaniu. Sędzia popełnił duży błąd, swój kolejny w tym meczu, przez co naraził się na niecenzuralne słowa pod swoim adresem z trybun. Gospodarze dowieźli jednak korzystny rezultat do końcowego gwizdka, w czym duża zasługa pary stoperów – Rafała Janickiego, rozgrywającego 100. mecz w ekstraklasie, a także Brazylijczyka Gersona, który imponował zdecydowaniem i rozwagą w swoich interwencjach. Zresztą cała defensywa Lechii, a także bramkarz, jak zwykle tej wiosny, wypadła dobrze. Bełchatów natomiast w Gdańsku rozczarował.

Korzym załatwił starych kumpli.

Nas też Podbeskidzie nie zaskoczyło, ale też nic nam to nie dało, bo przecież od lat znam się z Maćkiem Korzymem, nasze rodziny się przyjaźnią, spędzamy ze sobą dużo czasu. Wiemy na co go stać. Tymczasem strzelił nam typową dla siebie bramkę. Świetnie gra głową, nie boi się niekonwencjonalnych zagrań i wpadło. Strzelił gola drużynie, w której spędził chyba najpiękniejsze lata w karierze – podkreślał Golański. Korzym do siatki trafił po raz pierwszy od sierpnia. Gdyby w doliczonym czasie gry nie przelobował kiepsko grającego Vyutasa Cerniauskasa, Podbeskidzie miałoby spory problem. Bielszczanie zdobyli gola w pierwszej połowie po cudownym uderzeniu Marka Sokołowskiego, ale później przez ponad godzinę bili głową w mur. – Nie do końca tak to miało wyglądać. W środku zagęszczenie było bardzo duże i ciężko byłoby się przebić Gra nas zmuszała do wrzutek, które też nie wychodziły idealnie.

Zrzut ekranu 2015-03-09 o 08.27.02

Jeszcze raz, na sam koniec, możemy rzucić okiem na ramkę zatytułowaną „Hiszpan na ratunek Pasów”. Armiche Ortega ma zagrać dla Cracovii już dzisiaj z Łęczną.

Czy pozyskany przez Cracovię na godzinę przed zamknięciem okna transferowego 27-letni Armiche Ortega będzie receptą na nieskuteczną grę Pasówi? Trener Robert Podoliński uważa, że tak. – Ortega może być tym ogniwem, którego nam brakowało. Może grać jako skrzydłowy lub napastnik i pełnić ważną rolę w naszej ofensywie – wyjaśnia szkoleniowiec Pasów. – Uważam, że wystawienie Armiche już w meczu z Górnikiem Łęczna nie będzie żadnym ryzykiem – dodaje Podoliński. Ortega, choć dopiero w czwartek dotarł do Krakowa, a w piątek pierwszy raz trenował z nowymi kolegami, zapewnia że jest gotowy do gry od pierwszej minuty. – Poprzedni mecz grałem dwa tygodnie temu, jestem w dobrej formie.

Najnowsze

Piłka nożna

Roma zatrzymana przez Juventus. Szczęsny bohaterem, wreszcie więcej zagrał Zalewski

Jakub Radomski
0
Roma zatrzymana przez Juventus. Szczęsny bohaterem, wreszcie więcej zagrał Zalewski

Komentarze

0 komentarzy

Loading...