Ruszamy z czwartą wiosenną kolejką. Tym razem zamierzamy zrobić mały wyjątek – będziemy się streszczać. Tyle czasu poświęcamy (i my, i wy) na śledzenie tej ligi, na późniejsze omawianie, relacje, oceny, że szkoda naszego i waszego czasu, żeby się szeroko rozwodzić, co może się zdarzyć w meczu Ruchu z Pogonią. Napiszemy krótko i węzłowato – jak to dzisiaj widzimy.
Lech Poznań – Jagiellonia Białystok
To chronologicznie ten drugi, późniejszy. Jak ktoś wybiera się na piątkową imprezę, może przegapić, ale z naszej perspektywy – to najlepsze, co nas dzisiaj w lidze spotyka. Mecz dwóch zespołów, którym coś ostatnio nie wyszło. Lechowi – dwie sprawy. Po pierwsze: nie udało mu się przed tygodniem strzelić gola Cracovii, co samo w sobie jest pewnym policzkiem. Tym bardziej jeśli trafiało się do siatki przez piętnaście poprzednich tygodni. Po drugie: mimo że Lech notuje dziś serię sześciu meczów bez porażki, to jednak nie wyszła mu pogoń za Legią. Nie wykorzystał dogodnego momentu, kiedy ta była jeszcze zajęta swoją szamotaniną w pucharze. A jeśli nie udało się wtedy, teraz tylko może być trudniej.
Jagiellonii – wychodziło długo, ale jak przestało, to uchodzące powietrze z tego mocno napompowanego balona słychać było w sąsiednim powiecie. Wygrać dwa ciężkie wyjazdowe spotkania z Legią i Śląskiem, żeby w końcu dać ciała z Koroną, przy 15 tysiącach własnych kibiców? Słabiutko.
Generalnie, optymistycznie nastawiamy się na widowisko, bo i jedni, i drudzy są w stanie je stworzyć. Jest parę ciekawostek. Być może w wyjściowym składzie w meczu ligowym wreszcie pokaże się Linetty. Jedną wielką zagadką jest jak zwykle Sadajew, o którym po raz pierwszy od dawna mówi się i pisze w pozytywnym kontekście – jak o kimś, kto daje jakość, a nie ciągle zawodzi. Probierzowi być może pojawia się chwilowy dylemat: Drągowski czy Baran? – skoro ten pierwszy już zdrowy.
Jesteśmy w stanie wyszperać w pamięci dosłownie jeden mecz, w którym Jagiellonii udało się wygrać w Poznaniu, ale jak to w polskiej lidze – może zdarzyć się wszystko. 2:0 dla Jagi, jak w sezonie 2012/2013 i 6:1 dla Lecha, jak było w kolejnym. Jak dla nas – nie zdarzy się ani jedno, ani drugie, ale Kolejorz pozytywnie zaskoczy i wygra dość pewnie. Zresztą, bez względu na wynik – od drugiej i trzeciej drużyny bieżących rozgrywek wypada przede wszystkim wymagać, by nie zepsuły kibicom piątkowego wieczoru.
Ruch Chorzów – Pogoń Szczecin
To z kolei nasza dzisiejsza przystawka, na którą jakoś tak… Trudno się cieszyć. W jakimś sensie czujemy się wręcz uprzedzeni do Ruchu. Od kiedy w Ekstraklasie zaczęło wyrastać coraz więcej ładnych, nowoczesnych stadionów, jakoś inaczej odbiera się mecze rozgrywane właśnie w Chorzowie. Wszystko już na pierwszy rzut oka jest gorsze i brzydsze, i przekłada się na odbiór całego spotkania.
Nie zdziwimy się, jeśli macie to samo.
Patrzymy z ciekawości, czym przed tym meczem emocjonują się media. Ogólnopolskie – powrotem na Śląsk Jana Kociana. Lokalne – sytuacją Ruchu w obronie. Drugi dzień z rzędu czytamy, że Fornalik ma problem, nie może się zdecydować, kto powinien tworzyć parę stoperów, bo każda jak dotąd zawodzi. Dziennikarze Sportu męczą więc swoich czytelników mdłymi dylematami pt. „Malinowski – Stawarczyk czy może Malinowski – Helik?”. Całe szczęście, że Grodzicki pauzuje za kartki, inaczej dylemat byłby tak wielki, że trzeba by go rozgryzać przez tydzień. Powiedzmy wprost… Ruch – Pogoń to jeden z tych meczów, które się po prostu ogląda – z przyzwyczajenia, z obowiązku albo ogólnego zainteresowania polską ligą – ale nic jako bezstronnych obserwatorów nie może nas tu elektryzować.
W jakiej formie strzeleckiej jest Kuświk? Czy z dobrej strony się pokaże Janota? Wymyślamy jakieś sztuczne powody, ale szanujmy się – nie ma sensu tego meczu na kawałeczki rozkładać.
Jedno, co nas w dłuższej perspektywie rzeczywiście obchodzi, to w jakiej formie są naprawdę Ruch oraz Pogoń. Ciągle nie wiemy, bo każdy ich mecz był trochę inny. Chorzowianie wygrali derby z Piastem – co się chwali. Przegrali z Lechem w Poznaniu, czego się należało spodziewać i na koniec zremisowali z Lechią u siebie. Ogólny bilans Fornalika jest kiepski (4 zwycięstwa, remis i aż 6 porażek), ale wciąż nie można być pewnym w którą stronę to idzie. I z Pogonią to samo. Kocian prochu nie wymyślił, to jasne, ale jak tę drużynę obecnie oceniać? Z jednej strony – zremisowała z Wisłą w Krakowie, prawie ograła Lecha u siebie, prezentując się bardzo solidnie, a na koniec dała się zaskoczyć Łęcznej.
Nie znajdziemy takiego który by wiedział, co dziś wylosuje ligowy totalizator sportowy, ale zgadzamy się z ekspertem Hubertem – remis po mdłym, nijakim spotkaniu trudno wykluczyć.