Wczoraj w pucharowym spotkaniu z Piastem Piotr Malinowski zdobył ładnego gola. Jak sam przyznał po meczu, było to najładniejsze trafienie w całej jego karierze. Paradoksalnie w ustach zawodnika Podbeskidzia takie stwierdzenie wcale nie musi oznaczać, że bramka faktycznie była piękna. Jeśli prześledzić dokonania 30-letniego skrzydłowego w poważnych rozgrywkach, czyli w Ekstraklasie i w Pucharze Polski, okaże się, że w większości ma na koncie najpiękniejsze gole.
Jak to możliwe?
W marcu 2011 Malinowski zaliczył premierowe trafienie w Pucharze Polski, więc siłą rzeczy był to jego najładniejszy gol. Wyszedł sam na sam z golkiperem Wisły Kraków, ominął go i strzelił na pustą bramkę. Jeszcze w tych samych rozgrywkach „Malina” strzelił następnego najpiękniejszego gola w karierze. Z trudniejszej pozycji przymierzył tuż przy słupku i pokonał Krzysztofa Kotorowskiego z Lecha.
Pół roku później… zdobył swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Co prawda po rykoszecie, ale i tak na tamtą chwilę był to jego najładniejszy ligowy gol w życiu. Następnie dołożył kolejne pucharowe trafienie z Bełchatowem i jak dotąd jest to jedyna bramka, która ani przez moment nie była na czele tych najpiękniejszych. Następnie przyszło dwa i pół roku posuchy, po których Malinowski ponownie obudził w sobie instynkt snajpera. Pokonał bramkarza Jagiellonii, który popełnił fatalny błąd i wypuścił piłkę pod nogi filigranowego skrzydłowego. Piotrek trafił więc do siatki bez rykoszetu, czyli zaliczył kolejne najładniejsze trafienie w Ekstraklasie. Jeszcze lepiej „Malinie” poszło w ostatnim meczu rundy jesiennej obecnego sezonu. Wtedy udało mu się ukłuć Zawiszę, bez rykoszetu i bez strzału na pustą bramkę.
Do dziś jest to jego najpiękniejsze trafienie w lidze.
Wczoraj z kolei pomocnik „Górali” efektownie przymierzył z dystansu, dzięki czemu zdobył najładniejszego gola pucharowego i przy okazji najładniejszego gola w ogóle. W Ekstraklasie i w Pucharze Polski 30-latek – grając na pozycji skrzydłowego albo napastnika sto kilkadziesiąt razy – ma już na koncie siedem trafień, z czego przy sześciu mógł się cieszyć z najpiękniejszej bramki w życiu.
Jak przypuszczamy, Malinowski przed końcem kariery zdobędzie jeszcze jakąś najładniejszą bramkę. A każde kolejne trafienie ma sporą szansę na znalezienie się w jego TOP3, czy to ligi, czy też pucharu. Pocieszające też, że każdy następny gol trafi na jego listę dziesięciu najpiękniejszych trafień. A kiedy uda się dobić do dychy, będzie można przygotować okolicznościową kompilację.