Reklama

Wszyscy pytają: Boruc, Szczęsny czy Fabiański? Na Irlandię chyba Boruc

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 marca 2015, 10:29 • 12 min czytania 0 komentarzy

„Adam Nawałka nie ogłosił jeszcze decyzji, ale wiemy, że po wizycie w Londynie i rozmowie z Arsene’em Wengerem wie, że Wojciech Szczęsny nie może liczyć na szybki powrót do ligowego składu. Jan Tomaszewski idzie dalej. Twierdzi, że rozmawiał na ten temat z selekcjonerem i usłyszał od niego, że w związku z klubową sytuacją Szczęsnego w Dublinie zagra Boruc. – Pochwaliłem Adama za tę decyzję, bo ja też wskazałbym na Boruca. To facet po przejściach, z niezwykłym bagażem doświadczeń i tych dobrych, i tych złych. W takim meczu będzie bezcenny. Fabiański to oczywiście też klasa, na pewno przyda się jako bardzo solidny rezerwowy – mówi Tomaszewski”. Tak, dziś w prasie można przede wszystkim poczytać o bramkarzach i Gliku. Wśród materiałów wartych polecenia również historia Tarasovsa z Jagiellonii.

Wszyscy pytają: Boruc, Szczęsny czy Fabiański? Na Irlandię chyba Boruc

FAKT

Glik to wielki skarb. O nim dziś sporo poczytamy w prasie.

Image and video hosting by TinyPic

Jaki powinien być następny krok w karierze Kamila Glika (27 l.)? Kapitan Torino gra w swoim zespole już czwarty sezon. Z roku na rok jego pozycja we włoskiej ekstraklasie jest coraz mocniejsza. – Powinien odejść do absolutnego giganta, nie do średniaka Premier League – uważa Marcin Baszczyński (37 l.). Były reprezentant Polski postawiłby na ryzyko. – Gdybym ja osiągnął taki poziom jak Kamil, to chciałbym iść wyżej. Glik nie będzie miał okazji grać z Torino w Lidze Mistrzów. Oczywiście w Turynie ma świetną pozycję, ale jak nie zaryzykuje, to nie przekona się, ile może jeszcze osiągnąć – dodaje Baszczyński. Agent obrońcy, Jarosław Kołakowski, wycenia Glika na 5–8 milionów euro. Fachowy niemiecki portal Transfermarkt.de szacuje wartość piłkarza na 7 mln euro. Gdy Kamil trafił do Palermo, jego wartość szacowana była na nieco ponad milion euro. – W każdej lidze jest klub zainteresowany Kamilem, od którego były zapytania. Nie ma się jednak co przechwalać. Nie śpieszymy się z transferem. Kamilowi dobrze w Torino. I klub, i piłkarz się rozwijają. W przypadku transferu chcielibyśmy wybrać topową drużynę – mówi nam Kołakowski.

Reklama

Bramkarski ideał nie istnieje, bo dziennikarze Faktu… postanowili go stworzyć. Głowa Bouraca, ręce od Szczęsnego, nogi od Fabiańskiego.

Wiele wskazuje, że wybrańcem będzie Artur Boruc (35 l.), ale sam selekcjoner ani myśli odkrywać kart. – Nie sądzę, aby trener Nawałka postawił na Szczęsnego, który oprócz Pucharu Anglii w ogóle nie gra. Stawiając na Wojtka, jeśli ten popełni błąd, ma więcej do przegrania niż do wygrania. Trener musi sobie stworzyć alibi. Łukasz Fabiański (30 l.) jest teraz w rewelacyjnej formie. Jego wybór by się tłumaczył – mówi Jerzy Dudek (42 l.).

W ramkach:
– Bielik trochę poczeka na debiut
– Anglia wylęgarnią seks-skandali
– Berg do Feyenoordu?
– Pół miliona w Podbeskidziu za Puchar Polski
– W Zabrzu szukają stadionu

Image and video hosting by TinyPic

Z kolei w Śląsku istnieje życie bez Mili.

Sprzedaż Sebastiana Mili (33 l.) do Lechii za 1,3 mln złotych może być uznana za złoty interes działaczy Śląska. Dwaj następcy reprezentanta Polski, Peter Grajciar i Mateusz Machaj, mają dwa gole i dwie asysty w czterech meczach. W tym czasie dorobek Mili w Gdańsku wynosi zero. (…) Teraz „Tedi” ma problem, na którego z nich postawić. W oficjalnym spotkaniu jeszcze obok siebie nie grali ani minuty. Schodził jeden, wchodzi drugi. – Obaj są w świetnej formie, ale jednocześnie raczej nie mogą grać, bo to byłby zbyt ofensywny wariant. Chyba, że któregoś z nich wyślę na skrzydło – zastanawia się trener.

Reklama

GAZETA WYBORCZA

Rafał Stec zagląda do Włoch Parma to miasto przeklęte.

Image and video hosting by TinyPic

Utrzymuje około 200 zakontraktowanych piłkarzy, ale odcięli mu ciepłą wodę i prąd. Jeden z największych klubów lat 90. może wkrótce przestać istnieć. Parma leży na dnie tabeli ligi włoskiej, jej dwa ostatnie mecze zostały odwołane. Ten z Udinese – ponieważ klubu nie było stać na wynajęcie ochrony, a władze Serie A nie zgodziły się na grę przy pustych trybunach. Ten z Genoą – ponieważ zażądali tego piłkarze, grożąc strajkiem. Oni ostatnią pensję dostali w lipcu. Wtedy też usłyszeli, że choć awansowali do europejskich pucharów – byli rewelacją minionego sezonu, wytrzymali rekordowe 17 kolejek z rzędu bez porażki, zajęli szóste miejsce w lidze – to w nich nie wystąpią. UEFA nie wpuściła Parmy ze względu na 300 tys. euro niezapłaconego podatku. Dziś zadłużenie klubu wynosi 197 mln euro, a kolejni właściciele szastają tylko jedną walutą – obietnicami bez pokrycia. Dwa tygodnie temu zbaraniali piłkarze patrzyli, jak podczas treningu odholowywane są cztery klubowe samochody. Zajął je komornik, który potem zabrał jeszcze z nowoczesnego ośrodka w Collecchio – i wystawił na aukcję – wyposażenie szatni (szafki, ławki, wieszaki), sprzęt z siłowni i medyczny, komputery, drukarki, pralki. Nie było już tam wtedy ani ciepłej wody, ani elektryczności. Stadionu nie skonfiskowano prawdopodobnie tylko dlatego, że należy, jak zazwyczaj we Włoszech, do miasta.

I tyle.

SUPER EXPRESS

U mnie Radović by zagrał – prowokuje Jan Urban. Trochę podobnej treści, co w ostatnich rozmowach, trochę nowej.

Image and video hosting by TinyPic

Pojawiły się pogłoski, że jeżeli Wisła nie wygra najbliższego meczu z Zawiszą, to zastąpi pan Franciszka Smudę?
– Wiem, że prezesom w Polsce głowy gotują się szybciej niż ich kolegom w Hiszpanii, ale z ręką na sercu zapewniam, że do czerwca nie zamierzam podejmować żadnej pracy. Ludzie, dajcie spokojnie popracować Frankowi Smudzie!

Czy gdyby pan prowadził Legię, to dałby pan zagrać Radoviciowi w Amsterdamie? Nie brak głosów, że nieobecność Serba miała kolosalne znaczenie dla odpadnięcia Legii…
– Ja bym go wpuścił na boisko. Ale rozumiem stanowisko szefów klubu. Uznali, że na stole leżą za duże pieniądze i dla Legii, i dla Radovicia, żeby ryzykować jakąś kontuzję.

Z kolei Glik zapowiada, że zapoluje na rekord Bońka.

Image and video hosting by TinyPic

To najlepszy sezon w twojej karierze?
– Chyba tak, a będzie – mam nadzieję – jeszcze lepiej. Z roku na rok się rozwijam, a jestem teraz w kwiecie piłkarskiego wieku. Mając 27-29 lat obrońca ma najlepsze „osiągi”. Jest już doświadczony, ale przed sobą jeszcze kilka lat gry. Dla mojego klubu to też najlepszy sezon od lat.

Jakie elementy gry poprawiłeś w ostatnim czasie najbardziej?
– Serie A jest na tyle wymagającą ligą, że samo przeszkadzanie tu nie wystarczy. Musisz umieć konstruować grę. I to właśnie poprawiłem. Rozwinąłem się jeśli chodzi o samą grę w piłkę, ustawianie się, poruszanie się po boisku.

Bycie kapitanem Torino to bardzo odpowiedzialna funkcja?
– To coś zupełnie innego, niż w Polsce. O wiele ważniejszego, niż tylko noszenie kawałka materiału na ramieniu. Poza tym kibice wymagają bardzo dużo, nie jest łatwo. Ale też widzę, że mi tu zaufali. W końcu jestem pierwszym obcokrajowcem w historii, który dostąpił tego zaszczytu.

SPORT

Kto nas obroni?

Image and video hosting by TinyPic

Dublin w garści, czyli kto wskoczy do bramki reprezentacji?

Nabiera tempa korespondencyjny casting na człowieka, który 29 marca spróbuje zatrzymać Irlandię. Stawka bitwy z Wyspiarzami jest niebagatelna – będziemy bronić pozycji grupowego lidera, w historycznych okolicznościach wywalczonej jesienią. (…) Jeszcze w grudniu powiedzielibyśmy, że tym kimś będzie Wojciech Szczęsny. Bramkarz londyńskiego Arsenalu przeżywa jednak najtrudniejszy okres kariery od czasu, kiedy podczas ćwiczeń na siłowni złamał oba nadgarstki. Na początku roku wszedł w zatarg z Arsenem Wengerem i został odsunięty na boczny tor. W lidze nie gra, od czasu do czasu pokazywał się tylko w Pucharze Anglii. To zdecydowanie za mało, by utrzymać pełną gotowość bojową. Selekcjoner Adam Nawałka spotkał się niedawno z francuskim menedżerem. Z tego, co usłyszał, miał prawo wywnioskować, że Szczęsny w Premier League może nie zagrać do końca sezonu. To spory cios dla młodego golkipera. Ale pretensje może kierować przede wszystkim do siebie. Mimowolnie stał się bowiem ofiarą oryginalnego sposobu bycia, jaki sobie upodobał. Nielimitowany sarkazm wobec otoczenia, szelmowski uśmiech, momentami karykaturalna beztroska na boisku i poza nim – do tego zdążył przyzwyczaić. Nie zawsze jednak właściwie wybierał miejsce i czas na demonstrowanie swojej odrębności. Dzisiaj płaci za to wysoką cenę. Status rezerwowego w klubie praktycznie wyklucza jego udział w meczu z Irlandią.

Image and video hosting by TinyPic

Zacięta walka o byt. Ruch wcale nie ma tak łatwo, jak niektórzy myśleli.

Ruch zakończył 2014 rok na przedostatnim miejscu w rozgrywkach ligowych, mając 8 punktów przewagi nad Zawiszą i 4 pkt straty do Korony Kielce oraz Lechii Gdańsk. Mimo że chorzowianie nieźle rozpoczęli rundę rewanżową, ich sytuacja w tabeli wcale się nie polepszyła, a nawet trochę pogorszyła. Bydgoszczanie zmniejszyli stratę o punkty, do 14. w tabeli Cracovii zespół traci 4 punkty, a do plasującej się na 13. pozycji Korony 5 „oczek”. – Dla Ruchu, podobnie jak i pozostałych zespołów, degradacja wiązałaby się z ogromnymi kłopotami. Spadkowicze tracą pieniądze, jakie otrzymują z telewizji, mogą się od nich odwrócić sponsorzy, dla których zaplecze ekstraklasy nie będzie atrakcyjne, możliwe są również straty wynikające z mniejszych wpływów z biletów. Dlatego zespoły z dołu tabeli tak zaciekle walczą – przekonuje Piotr Rzepka, który prowadził w przeszłości m.in. Górnik Łęczna, a obecnie jako trener pracuje w drugoligowej Kotwicy Kołobrzeg.

Najpierw przepisana tabela, potem oczywiste oczywistości… Odechiewa się tego czytać.

„Krakowskim targiem”, czyli częsty głos Zbigniewa Koźmińskiego. Dziś o zachwaszczaniu polskiej piłki.

Drugi przykład jest już piłkarski. Konferencja prasowa godzinę po ostatnim – kompromitującym, jak całe mistrzostwa w naszym wykonaniu – meczu podczas Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Wielki mag – a jak się okazało: król kitu – Leo wygłasza swoje złote myśli. Naprzeciw siedzi kwiat polskiego pióra i mikrofonu, z otwartymi ustami łaknąć wielkiej wiedzy, która ma spłynąć z warg podstarzałego gościa, który w ciągu kilku poprzednich lat słuchany był tylko w Burkina Faso. Jeden Jacek Kurowski z TVP ośmiela się zadać trudne pytanie, ale facet za stołem konferencyjnym i tak mówi co chce; w stylu polskich polityków – nic na temat. Reszta milczy… Polski trener po takiej kompromitacji byłby zmieszany z błotem: on i trzy pokolenia jego rodziny. Ale on nie mówiłby po angielsku… I tu naszych kompleksów ciąg dalszy. Hiszpańska i angielska piłka – czyli mądre i poukładane systemy futbolowe – dawno już przetestowały takich kandydatów na trenerów, jak Bakero, Garcia czy Berg i nie znalazły dla nich roboty. A my? My dajemy tym nieudacznikom Lecha, Polonie, Piasta…

PRZEGLĄD SPORTOWY

Znajomy tytuł. Tylko okładka lepsza niż w Sporcie.

Image and video hosting by TinyPic

Kto w bramce na Irlandię? Trochę nas ten temat już męczy, ale to w końcu materiał z okładki.

Kto wystąpi w polskiej bramce 29 marca w arcyważnym meczu o punkty w eliminacjach 2016 z Irlandią? Adam Nawałka nie ogłosił jeszcze decyzji, ale wiemy, że po wizycie w Londynie i rozmowie z Arsene’em Wengerem wie, że Wojciech Szczęsny nie może liczyć na szybki powrót do ligowego składu. Jan Tomaszewski idzie dalej. Twierdzi, że rozmawiał na ten temat z selekcjonerem i usłyszał od niego, że w związku z klubową sytuacją Szczęsnego w Dublinie zagra Boruc. – Pochwaliłem Adama za tę decyzję, bo ja też wskazałbym na Boruca. To facet po przejściach, z niezwykłym bagażem doświadczeń i tych dobrych, i tych złych. W takim meczu będzie bezcenny. Fabiański to oczywiście też klasa, na pewno przyda się jako bardzo solidny rezerwowy – mówi Tomaszewski. (…) – Myślę, że szukamy problemu tam, gdzie go nie ma, bo akurat na bramkarzy od wielu lat nie możemy narzekać. Mamy trzech mocnych, a jeszcze kilku solidnych kandydatów też by się znalazło. To nie kłopot z gatunku takich, jakby z gry wypadł nagle Robert Lewandowski. Jego absolutnie nie ma kto zastąpić. Klub a reprezentacja to zupełnie coś innego. Kadra ma swoją specyfikę, atmosferę, zaufanie trenera i kolegów, z którymi nie spotykasz się na co dzień tylko co kilka tygodni. W lidze popełniasz błąd i za kilka dni masz szansę do rehabilitacji – podkreśla Dudek.

Image and video hosting by TinyPic

Historię Macieja Więcka z Błekitnych Stargard Szczeciński pomijamy i kierujemy wzrok na sylwetkę Igorsa Tarasovsa. Sześć stopni w skali Richtera. Fajny, ciekawy materiał.

Jak twierdził Alfred Hitchcock, dobra historia powinna zaczynać się od trzęsienia ziemi. Igors Tarasovs przyjechał do Białegostoku zimą z białoruskiego Niomanu Grodno i od razu wywalczył miejsce w podstawowym składzie Jagiellonii. Gdyby nie trzęsienie ziemi, przeżyte kilka lat temu w Azerbejdżanie, nie grałby dzisiaj w drużynie Michała Probierza. – Grałem w Simurqu Zaqatala. Czułem się tam, jakby ktoś wsadził mnie do wehikułu czasu i wysłał 30 lat wstecz. Dziwne, niebezpieczne miasto. Wyobrażacie sobie, że w Zaqatali nie było żadnych normalnych mieszkań dla piłkarzy? Cała drużyna była zakwaterowana w czymś na kształt wioski olimpijskiej, w osiedlu maleńkich domków należących do władz klubu. Mieszkałem więc z żoną i maleńkim dzieckiem w takim domku i wszystko byłoby OK, gdyby nie jedna noc. Spaliśmy sobie spokojnie. Nagle wszystko zaczęło się ruszać: szafki się przewracały, szklanki spadały z półek. Jak później się dowiedziałem, to było trzęsienie ziemi o sile sześciu stopni w skali Richtera. Nigdy w życiu tak się nie bałem – opowiada z przejęciem Tarasovs. Ani on, ani jego rodzina już nigdy więcej nie postawili stopy w domu, w którym przeżyli tę traumę. Igors uważał, że to zbyt niebezpieczne. Obawiał się, że któregoś dnia obudzą się pod gruzami. Albo nie obudzą się wcale. – Pół roku mieszkaliśmy w przyczepie kempingowej. Na mecze wyjazdowe zawsze udawaliśmy się dzień wcześniej, więc żona zostawała sama z dzieckiem. Na szczęście zaprzyjaźniliśmy się z rodziną Anatolija Dorosza, który grał kiedyś w Legii i Polonii Warszawa. Jego żona zostawała z moją Aljoną i razem jakoś dawały sobie radę. W końcu nie wytrzymałem. Powiedziałem: Hej, dzięki za wszystko, ale nie chcę już waszych pieniędzy. Kupcie mi bilet do domu i rozstańmy się w zgodzie. Na szczęście zgodzili się na to – mówi z ulgą stoper Jagiellonii, który na lewym przedramieniu ma wytatuowaną łacińską sentencję Mea familia est mea vita (Rodzina jest moim życiem).

Image and video hosting by TinyPic

Wracamy do spraw bieżących, bo Furman wciąż walczy o skład.

W jutrzejszym spotkaniu ćwierćfinałowym o Puchar Polski ze Śląskiem (godz. 20, Polsat Sport) Furman jest przewidziany do gry od pierwszej minuty. Zawodnik prawdopodobnie stworzy duet środkowych pomocników z Helio Pinto. Takie ustawienie trener Berg testował bowiem na ostatnich treningach. Jeśli Norweg nie zrezygnuje ze swojej koncepcji, będzie miał dobrą skalę porównawczą, który z piłkarzy jest lepszym zmiennikiem dla Tomasza Jodłowca i Ivicy Vrdoljaka. Pozycja tej dwójki jest obecnie niepodważalna. Vrdoljak ze Śląskiem nie może jednak zagrać za kartki, a Jodłowiec od początku roku niewiele odpoczywał. – Trudno mieć pretensję do trenera, że rzadko dokonuje zmian na tej pozycji. Jodłowiec i Vrdoljak to liderzy Legii, dlatego Furman musi wyczekiwać swojej szansy w spotkaniach mniejszej wagi. Będzie mu bardzo trudno wywalczyć sobie taką pozycję, jaką miał przed odejściem z Legii do Tuluzy. Jest w kiepskim położeniu, ale musi walczyć. Innego wyjścia nie ma – mówi były zawodnik Legii Sylwester Czereszewski.

Image and video hosting by TinyPic

Wszyscy cierpimy – nie ukrywa Paweł Brożek.

0:1 z Lechią Gdańsk, 1:1 z Pogonią Szczecin, 1:3 z Bełchatowem – tak wygląda wasz wiosenny start w ekstraklasie. Jaka jest atmosfera w drużynie po tych niepowodzeniach?
– Ciężka. Każdy się tym męczy. Osobiście bardzo przeżywam tę sytuację, bo nie tak wyobrażaliśmy sobie to wszystko. Po meczu w Bełchatowie w szatni była kompletna cisza. Generalnie jeszcze nie panikujemy, nie ma żadnych konfliktów w zespole, choć sytuacja jest dość trudna, mamy pospuszczane głowy.

(…)

Czujecie już strach przed możliwym wypadnięciem z grupy mistrzowskiej?
– Jakaś obawa się pojawiła. Wystarczy tylko popatrzeć, jak ciasno zrobiło się w tabeli. Z drugiej strony, dwa, trzy wygrane mecze mogą nas wywindować w górę. Jeszcze wszystko możliwe. Musimy jednak zacząć zdobywać punkty, wygrać najbliższe spotkanie.

Najnowsze

Ekstraklasa

Kroczek: Pojawiły się przebłyski z meczu, który przegraliśmy 0:4

Patryk Stec
0
Kroczek: Pojawiły się przebłyski z meczu, który przegraliśmy 0:4

Komentarze

0 komentarzy

Loading...