Czwarty dzień marca 1945 roku. W wielu miejscach w Europie wciąż giną ludzie, wojenny koszmar trwa, a ostra walka toczy się nie tylko na frontach, ale i w gabinetach dyplomatów. W Serbii jest już w miarę spokojnie. Wszyscy powoli godzą się z faktem, że po wojnie w granice jednego państwa zostanie upchniętych kilka gorących narodów, w tym Chorwaci, Serbowie, Czarnogórcy czy Słoweńcy. Masowym poparciem cieszy się Tito, a kończąca się wojna budzi do życia wiele dziedzin, które na sześć lat zostały zepchnięte w cień.
Jedną z nich jest piłka nożna, która już w czasie wojny zajmowała czas bezrobotnym żołnierzom w okopach. Gdy tylko sytuacja w kraju zaczęła się stabilizować, pasjonaci postanowili powołać do życia kluby, które we wszystkich komunistycznych państwach były traktowane wyjątkowo dobrze. Przypomnijmy – jest 4 marca. Za trzy dni powstanie Tymczasowy Rząd Demokratycznej Federacji Jugosławii, jeszcze przed końcem roku król będzie musiał uznać nadejście nowych rządów. Właśnie w takich, nieco polowych, a z pewnością szalonych warunkach powstaje jeden z dwóch klubów “na wschód od Włoch i Niemiec”, który w przyszłości zdobędą Puchar Europy. Klub wyjątkowy, nie tylko z uwagi na piłkarskie osiągnięcia, ale i kibiców, szereg legend wokół niego, unikalną atmosferę podczas derbowych spotkań. 4 marca 1945 roku powstaje Crvena Zvezda Belgrad.
Fleszem przez jej osiągnięcia? Zacząć trzeba przede wszystkim od wspomnianego Pucharu Europy. W historii tych rozgrywek (wliczając w to również okres, gdy PE stał się Ligą Mistrzów), tylko dwukrotnie triumfator pochodził z państw położonych za wschodnimi granicami Włoch i Niemiec. Szczęśliwcami z europejskiej drugiej ligi byli Rumuni ze Steauy Bukareszt oraz właśnie Crvena Zvezda Belgrad. W samej Serbii od lat jedyną konkurencją jest równie silny Partizan, zresztą ten duopol trwał już w czasach ligi jugosłowiańskiej, w której plecy belgradzkich gigantów musiały oglądać między innymi Dinamo Zagrzeb czy Hajduk Split. W wyniku tej odwiecznej walki o tytuł w ramach jednego miasta, “Wieczne Derby” nabrały zresztą wyjątkowego znaczenia, które utrzymują do dziś.
Do tego unikalni kibice, Delije, czyli goście, którzy potrafią ukraść show nie tylko niezłym piłkarzom, których Crvena Zvezda rokrocznie wypuszcza w świat, ale i koszykarzom, a nawet… zawodnikom waterpolo, bo na tej sekcji również bywają najbardziej fanatyczni z europejskich kibiców. By daleko nie szukać: tak to wyglądało na finale waterpolowej Ligi Mistrzów.
Jak to wygląda na meczach piłkarskich? Ano tak.
Zresztą, Crvena Zvezda Belgrad to klub na tyle szczególny, że swego czasu poświęciliśmy mu niemal książkowy artykuł, opasłe tomisko na trzydzieści tysięcy znaków. W okrągłą, siedemdziesiątą rocznicę założenia klubu, wypada jedynie przypomnieć tę fantastyczną historię. Całość znajdziecie TUTAJ, poniżej zaś zachęcający lead, który w pełni oddaje ducha “bohaterskiej” strony Belgradu.
Na koncie zwycięstwo w Lidze Mistrzów, jako drugi – i jak na razie ostatni – triumfator spoza szeroko pojętej Europy Zachodniej w całej sześćdziesięcioletniej historii tych rozgrywek. Dwanaście miesięcy przed spektakularnym sukcesem ich mecz… rozpoczął wojnę. Wojnę, w której jedną z głównych ról odegrali najbardziej brutalni kibice tego klubu. Ubiegły sezon? Po sześciu latach panowania śmiertelnego rywala zza miedzy udało im się odzyskać mistrzostwo. Spotkanie, podczas którego mieli świętować upragniony tytuł, przebiegało w atmosferze pogrzebu – kilka dni wcześniej zamordowano ich gniazdowego, a w dodatku kraj ogarnęła powódź. Mało? Puentę dopisała UEFA, która wykluczyła ich za długi z walki o Ligę Mistrzów. Belgrad. Stadion Marakana. Crvena Zvezda. Tutaj nie da się nudzić.
Jak może być inaczej w przypadku klubu, który powstawał w trakcie II wojny światowej, a pierwszy mecz rozegrał, gdy wciąż trwały intensywne walki i rajd na Berlin?