Jeszcze niedawno do wojny porównywane były starcia holenderskiej hołoty z rzymską policją. Teraz – oczywiście znowu z udziałem kibiców – już bezpośrednio na boisku, dramatyczne sceny rozegrały się na stadionie w Atenach, gdzie Panathinaikos podejmował Olympiakos. “Derby odwiecznych rywali” nie bez powodu zapracowały na taką nazwę. Po burdach, w których ucierpieli i kibice, i piłkarze, i policjanci, rząd zdecydował się zawiesić grecką ekstraklasę. Teoretycznie do odwołania, ale najprawdopodobniej na jedną kolejkę. Na opamiętanie.
Jak się zaczęło? Wersje są dwie. Kibiców rozwścieczyła albo obecność na murawie, w pobliżu trybuny, prezesa Olympiakosu, albo ich trenera. Przełamali barierę, obrzucili racami, krzesełkami, odłamkami band reklamowych i dosłownie wszystkim, co tylko było pod ręką. Potem starcia miały przenieść się poza stadion, a nawet… do gabinetów. Przedstawiciele Olympiakosu i Panathinaikosu ponoć dali sobie po razie podczas wtorkowego posiedzenia ligi. Miarka ostatecznie się przebrała. Sprawę wyeliminowania bandyctwa z futbolu wzięła rządząca od niedawna lewicowa partia Syriza. Wygląda więc na to, że żarty się skończyły i greccy kibice będą musieli stanąć przed wyborem – albo się ogarniacie, albo… zamykamy stadiony. I tyle.
Zapowiedziano, że rozgrywki zostaną wznowione tak szybko, jak to tylko będzie możliwe, ale o pobłażaniu agresji nie będzie więcej mowy. Sytuację w której Pajtim Kasami, piłkarz Olypiakosu, w przerwie dostał racą w ramię, określili jako skandaliczną. W kwestie ogarnięcia greckiej piłki zostały zaangażowane już nie tylko jej władze, ale również ministerstwo sportu. Ci zapowiedzieli mającej prawa do transmisji telewizji, że od nowego sezonu liga wystartuje tylko wówczas, kiedy osiemnaście klubów, bez wyjątku, wprowadzi karty kibica i dostosuje stadiony do standardów bezpieczeństwa. Cierpliwość rządzących kończy się o tyle, że od początku sezonu liga była zawieszana już dwukrotnie – we wrześniu i listopadzie. Powody? Najpierw śmierć podczas starć między kibicami trzecioligowych Ethnikosu Pireus i Irodotosu. Potem pobicie asystenta dyrektora komisji sędziowskiej.
Popatrzmy co wyprawiają Holendrzy, Grecy… I spójrzmy na Polskę. Nuda, cisza. Cisza jak makiem zasiał. Właściwie nie ma się do czego przyczepić. Przypadek?