Reklama

OLE: Ever, czasem mógłbyś się zamknąć…

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2015, 08:48 • 6 min czytania 0 komentarzy

Zazwyczaj zakochujemy się w barwnych postaciach. Dodają lidze kolorytu, dbają o to, by nie było zbyt nudno, ponadto potrafią błysnąć cytatem, który możemy wspominać przez parę lat. Któż podświadomie nie kibicuje Paco Jémezowi? Niewątpliwie ciekawą osobowością jest również Éver Banega. Przy czym jeśli w ostatnich latach było głośno o rozgrywającym, najczęściej chodziło o jego wybryki. Duzi chłopcy nigdy nie dorastają.

OLE: Ever, czasem mógłbyś się zamknąć…

Argentyńczyk od dawna jest postrzegany jako pomocnik z potencjałem na miarę Xaviego, lecz z głową pokroju Mario Balotellego. Największym problemem Banegi jest nierówna forma — spotkania wybitne przeplata takimi, w których jest zupełnie niewidoczny. Choć jego statystyki nie wyglądają zbyt atrakcyjnie (1 gol, 1 asysta), ostatnio wygrywa rywalizację z Denisem Suárezem i jest wyróżniającą się postacią w jedenastce Sevilli. Po meczu z Borussią Mönchengladbach w Lidze Europy został nagrodzony oklaskami m.in. za swoje zaangażowanie w odbiór piłki, tydzień temu serwis WhoScored wybrał go do jedenastki kolejki. Liczby nie są do końca miarodajne, bo tworzy partnerom mnóstwo sytuacji. Według statystyk jest najbardziej kreatywnym zawodnikiem Andaluzyjczyków.

O co więc chodzi z nagonką na Banegę?

Wszystko byłoby w porządku, gdyby ktoś Argentyńczykowi nie podsunął mikrofonu. W rozmowie z „Deportes Cuatro” mocno podgrzał atmosferę wśród fanów swojego byłego klubu. Relacje na linii Valencia-Sevilla od dawna są napięte, mowa o bezpośrednich rywalach, których kibice najchętniej skoczyliby sobie do gardeł. W styczniu miałem przyjemność oglądać mecz ligowy między obiema ekipami na Estadio Mestalla. W pamięci miałem fakt, że większości ich ostatnich rywalizacji towarzyszyły czerwone kartki i gorąca atmosfera. Nie inaczej było tym razem, Mestalla zamieniło się w prawdziwy kocioł, a klubowe autobusy wjeżdżały na stadion w otoczeniu rac. W trakcie meczu Curva Nord (najzagorzalsi kibice prowadzący doping na meczach VCF) dolewała oliwy do ognia przyśpiewkami „Banega jest pijakiem” czy „Unai, kanalio, wypieprzaj z Mestalla”. W końcówce zaśpiewali też ironiczne „Unai, przybiegnij do nas teraz” w odniesieniu do słynnego rajdu Emery’ego po golu Stephana M’bii w doliczonym czasie półfinału Ligi Europy.

Okazuje się, że znów ten fascynujący półfinał między Valencią a Sevillą stał się punktem zaczepnym. Otóż Banega powiedział we wspomnianym wywiadzie, że Andaluzyjczycy słusznie i zasłużenie wyeliminowali walencki klub. Następnie dodał, że kluczem do triumfu była wiara w sukces i wysiłek piłkarzy Emery’ego. W skrócie, Éver spodziewał się, że tak to sie potoczy i wierzył, że zespół Emery’ego awansuje do finału, bo jego drużyny nigdy nie rezygnują. Nawet jeśli wszystko miało miejsce ponad pół roku temu, jest to nieco niesmaczne, więc walenckie środowisko słusznie się wściekło. Niewiele tam było szacunku do byłego klubu, który regularnie zapominał o jego wybrykach, dając mu kolejną szansę. Jakby nie patrzeć, Banega spędził w Walencji sześć lat, w międzyczasie robiąc mnóstwo różnych głupot. Jedni trenerzy szanowali go bardziej, inni mniej, ale wszyscy byli wobec niego cierpliwi i podawali mu pomocną dłoń, kiedy kolejny raz upadał. Nie przeszkadzało to Argentyńczykowi, by szybko zapomnieć o przeszłości. Nikt nie ma nawet pretensji o to, że spodziewał się wówczas awansu Sevilli. Wypadałoby jednak się tym nie chwalić, będąc nadal piłkarzem Valencii, tyle że wypożyczonym do Newell’s Old Boys.

Reklama

Wypowiedzi Banegi wywołały spory niesmak i udowodniły, że pomocnik jeszcze nie dojrzał pod pewnymi względami. Nadal brakuje mu trochę profesjonalizmu, więc nie będzie to niczym zaskakującym, jeśli w ramach kolejnej rywalizacji epitety będą jeszcze gorsze, a Éver zostanie wrogiem publicznym numer jeden na Mestalla. W filmie „Gol” padło wymowne zdanie: „Chłopcy z dużym kontem to wciąż chłopcy”. I słusznie, nikt Banegi nie będzie sądził, oceniamy go za to, jak zasłuży się na murawie dla Sevilli. Ale mimo wszystko, dla własnego dobra: Éver, czasem pomyśl dwa razy, zanim coś powiesz. Albo po prostu się zamknij.

***

Największy dziennik sportowy w Walencji, czyli „Superdeporte” zainspirował mnie do napisania tego tekstu swoim rankingiem wszelakich oznak głupoty Banegi. Przekonajcie się sami, jakim kwiatkiem jest Argentyńczyk.

„Przypadki Évera Banegi, piłkarza bardziej sevilskiego niż cała radykalna grupa Biris Norte”

10. Éver przyjeżdża na zajęcia mocno spóźniony, natomiast na treningu wydaje się dość… chwiejny. Wątpliwy profesjonalizm. Ernesto Valverde broni pomocnika przed mediami, choć podejrzenia, że był nadal pijany miały być w pełni zasadne. Szkoleniowiec uciął tylko, że piłkarz rzeczywiście nie zastosował się do zaleceń dotyczących godzin snu.

9. Dwie godziny. Tyle wynosiło kolejne spóźnienie Évera. Argentyńczyk dostał pozwolenie, by spędzić przerwę świąteczną w swoim kraju razem z rodziną. Ba, przedłużono mu czas przerwy, by wrócił do Hiszpanii ze spokojem. Wszyscy inni zawodnicy z Ameryki Południowej są już w rytmie treningowym, zaś Banega przyjeżdża dopiero po zakończonych zajęciach. Juan Antonio Pizzi nie chciał go nawet oglądać, oddał do dyspozycji Alejandro Richino, czyli trenera od przygotowania fizycznego. Chyba nadrobił biegania za kilka dni.

8. Jego talent miał odkryć Francisco Lapiana. Jak się później okazało, facet zamieszany w handel narkotykami i pranie brudnych pieniędzy w grupie „Los Monos”. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że padło oskarżenie, jakoby Banega miał z tym jakiś związek. Sprawa nie potoczyła się dalej, ale długo badano transfer, zaginione pieniądze i związki Argentyńczyka z Lapianą.

Reklama

7. Pogróżki jego żony. Partnerka Banegi, po tym jak Argentyńczyk przeżywał gorszy okres w klubie, wymyśliła sobie specyficzny wpis na Twitterze. Niech Bazylika w Walencji zostanie zburzona i rozpadnie się prosto na jego partnerów i wszystkich pracowników Valencii. Hmm, tak to się ćwierka. Co miał powiedzieć następnego dnia na treningu?

6. Spalony samochód. Rozgrywający akurat był kontuzjowany, zmierzał na zabiegi rehabilitacyjne do ośrodka treningowe w Paternie, ale niedaleko obiektów musiał… uciekać z wozu. Nowiutkie Ferrari Challenge 430 zaczęło się palić w trakcie jazdy, chodziło o jakiś defekt silnika. Samochód całkowicie spłonął, a Éver uciekał tak szybko, że świadkowie nie dowierzali, że akurat był kontuzjowany. Auto, cokolwiek by powiedzieć, było przepiękne.

5. Świeżo po kontuzji Banega, tym razem w swoim Audi A8, wjeżdża na stację benzynową. Zatankował, już miał kierować się z pieniędzmi do kasy, aż tu… złamana kość piszczelowa i strzałkowa. Kolejne miesiące przerwy. Piłkarz zapomniał zaciągnąć hamulca ręcznego, auto przejechało mu po nodze, a on chcąc instynktownie ratować sytuację, jeszcze pogorszył swój stan. Przypadek nadający się do najbardziej absurdalnych urazów świata. Brak ręcznego w trakcie tankowania samochodu.

4. Coś pozytywnego… wynik po dmuchaniu do alkomatu. Wówczas 19-letni Banega intensywnie wykorzystywał dwa dni wolnego, jakie dostali od klubu. Chciał sprawdzić, jak wygląda nocne życie w Walencji, ale pod jakimś klubem doszło do awantury. Interweniowała policja, zawodnika sprawdzano o 3:30, na szczęście nie wylądował w izbie wytrzeźwień, choć miało brakować bardzo niewiele.

3. Koniec 2011 roku także nie był łatwy. Od rodziny dostajemy specyficzny prezenty, a Banega dostał od brata koszulkę Realu Madryt. Rzecz jasna, trzeba było ją ubrać i wrzucić zdjęcia do sieci. Nie szkodzi, że chodziło o rywala. W klubie wpadli w taką furię, że Argentyńczyk odbył trzy osobne rozmowy — z prezydentem Llorente, dyrektorem Braulio i trenerem Emerym. O reakcji fanów nie wspominam. Jedyny jego transfer do Realu Madryt.

Banega-RM

2. Éver XXX Banega. Kariera aktorska nastolatka nie była oszałamiająca, ale niektórzy pamiętają występ w filmie pornograficznym. Problem w tym, że występował tam samodzielnie… ręka, Banega, wkręcony przez dziewczynę z kamerki internetowej. Owszem, to krążyło po argentyńskich portalach specjalistycznych.

1. Nagroda wędruje do… zniszczonego hotelu! Reprezentacja Argentyna U-20 w trakcie młodzieżowych mistrzostw świata zdewastowała hotel. To znaczy kilku chłopaków urządziło sobie poimprezową destrukcję. Parę mebli, kilka dzieł sztuki. W roli głównej: Banega!

DOMINIK PIECHOTA

Wydany przez ¡Olé! Magazyn Przewodnik kibica La Liga 2014/15 można nabyć w sklepie Weszło (https://www.sklep.weszlo.com/produkt/1520-ole-magazyn-przewodnik-kibica-la-liga-2014-15) oraz w salonach sieci Empik, Relay i Inmedio. Natomiast więcej materiałów o hiszpańskim futbolu znajdziecie na portalu Magazynu (www.olemagazyn.pl).

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Patryk Stec
4
Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...