Reklama

Kolejny gwiazdor poległ za granicą i wraca się odbudować

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2015, 16:55 • 2 min czytania 0 komentarzy

Pół roku temu wyjeżdżał jako gwiazda Ekstraklasy, dziś wraca z podkulonym ogonem. Wraca, bo nie poradził sobie w jedenastej drużynie ligi rosyjskiej, w której przez całą rundę rozegrał ledwie 125 minut. I to we wszystkich rozgrywkach. Dwa razy wchodził na boisko z ławki, a raz wybiegł w pierwszym składzie. Był to na tyle spektakularny występ, że trener FK Ufa wytrzymał jedynie 36 minut, po czym ściągnął go z boiska. Nie było tam żadnych kłopotów zdrowotnych – Akahoshi zagrał tak słabo, że nie dotrwał nawet do przerwy. A teraz oddano go bez żalu z powrotem do Pogoni, na półroczne wypożyczenie.

Kolejny gwiazdor poległ za granicą i wraca się odbudować

Jakże bolesne jest to porównanie. W poprzednim sezonie w barwach „Portowców” Japończyk zaliczył siedem goli i czternaście asyst, a po jesieni w Rosji ma 125 minut i okrągłe zero we wszystkich rubrykach. Rzecz jasna to bardziej powód do smutku, niż do śmiechu, bo skoro Akahoshi nie dał rady w Ufie, to prawdopodobnie nie poradziłoby sobie tam 90 procent naszych ligowców. Kompromitacja Japończyka w rosyjskim słabeuszu to nie tylko problem Pogoni, ale też całej polskiej piłki.

Epizod w Ufie nie musi więc oznaczać, że Akahoshi będzie u nas w jakiś sposób odstawał. Przeciwnie, szybko powinien wrócić do dyspozycji prezentowanej przed wyjazdem. Wymowny jest przykład Dominika Furmana, który jesienią w ogóle nie grał, a we wczorajszym meczu Korona-Legia był zdecydowanie lepszy od ludzi, którzy od dawna regularnie kopią w Ekstraklasie. Dlaczego z pomocnikiem Pogoni miałoby być inaczej?

Kto najbardziej ucieszy się z tego transferu? Oczywiście Michał Janota, który przyszedł do Pogoni kilka tygodni temu właśnie by wypełnić lukę po Japończyku. Były zawodnik Korony już w Kielcach miewał problemy z regularną grą, więc szczęśliwie nie znajdzie się w nowej dla siebie sytuacji. Poza tym zawsze lepiej przegrać rywalizację z Akahoshim, niż z Markoviciem czy innym Pylypczukiem.

A z punktu widzenia Pogoni to świetny interes – sprzedać zawodnika za dobre pieniądze, po czym po krótkim czasie wziąć go na wypożyczenie z powrotem. Podobny numer Legia zrobiła z Furmanem, o podobny – choć tu szanse niewielkie – stara się też Jagiellonia z Quintaną. Jeszcze przez jakiś czas polskie kluby mogą zarobić w ten sposób trochę kasy. A potem zagraniczne kluby zorientują się, że nie warto brać stąd piłkarzy.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...