Pierwsza liga to nie tylko przygoda z Flotą Świnoujście. Choć mamy świadomość, że majstrowanie przy meczach wzbudza największe kontrowersje, to na końcu po boisku biegają jednak piłkarze i to nad nimi pochyliliśmy się w tym tekście. Sześciu ludzi, dzięki którym I liga będzie ciekawsza – taka rzecz wpadła nam do głowy. W komentarzach oczywiście może się nie zgadzać i dopisywać swoich.
MICHAŁ RZUCHOWSKI
Jeden z bohaterów naszego zimowego cyklu „Absurdy okresu przygotowawczego”. Dlaczego? Ano dlatego, że pojechał na testy do Olimpii, spędził z zespołem trochę czasu na zgrupowaniu, a podpisał kontrakt z Arką. W Grudziądzu się zdenerwowali i zawołali od piłkarza zwrotu kosztów – 750 złotych. Sama kombinacja „Rzuchowski” i „Gdynia” działa jednak na wyobraźnie, bo jeszcze niedawno funkcjonowała znakomicie. Rzuchowski, w Arce nieco w cieniu Mateusza Szwocha, mocno wyróżniał się w pierwszej lidze, dzięki czemu trafił do Ruchu. A tam – kaplica. Kontuzja po trzech tygodniach, długie oczekiwanie na diagnozę, operacja i powrót na koniec rundy. Innymi słowy: pół roku w piach. Na szczęście, tylko pół roku, bo i ktoś słusznie uznał, że lepiej będzie mu wrócić do formy poziom niżej. Jeśli ktoś Rzuchowskiego nie pamięta, to przypominamy…
GRZEGORZ TOMASIEWICZ
Zostajemy w Gdyni, bo z Arką związał się kolejny z młodych i ciekawych – 19-letni Tomasiewicz. Słyszeliśmy o nim mnóstwo pozytywnych opinii, widzieliśmy go w akcji i sami stwierdzamy: świetna technika. W Legii nie dostał szansy, chociaż Henning Berg z wysyłaniem na murawę kolejnych debiutantów nie miał najmniejszego problemu. U Tomasiewicza nie dostrzegł tego „czegoś”. Zresztą, Legia nie oddała go do Arki na wypożyczenie, tylko na zasadzie transferu definitywnego (ale i z prawem pierwokupu). To też daje do myślenia. Sam Tomasiewicz miał dość, mówił wprost, że zasługuje na szansę, że chce od życia czegoś więcej. No i ma. Teraz zaczyna się poważna praca na własny rachunek i udowadnianie, czy dorosła piłka to nie są dla niego zbyt wysokie progi. Jeszcze niedawno Bogusław Leśnodorski, prezes Legii, mówił, że to jeden z tych, którzy powinni się w Ekstraklasie odnaleźć.
WOJCIECH PAWŁOWSKI
Smutna to historia. Historia utalentowanego bramkarza, który po kilku dobrych meczach i transferze do włoskiego Udinese uwierzył, że świat leży się u jego stóp. Dopiero co śmiał się z poziomu Ekstraklasy i polskiego bagienka, rezygnował z gry w młodzieżówce, a dziś z wielką chęcią do tej Ekstraklasy by wrócił. Na razie go z niej odstrzelono. Miał zagrać w meczu rezerw, ale na ten mecz nie przyszedł. Tłumaczył się, że nie wiedział, że ktoś mu nie powiedział. Dla mnie to trochę śmieszne i dziecinne. To przecież jego zawód. A był dobrze poinformowany – mówił nam niedawno Tadeusz Pawłowski, trener Śląska. A sam zawodnik przyznaje, że Bytów to dziś dla niego dobre miejsce, zwłaszcza, że chce nadrobić stracony czas. Poza tym, u samego Wojtka zmieniło się niewiele. Na jego koncie twitterowym można przeczytać: piłkarz Udinese na krótkiej wizycie w domu, czasem można mnie spotkać w Bytowie.
KOSUKE KIMURA
171 meczów w MLS, wspólna do niedawna szatnia z Thierrym Henrym, Timem Cahillem i Rafaelem Marquezem. A dziś – ostatni w pierwszej lidze Widzew. Powód? Ławka, Kimura miał dość siedzenia na ławce. Dalej posłużymy się już fragmentem tekstu, który napisaliśmy: Jego uniwersytecki trener, Eric Johnson stwierdził kiedyś, że Kimura jest najciężej pracującym piłkarzem, jakiego kiedykolwiek spotkał. Że futbolem żyje i po prostu nim oddycha. To teraz wyobraźcie sobie, czym dla takiego gościa jest półroczne siedzenie na ławie. Sam zawodnik mówi o sobie, że w każdej sekundzie treningu i meczu musi dawać z siebie wszystko. Zdarzyło mu się nawet porównać siebie do Goku z Dragon Ball, czyli do bohatera, który nie jest typem supermana, ale zawsze ciężko pracuje, by osiągnąć cel.
Zresztą, gość strzelił kiedyś gola z własnej połowy boiska…
JAKUB BĄK
Wystarczy zwrócić uwagę na jeden z wpisów na Twitterze, że Jakub Bąk ogrywa ruletą Alexa Teixeirę. Jak to możliwe? Ano tak, że GKS Tychy rozgrywa sparing z Szachtarem Donieck. Dziwić trochę może fakt, że Bąk ląduje w dolnych rejonach pierwszej ligi, bo stwierdzenie, że odbił się od Ekstraklasy, byłoby mocno na wyrost. Tym bardziej, że jeszcze w poprzednim sezonie wychodził u Dariusza Wdowczyka w niemalże co drugim meczu od pierwszej minuty. Chłopak ma 21 lat, niezłe umiejętności, liznął już trochę piłki na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Jak dla nas, to chyba transfer zimy numer 1.
DAWID PLIZGA
O, a to już zimowy transfer numer 2. Niewiele brakowało, a Plizga też skończyłby na samym dole zaplecza Ekstraklasy, bo bliski był przeprowadzki do Widzewa. A tak – podpisał chociaż z Termaliką (ta chciała też Bąka) i powinien sporo wnieść do walki o awans. Tym bardziej, że jeszcze niedawno to był piłkarz, który w elicie naprawdę się wyróżniał…