Reklama

Dziewczyna, która od zawsze miała pod górkę. Marta – Pele w spódnicy

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2015, 06:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nie będziemy ściemniać. Kobieca piłka nożna interesuje nas mniej więcej w tym samym stopniu, co wyścigi psich zaprzęgów na Alasce. Mowa jednak o kimś wyjątkowym, najlepszym w historii. Zdobywczyni pięciu statuetek dla piłkarki roku. I może ciągle nie znaleźlibyśmy w tym wszystkim niczego szczególnego, gdyby nie jej wyjątkowa, inspirująca historia. Trzeba przyznać – poszła mocno pod prąd. Dziś 29. urodziny obchodzi Marta Vieira da Silva, czyli po prostu Marta.

Dziewczyna, która od zawsze miała pod górkę. Marta – Pele w spódnicy

Inaczej “Pele w spódnicy” albo “Królowa futbolu”. Niektórzy – podejrzewamy, że po poważnych urazach czaszki, tudzież pod wpływem silnych psychotropów – twierdzą nawet, że jest lepsza od Leo Messiego. Jej największe marzenie to świat, w którym piłkarki będą tak samo bogate i rozpoznawane jak piłkarze. Osobista utopia, do której rzecz jasna nigdy nie dojdzie. Marty nie sposób jednak nie docenić. Im bardziej zagłębialiśmy się w jej historię, tym większego nabieraliśmy szacunku.

Przydomek ze spódnicą niespecjalnie do niej pasuje, bo… nie cierpi spódnic. Zdecydowanie lepiej czuje się w luźnych, nieformalnych ciuchach. Szpilki z kolei przegrywają z wygodnymi adidasami. Złośliwi nazywają ją babochłopem i właściwie mają rację. Nie trudno domyśleć się, że skoro została piłkarką, większość czasu spędzała z kolegami. Początek jej historii jest schematyczny, powtarzający się w biografiach wielu brazylijskich piłkarzy. Bieda, piłka jedyną drogą do lepszego życia i bieganie po brudnych uliczkach. Różnica polega na tym, że Marta to jednak dziewczyna. W jej przypadku ambicję i samozaparcie uczciwie byłoby pomnożyć przynajmniej razy dziesięć. Przynajmniej.

Wyobraźcie sobie. Zawody w liceum, szatnia piłkarska. Dziesięciu chłopa i jedna dziewczyna, która szuka ustronnego miejsca, żeby się przebrać. Szydzili z niej. Nazywali chłopczycą. Kiedy nie chcieli z nią grać, w obronę musiał brać ją trener. Od dziecka narażała się na nieprzyjemności. Koleżanki szły z mainstreamem. Jeśli chciały uprawiać sport, wybierały siatkówkę albo piłkę ręczną, a Marta miała w głowie tylko futbol. Była właściwie jedyną dziewczyną w 18-tysięcznym miasteczku, która poważnie myślała o zawodowej piłce. Krzywe spojrzenia i docinki sąsiadów stały się codziennością. Rzadko, bo rzadko, ale dochodziło nawet do tego, że ktoś chciał jej nakopać. Wtedy do akcji wkraczali bracia.

Reklama

Pierwszą poważną decyzję musiała podjąć już w wieku trzynastu lat. Mimo oczywistego niezadowolenia matki, wybrała się do Rio de Janeiro, żeby spróbować sił w klubie. Podróż trwała trzy dni. Był to tak naprawdę pierwszy raz, kiedy opuściła rodzinne strony. Po jednym dniu testów podpisała kontrakt z Vasco da Gama, chociaż słowo “kontrakt” jest sporym nadużyciem. Była to amatorska umowa, w ramach której przysługiwał jej zasiłek na poziomie 500 zł miesięcznie – z czego jeszcze część wysyłała matce. – To jasne, że tęskniłam za domem, ale musiałam złapać dobrą falę. Zbierałam się w sobie i starałam się przezwyciężyć brak rodziny i przyjaciół. Miałam tylko czternaście lat, a znalazłam się w zupełnie obcym środowisku. Nie było łatwo – opowiadała w jednym z wywiadów.

Szybko pięła się w górę. Zdobyła mistrzostwo, została wybrana odkryciem sezonu. I nastąpiła katastrofa. Vasco rozwiązało sekcję kobiecą. W 2003 roku Marta pojechała jednak na mistrzostwa świata, gdzie Brazylijki zostały wyeliminowane przez Szwedki. Stamtąd też nadeszła konkretna propozycja. – Na początku oferta ze Szwecji kompletnie mnie nie interesowała. Nawet nie wiedziałam, gdzie ten kraj leży na mapie – wspominała.

Zaproponowali tysiąc euro miesięcznie. Szwecja dała jej nadzieję na kontynuację tej wielkiej, niezwykłej przygody. Chciała zaprezentować się całemu światu, wiedząc, że w Brazylii klubowa piłka nożna kobiet stoi na żenującym poziomie. Udało się. Kiedy w 2012 roku wróciła do Szwecji, po czterech latach w ligach brazylijskiej i amerykańskiej, zewnętrzny sponsor zaoferował już godziwe pieniądze – 400 tys. dolarów rocznie.

Filmik zostawiliśmy na koniec. Przezornie, żeby nikogo nie zniechęcił do przeczytania dalszej części tekstu. Podsumowując – historia piękna, dziewczyna godna podziwu, ale zdania nie zmieniliśmy. Piłka nożna kobiet wciąż pozostanie dla nas terenem nieodkrytym.

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...