Jeżeli mecz odbywa się w poniedziałek, grę w przerwie opiniuje Czesław Mozil, a ani jedna, ani druga drużyna nie ma zbyt wiele pomysłów na przeprowadzenie akcji… Witamy w Ekstraklasie. Za nami ostatnie już starcie pierwszej kolejki. Starcie dość nietypowe, bo na dośrodkowania. W Zabrzu obejrzeliśmy dziś ok. 680 wrzutek, z których dwie zakończyły się bramkami. Aż przypominają się słowa Billa Shankly’ego: gdyby Bóg chciał, by w piłkę grano w niebie, posadziłby tam trawę. Nie dziwcie się, że odlatujemy tak daleko. Akurat poniedziałkowe mecze wyjątkowo sprzyjają odległym dygresjom.
1:1. Dwóch rannych, zero zabitych. To powiedzenie jak ulał pasuje do dzisiejszego spotkania. Górnik chwieje się na krawędzi grupy mistrzowskiej (dwa punkty przewagi). Koronę taka sama różnica dzieli od strefy spadkowej. Biorąc jednak pod uwagę przebieg meczu, chyba jednak drużyna Ryszarda Tarasiewicza ma prawo czuć się zwycięska. Co prawda, to oni wyszli na prowadzenie po niezłej wrzutce (a jakże) Pyłypczuka do Dejmka, ale chwilę później podwójny popis głupoty dał Lukas Klemenz. 19-latek – zachowajmy chronologię – najpierw dostał żółtą za faul, chwilę później był bliski drugiego upomnienia za rzut piłką we frustracji, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Kolejne przewinienie, kolejne żółtko. I prysznic. Fertovs z Jovanoviciem sami wszystkiego nie zabezpieczą, a Klemenz może się cieszyć, że gra w klubie o tak wąskiej kadrze, bo w przeciwnym razie wypadłby pewnie z łask na dłużej.
Górnik wyglądał dziś zdecydowanie lepiej. Korona bazowała na dwóch schematach – oddaj piłkę do Kapo, niech on się martwi oraz daj Golańskiemu, niech wrzuca (16 razy!), ale przy większości akcji brakowało kogoś, kto spiąłby to wszystko klamrą. Zabrzanie nacierali natomiast z kilku stron – głównie Magierą: 19 wrzutek! – ale przyzwoicie grającemu Iwanowi brakowało skuteczności.
W końcówce – szok! – okazało się jednak, że Górnik ma napastnika, ale w rezerwie. Szymon Skrzypczak wszedł w 78. minucie, wykończył podanie Sobolewskiego i był bliski asysty na 2:1. To też nowość w karierze tego 24-latka, który do tej pory strzelał głównie na poziomie II ligi. Dzisiejszy impuls pozwoli mu pewnie wskoczyć do składu na dłużej i – kto wie – może Górnik rozegra tę rundę w jedenastu? Wystawianie Łuczaka zwykle kończyło się grą w dziesiątkę.
Fot. FotoPyK