Jako piłkarz – wyborny. Prawie pięćset meczów w Primera Division, między Realem Sociedad, a Barceloną. Mistrzostwa i Puchary Hiszpanii, Liga Mistrzów. I tak dalej, i tak dalej… Jose Bakero jest jednak doskonałym przykładem na to, że nie każdy świetny piłkarz musi być równie dobrym trenerem. My pamiętamy go z pracy w Polonii Warszawa i Lechu Poznań, ale potem – w peruwiańskim Juan Aurich – szło mu jeszcze gorzej. Bezsensowna destrukcja własnej legendy. Dziś Bakero kończy 52 lata.
Kiedy został wyrzucony z Lecha Poznań, pisaliśmy – szkoda, że w ogóle przyjeżdżał, bo mamy o jednego wielkiego piłkarza do wspominania mniej. Że polska liga potrafi przewrócić niejeden pomnik, a już na pewno postawiony na tak żałośnie chwiejnym cokole, jakim jest kariera piłkarska. Jego przyjazd do Polski nie wywołał hurraoptymizmu. Bardziej niż podziw wzbudził raczej ciekawość. Ciągle powtarzało się tylko – wielkie nazwisko, wielki piłkarz, legenda Barcelony. Określenie “świetny”, albo chociaż “dobry” trener nie padło ani razu. I tak aż do dziś.
Do Polonii sprowadził go Józef Wojciechowski, mający dość zużytych nazwisk i zamkniętej, trenerskiej karuzeli. – Bakero to nowa jakość. Mam już dość zatrudniania polskich trenerów-nieudaczników – mówił.
Początki miał nie najgorsze. Na dzień dobry remis przy Łazienkowskiej z Legią. Na koniec sezonu zajął jednak dopiero trzynaste, rozczarowujące prezesa miejsce w tabeli. Prezesa, który wielokrotnie zaciskał zęby, żeby go pochopnie nie wyrzucić. A kiedy już przetrzymał najgorsze, przyszedł początek nowego sezonu i Polonia zaczęła grać na miarę oczekiwań, zwolnił Bakero po pierwszej przegranej.
Kiedy wydawało się, że będzie to pierwszy i ostatni polski klub, który nabierze się na jego karierę piłkarską, pojawiły się przymiarki do Lecha Poznań. Kibice od początku reagowali alergicznie, dziwiąc się decyzji zarządu. Trenerem Kolejorza Bakero został dosłownie moment przed pamiętnym meczem z Manchesterem City, wygranym przy Bułgarskiej 3:1. Wtedy Hiszpan był na fali, chociaż wiadomo, że tak naprawdę dopisało mu mnóstwo szczęścia i nieporównywalnie większy wkład w to historyczne zwycięstwo miał były trener Jacek Zieliński, który spotkanie oglądał z wysokości trybun. “Chcemy trenera, a nie Bakera” – skandowały niedługo później trybuny. Został zwolniony, a jego następcą mianowano Mariusza Rumaka.
Jak dalej potoczyły się losy sympatycznego Hiszpana? Nieco ponad dwa lata temu trafił do peruwiańskiego Juan Aurich. Zapowiadał, że zrobi z niego drugą Barcelonę. Znowu nie wyszło. We wcześniejszych sezonach czołowy tamtejszy klub zostawił niemal w strefie spadkowej, zdobywając średnio jeden punkt na mecz. To bilans gorszy zarówno od tego w Polonii, jak i Lechu. Bakero, jako trener, zaliczył więc hat-trick nieudolności.
Ostatnio prasa przymierzała go do objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Barcelonie, co oczywiście skończyło się na plotkach. Co robi dziś? Okazjonalnie gości w Katarze, gdzie robi za telewizyjnego eksperta od Primera Division. I czeka na propozycje kolejnych naiwniaków, które prędzej czy później nadejdą.