Okienko transferowe to gwarancja gigantycznego ruchu w Lechii Gdańsk. W drużynie Jerzego Brzęczka zameldowało się już sześciu piłkarzy, a do dziś wiele wskazywało, że pojawi się kolejny. Po trwających kilka dni negocjacjach Kuba Kosecki jednak się rozmyślił. Skrzydłowy Legii uznał, że dostanie jeszcze szansę od Henninga Berga i powalczy o odbudowanie kariery w Warszawie. Tą decyzją mocno – jak przypuszczamy – zdenerwował Bartłomieja Pawłowskiego…
Były skrzydłowy Malagi był już spakowany. Teraz pewnie jechałby do Bydgoszczy, gdyby jego miejsce w kadrze zajął “Kosa”. Przeprowadzka stanęła jednak pod znakiem zapytania. Pawłowski, którego notowania lecą na łeb z każdym miesiącem, przegrał rywalizację z niemal wszystkimi skrzydłowymi i stwierdził, że dobrze byłoby gdzieś w końcu pograć. Taką szansę dawał Zawisza, gdzie konkurencja po odejściu Luisa Carlosa jest zerowa (Smektała i Kamiński).
W skrócie:
– Kosecki w Lechii -> Pawłowski w Zawiszy
– Kosecki nie idzie do Lechii -> Pawłowski może, ale nie musi odejść.
Najbliższe godziny powinny dać odpowiedź, co dalej z Bartłomiejem. Brzęczek jeszcze nie zdecydował, czy pozwoli mu odejść, czy raczej – w obliczu decyzji Koseckiego – zechce go utrzymać jako opcję rezerwową. Tak czy inaczej cała sytuacja pokazuje, w jak beznadziejnym położeniu znalazł się dziś Pawłowski. Następny krok to już chyba I liga.
Fot. FotoPyK