Reklama

Dawidowicz: Czas uciekł. Teraz trzeba go nadgonić.

redakcja

Autor:redakcja

07 lutego 2015, 08:09 • 6 min czytania 0 komentarzy

Kiedy przenosiłeś się do Portugalii, tamtejsze media nazywały cię następcą Nemanji Maticia. Minął rok, wciąż czekasz na debiut w pierwszym zespole, a i w rezerwach nie zawsze grasz.

Dawidowicz: Czas uciekł. Teraz trzeba go nadgonić.

Nie wszystko poszło po mojej myśli, ale ciężko, żeby się powiodło, skoro pojawiło się tyle kontuzji. Było ich pięć. Najdłużej męczyłem się z mięśniem – prawie trzy miesiące. Miałem też problemy z obiema kostkami, barkiem, drugim mięśniem… Niedawno wróciłem do treningów, gram i mam nadzieję, że to wszystko już ostatecznie puściło.

Z czego wynikają te wszystkie urazy? W „Przeglądzie” powiedziałeś, że ze zmiany klimatu, co brzmi jednak dość absurdalnie.

Nie mam pojęcia, naprawdę. Zawsze byłem typem odpornym na kontuzje. Miałem tylko jeden dłuższy uraz. Lekarze też nie wiedzą, z czego to się bierze. Może jakaś zmiana? Nie znam odpowiedzi.

Przepaść w intensywności treningów?

Reklama

Na pewno nie. W Polsce przecież miałem trenerów, którzy lubili ciężko pracować. Byłem przygotowany na trudniejsze treningi w Lizbonie, ale tutaj akurat przygotowania były lżejsze. Mniej biegania, więcej z piłką. W Polsce obóz przygotowawczy to dwa-trzy tygodnie szykowania się na sezon, a w Benfice ten cykl trwa cały czas. Na siłownię też chodzimy ciągle, a nie w jednym wyznaczonym okresie.

Mourinho wychodzi z założenia, że piłkarz na tym poziomie z góry jest tak przygotowany fizycznie, że – cokolwiek zrobi – i tak powinien dać radę w trakcie meczu.

Tutaj też tak myślą. Każdy z nas codziennie realizuje na siłowni swój plan, ale dwa-razy w tygodniu mamy tam też ciężkie zajęcia. Zależy od cyklu meczowego. Jeżeli jest tydzień przerwy, to trzeba zaliczyć dwa cięższe treningi. W Polsce też chodziliśmy na siłownię, ale raczej w okresie przygotowawczym – wtedy organizm miał się przystosować na cały sezon. Tutaj wszystko jest rozłożone. Mnie to pasuje.

Może z tego wynikają te wszystkie kontuzje?

Myślę, że nie. W Polsce też spędzałem sporo czasu na siłowni i jakoś mi nie przeszkadzało.

10527826_10202511278211509_6640988836656647103_n

Reklama

Przechodząc do Benfiki, pewnie liczyłeś, że na tym etapie będziesz już miał za sobą debiut w pierwszym zespole.

Plany zawsze są, ale nikt nie stawiał, że będę się tak długo leczył. Czas uciekł. Teraz trzeba go nadgonić dobrą grą w rezerwach. Trenerzy pierwszej drużyny obserwują nasze mecze. Jeżeli ktoś będzie dobrze wyglądał w B, to dlaczego miałby nie trafić do A? Goncalo Guedes już zadebiutował, choć na razie gra ogony.

Benfica dała ci jakąś ścieżkę rozwoju w stylu – trenujesz pół roku z rezerwami, a potem pierwsza drużyna? Czy nie było takich konkretów?

Miałem spokojnie przygotowywać się w drużynie B, uczyć się języka i obyć w kraju, a kiedy będzie wszystko okej, przeskoczyć do A. Najpierw muszę dobrze grać w rezerwach, potem pokazać się na treningach w A i dopiero wtedy mogę myśleć o grze. Na razie nie było jednak takich sygnałów. Benfica walczy o mistrza, czekają nas ważne mecze i nie możemy sobie pozwolić na eksperymenty. Jeżeli zagram trzy perfekcyjne mecze w B, to czemu miałbym jednak nie awansować?

Ile razy trenowałeś z pierwszą drużyną?

Trochę tego było. Nie jest tak, że jesteśmy kompletnie oddzieleni i w ogóle ich nie widujemy. Raz w tygodniu gramy z nimi sparing. Czasem też razem trenujemy.

Jest przepaść?

Przepaści nie ma. Kiedy ocierasz się o najwyższy poziom, to w końcu się do niego przyzwyczajasz. Niektórzy są po prostu mocno nabici. Nie przepchniesz ich. Najtrudniejszy jest Luisao. Koń. Nie wiem, czy ktokolwiek by go przepchnął. Najlepszy technicznie? Do niedawna Enzo Perez, ale przeszedł do Valencii, a teraz napastnik z Brazylii, Jonas Goncalves. Kumaty gość. Tutaj – w przeciwieństwie do Polski – zawodnik drużyny A nie może też zejść do B. Jeżeli nie grasz, to nie grasz nigdzie. Zostają ci treningi. Ale jeżeli wyróżniasz się w B, to do A możesz przeskoczyć.

Ile czasu dajesz sobie na przeskok?

Jeśli do końca sezonu sytuacja się nie zmieni, to trzeba będzie zacząć się zastanawiać. Na razie skupiam się na tym, by być zdrowym i grać, ale kurde, jak ostatnio wróciłem, to jeszcze czuję te mięśnie. Forma przyjdzie z czasem.

A trenerzy co mówią?

Skupiamy się mocno na pracy taktycznej. Mówią, żebym wszystko obserwował i – jako „szóstka” – nie biegał na boki.

W Polsce grałeś w takim stylu „box to box”. Byłeś praktycznie wszędzie na boisku.

W Portugalii na ogół gramy jednym defensywnym pomocnikiem, dwoma ofensywnymi. Mam asekurować wszystkie strefy, ale raczej skupiam się na tym, żeby akcje nie przechodziły środkiem. Kiedy mam siłę, mogę iść do przodu. Gdy mamy piłkę, mogę robić, co chcę. W defensywie muszę być jednak uważny i pierwszy do zastopowania akcji. Decyzja należy do mnie. Kiedy czuję, że nie mam siły ruszyć, to lepiej, żebym został i poczekał.

Niektórzy – m.in. Adam Nawałka – twierdzą, że masz papiery, by być stoperem wysokiej klasy. W Portugalii też się pojawiały takie pomysły?

Od początku chcieli, żebym był „szóstką”. Mnie to pasowało. Sam powiedziałem, że wolę występować na defensywnej pomocy, ale najważniejsze, żeby w ogóle grać. Jak mnie wystawią na skrzydle, to też okej.

10455702_4425088762319_6475475614205545316_n

Jak w ogóle odnajdujesz się w Portugalii?

Większość zawodników mieszka przy ośrodku, żeby mieć blisko na treningi. Ja wynajmuję mieszkanie też po tej stronie, ale w połowie drogi między plażą a ośrodkiem, żeby rodzina – kiedy przyjeżdża – miała gdzie pójść.

Mieszkasz sam?

Tak.

I nie nudzi ci się?

Przynajmniej, jak się kończy trening, mam czas, żeby się wykąpać, porozciągać i popracować nad sobą. Nikt na mnie nie czeka. Mogę wszystko robić spokojnie. Ciągle chodzę na lekcje języka. Kiedy pójdę do restauracji, to nie mam problemu, żeby się dogadać. Trzeba się nauczyć, żeby nie musieć ciągle dopytywać, co mówi trener lub o czym rozmawiają koledzy. Początkowo sam musiałem podchodzić do trenera i dopytywać po angielsku, o co chodziło, ale ile można? W drużynie najbliżej trzymam się z Victorem Lindelofem. Często jeździmy razem na obiady w pięć-sześć osób. Chodzimy też do Victora Andrade, bo ma w chacie bilard.

Miałeś jakiś chrzest?

Nie tyle chrzest. Na początku przy kolacji trzeba tylko wstać, przedstawić się i powiedzieć, co chce wnieść do drużyny.

I co powiedziałeś?

Że wyższy poziom!

To się nie nagadałeś.

Bo to, wiesz, trochę dla jaj. Nie taki chrzest, jak w Polsce.

Imprezy?

Jeszcze żadnej nie widziałem.

A tak serio?

Serio, serio. Treningi mamy codziennie, a i tak mieszkam w Aroeirze, daleko od Lizbony i jeżdżę tam tylko na lekcje.

Jak z perspektywy czasu oceniasz decyzję o transferze? Wyjechałbyś, gdybyś wiedział, że wszystko tak się ułoży?

Wyjechałbym. Na pewno. Poznałem nową piłkę, a doświadczenia z życia zagranicą nikt mi nie zabierze.

Bierzesz pod uwagę powrót do Polski?

Nie chcę wracać. Za szybko na takie decyzje. Jeżeli będę w stu procentach zdrowy, to myślę, że nie będzie problemu z grą. Liczy się tylko Benfica.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA


Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...