Ostatni mecz Borussii Dortmund z Augsburgiem to przede wszystkim to, co wydarzyło się pomiędzy kibicami a piłkarzami. Może i nie wydarzyło się nic złego, ale ci pierwsi wywołali tych drugich, w dyskusję wdarli się Hummels z Weidenfellerem, a bramkarz wskoczył na „kratę”, by być bliżej rozmowy z fanami. I tak nas naszła refleksja – zaraz, ilu ich tam jest?
Wystarczy odpalić pierwszy z brzegu raport, by zobaczyć liczbę ludzi na stadionie. 80 667 osób. Słownie: OSIEMDZIESIĄT TYSIĘCY SZEŚĆSET SZEŚĆDZIESIĄT SIEDEM osób.
Dlaczego o tym piszemy? Ano dlatego, że BVB permanentnie od wszystkich dostaje w dziób, rozgrywa drugi najgorszy sezon w historii i bije kolejne niechlubne rekordy. Co więcej, całą zimę spędziła w strefie spadkowej. Ciężko, naprawdę ciężko w takiej sytuacji się nie zdenerwować i utrzymać nerwy na wodzy. A oni, kibice Borussii, nieprzerwanie przychodzą na stadion. No i przychodzą w komplecie (pojemność Signal Iduna park to dokładnie 80 700 miejsc).
A to, że mecz z Augsburgiem rozgrywany jest w samym środku tygodnia, bo w środę, że o dość późnej porze, bo o godz. 20, miało pewnie dla nich najmniejsze znaczenie.
Żeby było jasne – w Dortmundzie to raczej nic nadzwyczajnego…
Statystyczne opracowanie autorstwa Marcina Tyca (obserwuj na Twitterze: @MarcinTyc)
Nie bójmy się tego napisać – Borussia Dortmund jest fenomenem. I to fenomenem na skalę światową. Zapełnienie obiektu w tym sezonie ma na niesamowicie wysokim poziomie (99,5 proc.), jedynie minimalnie niższe od Bayernu. Ale samymi liczbami ten Bayern, tak jak i całą Bundesligę, zdecydowanie przebija. Przebija również, co w pełni zrozumiałe, inne zespoły, które zamykają tabele w swoich ligach. Leicester w Anglii faktycznie mocno przyciąga kibiców, ale w Metz jest już nieco gorzej (76,5 proc. wypełnienia), w Levante również (68,8 proc. wypełnienia).
Oj, robią te wyliczenia wrażenie. Zdecydowanie.